Hej!
Czy Was również męczą te upały? Ja owszem bardzo lubię, gdy jest ciepło i słonecznie, ale temperatura 25 st.C jest dla mnie zdecydowanie wystarczająca i optymalna. Większe temperatury utrzymujące się przez dłuższy czas zwyczajnie mnie męczą... zwłaszcza teraz... w dwupaku...
Zapewne każdy z Was kojarzy stronę Biochemia Urody. To właśnie tam można kupić wszelkiego rodzaju surowce kosmetyczne. Jest to tym bardziej wygodne dla osób początkujących, gdyż na BU można kupić gotowe zestawy, z już odmierzonymi składnikami. Jest to duży plus dla osób, które się nie znają lub które nie chcą się bawić w mierzenie i ważenie surowców. Ja jakiś czas temu zrobiłam zamówienie właśnie z tej strony. Tym razem zdecydowałam się właśnie na takie gotowe zestawy:
Olejki myjące.
Jak wiecie już od wielu lat używam do demakijażu jedynie olejków myjących. Ta metoda najbardziej pasuje mojej suchej skórze. Dlatego też co chwila kupuję nowy olejek lub balsam, który podbije moje serce. Na stronie Biochemii znajdziemy bardzo duży wybór olejków do mycia twarzy w zależności od potrzeb naszej cery. Ja zdecydowałam się na olejek różany ze względu na to, że ten olej bardzo lubi moja skóra oraz drugi olejek nagietkowy, który jest odpowiedni dla cery podrażnionej oraz naczynkowej. Zestaw składa się z dwóch produktów: oleju bazowego oraz emulgatora. W domu musimy po prostu te dwie części se sobą zmieszać.
Olejki są bardzo delikatne i dosyć wodniste. Nie są one mocno gęste i ciężkie na twarzy. Ponadto emulgator naprawdę działa i olejek bez problemu zmywa się wodą nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy. Jeśli chodzi o zmywanie makijażu to nie mam im nic do zarzucenia. Radzą sobie z tym bardzo dobrze, domywają eyeliner i tusz do rzęs bez najmniejszego problemu. To, co mi osobiście przeszkadza to to, że dosyć szybko się spłukują i nie jestem nimi w stanie zrobić dłuższego masażu twarzy. W tej kwestii wolę chyba jednak olejki, które emulgatora nie zawierają. I tak zawsze po olejku używam delikatnej pianki, niezależnie czy jest to sam olej czy z emulgatorem. Jeśli chodzi o zapachy to muszę tu wspomnieć o wersji różanej, gdyż ma ona intensywny zapach tej rośliny. Jeśli nie lubicie to odradzam. Wersja nagietkowa jest raczej neutralna o delikatnym zapachu.
Esencje.
Bardzo zaciekawiły mnie dostępne na stronie esencje. Tutaj również jest duży wybór, w zależności od rodzaju i potrzeb cery. Poza tym możemy dobrać sobie oddzielnie hydrolat, który najbardziej odpowiada naszej skórze.
Pierwszą esencją, którą skompletowałam była ta na naczynka. Bazowym hydrolatem postanowiłam, że będzie różany. Tutaj, tak jak w przypadku oleju bardzo lubię się z tym rodzajem hydrolatu i często kupuję kosmetyki na jego bazie. W skład zestawu wchodzi mleczko winogronowe, kompleks na naczynka (oparty na ekstraktach ze skórki cytryny, nawłoci pospolitej i ruszczyka kolczystego) oraz kwas glicyryzynowy pozyskiwany z korzenia lukrecji. Wszystkie te składniki działają łagodzaco, gojąco, przeciwzapalnie, wzmacniają drobne naczynka krwionośne i redukują zaczerwienieni.
Esencja na naczynka ma płynną konsystencję. Ja swój przelałam standardowo do atomizera z rozpylaczem. Hydrolat różany ma intensywny zapach więc jeśli go nie lubicie wybierzcie inny. Działanie produktu oceniam jak dobre. Rzeczywiście skóra po jego użyciu była ładnie nawilżona, a jej koloryt ujednolicony, Co do naczynek to stosuję tego typu produkty prewencyjnie, gdyż w mojej rodzinie wiele osób boryka się z tym problemem. Nie jestem w stanie na obecną chwilę stwierdzić w jakim stopniu te produkty działają, ale mam nadzieję że za kilka-naście lat okaże się, że jednak działały dobrze.
Najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie natomiast zestaw do stworzenia esencji do skóry suchej. Tutaj jako podstawę wybrałam ekologiczny sok z aloesu. Do tej pory używałam tylko żeli aloesowych ale ten sok okazał się hitem. Zestaw oparty na kompleksie lipidowo-liposomowym z dodatkiem ceramidu 3 oraz witaminach B5 i B3, które nawilżają, łagodzą, poprawiają strukturę i regenerację skóry odwodnionej, suchej i szorstkiej.
Esencja wychodzi bardziej gęsta niż na hydrolacie. Dlatego nie do końca nadaje się do stosowania w atomizerze, chlusta takim dosyć gęstym strumieniem. Natomiast to jak ona działa na moją skórę jest po prostu niesamowite. Cera jest idealnie nawilżona i odżywiona. Tak, jakbym nałożyła najlepszy krem. Idealnie sprawdziła się wklepywana dłońmi, ale jeszcze lepiej posłużyła mi do nasączania masek w tabletce. 10-15 minut z takim okładem i moja skóra była super zregenerowana. Przyznam się, że często już na nią nic nie nakładałam, bo taka pielęgnacja w zupełności mi wystarczyła. Na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę.
Żaden z powyższych produktów mnie nie uczulił ani nie spowodował zapychania. Natomiast weźcie pod uwagę, że są to produkty bazujące na naturalnych ekstraktach roślinnych, które są silnymi alergenami. Warto zapoznać się ze wskazówkami, które są zamieszczone na stronie i wybrać to, co będzie nam najbardziej odpowiadało.
A Wy kupujecie kosmetyki do własnego wyrobu? Uważacie, że mają szansę w starciu z tymi laboratoryjnymi?
Pozdrawiam
Emi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i wyrażenie swojego zdania :) Jeśli Ci się u mnie spodobało, dodaj bloga do obserwowanych i daj mi znać w komentarzu- z przyjemnością odwdzięczę się tym samym.
Zostawiając komentarz zgadzasz się z Polityką Prywatności.
Do zobaczenia !