Witajcie!
Wrzesień już za nami. Od kilku dni mamy już jesień pełną gębą. Niestety aura też iście jesienna i niezbyt przyjemna.
A skoro mamy nowy miesiąc to pora także wyrzucić wrześniowe śmieci. Znalazło się tutaj kilka kosmetyków mojego męża, który nawet podzielił się ze mną swoją opinią.
1. Eveline Dermapharm Slim Extreme 4D Professional, Koncentrat Antycellulitowy. Bardzo przyjemny w konsystencji kosmetyk, lekki i żelowy. Szybko się wchłaniał. Dobrze nawilżał i przy regularnym stosowaniu ujędrniał skórę. Natomiast ja nie bardzo wierzę w to działanie antycellulitowe, uważam że nawet zwykły olejek regularnie stosowany przyniesie takie same efekty. Większe znaczenie ma tutaj po prostu regularne masowanie. Nie wspominam już o odpowiedniej diecie i aktywności, bo to według mnie podstawa. Nie cierpię tego efektu chłodzenia, także na pewno go nie kupię.
2. No. 36 Spray chłodzący do stóp. Bardzo lubię takie produkty latem. Przynosi ulgę zwłaszcza podczas upałów. Chętnie kupię w przyszłym roku.
3. FussWohl płyn do kąpieli stóp z mocznikiem. Bardzo lubię sole i płyny relaksujące do kąpieli stóp. Stosuję je zawsze, przed zrobieniem pedicure. Taka kąpiel stóp zmiękcza zrogowaciały naskórek przez co łatwiej go usunąć oraz zmiękcza skórki wokół paznokci, które następnie usuwam patyczkiem. Chętnie jeszcze kiedyś do niego wrócę, ale obecnie używam soli z Delii.
4. Holika Holika Lazy&Joy. Krem do rąk w uroczym opakowaniu z puddingiem. I rzeczywiście miał konsystencję oraz słodki zapach budyniu. Mała tubka idealnie pasowała do torebki. Krem delikatnie otulał skórę dłoni, ale nie pozostawiał na niej ani tłustej ani lepkiej warstwy. Bardzo dobrze nawilżał. Chętnie wypróbuję inne koreańskie kremy do rąk, ten był moim pierwszym. Obecnie kończę krem z Make Me Bio.
5. Receptury Babuszki Agafii, maska drożdżowa. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych masek do włosów. Ma dosyć rzadką konsystencję więc trzeba nauczyć się z nią pracować. Ale po jej użyciu włosy są gładkie, miękkie i lśniące. Dodatkowo pięknie pachną. Na pewno jeszcze ją kupię. Obecnie używam maskę Biovax Perły i Kawior.
6. Alterra , szampon przeciwłupieżowy. Delikatny szampon bez sls. Mimo tego bardzo dobrze, ale łagodnie oczyszczał skórę głowy. Nie zawierał zapachu więc nie powodował podrażnienia skalpu. Dobrze radził sobie z łupieżem, nie powodował świądu. Został zużyty przez mojego męża.Na pewno jeszcze kiedyś mu go kupię.
7. Sylveco, peeling enzymatyczny. Świetny peeling o cytrusowym zapachu. Ma kremową, oleistą konsystencję. Najlepsze efekty przynosi 3-minutowy masaż twarzy. Najlepsze efekty przynosił, gdy ten masaż robiłam Foreo Luna. Wówczas buzia była bardzo gładka i delikatna. Wszelkie kosmetyki, czy maseczki wchłaniały się idealnie.Chętnie do niego wrócę, to pierwszy peeling enzymatyczny z którym się polubiłam. Obecnie używam mikrodermabrazję z Mincer.
8. Mincer Vita-C Infusion, krem do twarzy. Krem o bardzo bogatej, maślanej konsystencji. Miał delikatny, cytrusowy zapach. Mimo, że na opakowaniu jest napisane, że jest to krem dzień/noc to uważam, że jego konsystencja jest zbyt treściwa na dzień. Nawet na mojej skórze lubiącej się przesuszać podkłady po prostu szybko się świeciły. Natomiast bardzo chętnie używałam go wieczorem. Nałożony grubszą warstwą idealnie odżywiał i nawilżał moją skórę. Rano była ona bardzo miła w dotyku i gładka.Myślę, że jeszcze wrócę do tej serii kosmetyków, gdyż świetnie mi się sprawdziła. Obecnie używam kosmetyków Benton.
9. Vianek, odżywczy krem do twarzy na dzień. To ulubiony krem mojego męża. Miał zarówno wersję na dzień jak i na noc. Kremy mają wygodne opakowania z pompką airless. Mają lekko pomarańczowy kolor i owocowo pachną. Jak to kremy tej firmy mają bogatą konsystencję i naturalny skład pełen olei i maseł. Nie każdej skórze będzie to odpowiadało więc koniecznie weźcie próbki.M. stwierdził, że chętnie dalej by je używał. Obecnie ma krem z granatem z Cosnature.
10. La Roche Possay Toleriane Ultra. Bardzo lubię kremy pod oczy w opakowaniach z pompką. To było dosyć dziwne, bo w środku znajdowała się jeszcze foliowa torebka i krem wyciskał się próżniowo. Niestety dla mnie był on zbyt lekki, świetnie nadawał się na dzień, pod korektor. Na noc potrzebuję jednak czegoś bardziej "maślanego".Obecnie używam krem z olejem arganowym Nacomi.
11. Mincer Vita-C Infusion, serum z wit. C. Jedno z lepszych serum z tą witaminą jakie kiedykolwiek stosowałam. Wygodna pipeta ułatwia jego aplikację. Skóra po nim była świetnie nawilżona i wygładzona. Drobne przebarwienia zostały rozjaśnione, a cała skóra zyskała niezwykły blask, takiej zdrowej promiennej cery.Tak jak pisałam wcześniej, chętnie wrócę do tej serii.
12. Skin79, Animal Mask, Sucha Małpa. Bardzo lubię maski w płachcie, o czym mogliście przeczytać w ostatnim poście.
Niestety te maski, oprócz tego, że zabawnie wyglądają nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Płachta była dobrze wycięta, dobrze nasączona i świetnie przylegała do skóry. Niestety po zdjęciu jej z twarzy nie dała mi jakiegoś dużego nawilżenia. Także trochę się zawiodłam na nich. Kupię, ale zdecydowanie inne maski w płachcie.
13. Holika Holika maseczka oczyszczająca. Tak jak pisałam w recenzji zbiorczej była nijaka. Ani nie oczyściła, ani nie nawilżyła jakoś specjalnie mojej skóry.
14. Hada Labo Tokyo, maska nawilżająca. Powiem Wam, że to bardzo dobre maski w płachcie. Są świetnie nasączone, esencja bardzo szybko wchłania się w skórę. Po zdjęciu maski cera była napompowana wodą i bardzo miła w dotyku. To świetna alternatywa jeśli nie chcecie zamawiać masek online, a macie dostęp do Rossmanna. Kupię na pewno w jakiejś promocji.
15. Tołpa, Dermo Face Hydrativ, dwuetapowy zabieg oczyszczająco-kojący. Saszetka zawierała peeling enzymatyczny o bardzo dziwnej konsystencji. Niestety nie zauważyłam po nim jakiegokolwiek efektu wygładzenia skóry. Maska, którą nakładało się po peelingu również była bardzo słaba. Po jej użyciu nie widziałam żadnych efektów.
16. Dermaglin, maseczka oczyszczająco-odżywcza. Szczerze mówiąc nie rozumiem fenomenu masek tej marki. Dla mnie są one bardzo przeciętne i dużo lepsze efekty przynoszą mi maski, które sama ukręcę z glinki i oleju. Nie kupię. Obecnie mam gotową maskę węglową z Eveline.
17. Fresh&Natural, Sól borowinowa. Ach! Co to był za świetny produkt. Idealnie nadaje się jako kąpiel relaksująca po ciężkim dniu lub po forsującym treningu - na obolałe mięśnie i zakwasy. Zapach jest nieco specyficzny, bo to mieszanka borowiny oraz lawendy, ale wsypana do ciepłej wody świetnie koi nerwy i rozluźnia mięśnie. Kupię lub zrobię własną wersję.
18. Batiste Tropical, suchy szampon. Nie cierpię tej wersji zapachowej, jest dla mnie mdła i męcząca. Szampon jest jednak skuteczny i przedłuża świeżość włosów. Natomiast stosuję go bardzo sporadycznie, gdyż niestety podrażnia moją skórę głowy, powoduje świąd i łupież. Nie kupię więcej, mam jeszcze wersję floral.
19. Wellnes&Beauty Mango&Kokos, czyli mój ulubiony peeling drogeryjny. Ma dobry skład, piękny słodki zapach, chętnie bym go wręcz wyjadła łyżeczką z opakowania. Przy tym drobinek cukru jest dosyć sporo więc dobrze ścierają martwy naskórek. Dodatek oleju kokosowego sprawia, że skóra jest powleczona nawilżającą warstwą i nie musimy już stosować balsamu. Dla mnie ekstra i często do niego wracam. Obecnie stosuję peeling kawowy z Nacomi.
I to już tym razem wszystkie moje zużyte produkty.
Ciekawa jestem, czy któryś z tych produktów mieliście i jak Wam się sprawdzał?
A może któryś szczególnie Was zainteresował?
Buziaki
Emi