niedziela, 30 kwietnia 2017

DENKO KWIECIEŃ 2017

Hej!

Kwiecień minął nam w zastraszającym tempie. Przed nami długi weekend , majówka.  Niestety aura nie sprzyja wyjazdom ani spotkaniom przy grillu. Mam nadzieję , że w końcu doczekamy się wiosennej i słonecznej pogody.

 Jednak nie przedłużając przejdźmy do tematu piąta, gdyż znowu trochę mi się tych kosmetyków nazbierało.

Świetny
Przeciętny
Bubel!!!




1. Make Me Bio , woda różana.  Bardzo lubię tonik i w atomizerze gdyż można je rozpalić bezpośrednio na twarzy. Pięknie pachnie i dobrze nawilża jednak nie widzę różnicy między nią a hydrolatem kupiony np w EcoSpa. Ze względu na wyższą cenę raczej do niej nie wrócę.

2. Palmers,  Shea Formuła Body Lotion. Balsam , który przepięknie pachniał deserem waniliowym, czekoladowym . Trudno jest mi określić ten zapach ale był bardzo smakowity. Miał dosyć lekka konsystencję,  dobrze się wchłania a przy tym idealnie nawilżał moja skórę.  Na pewno wrócę, gdy tylko wykończę hektolitry smarowideł, które posiadam.

3. Cosnature szampon do włosów z biogranatem.  Powiem Wam, że to bardzo dobry produkt. Oczyszczał włosy,  domywał oleje czy maski. Przy tym pięknie owocowo pachniał. Duży plus za to że nie plątał włosów, co mają w zwyczaju na moich włosach robić naturalne szampony. 

4. Avon Fleur, słodki i dziewczęcy zapach ale niczym szczególnym mnie nie zauroczył i na pewno do niego nie wrócę.

5. Holika Holika Aloe Soothing Gel.  Bardzo popularny żel aloesowy. U mnie najlepiej sprawdzał się jako baza dla wszelkiego rodzaju olejków i serum. Żel aloesowy na pewno na stałe zagości w mojej pielęgnacji ale może tym razem spróbuję czegoś innego.

6. Bielenda Vanity. Dziwny był to produkt i dla mnie całkowicie zbędny. Balsam może i lekko zmiękczał włoski i nadawał poślizg ale równie dobrze radzi sobie z tym np olej kokosowy lub jakaś odżywka do włosów. Nic specjalnego, ale plus za pompkę.

7.  Cureplex maska do włosów zniszczonych. Tyle się nasłuchałam i naczytałam pochwał masek tego typu, a tu okazała się ona bardzo przeciętna. Co prawda włosy ładnie się po niej rozczesywały, ale nic więcej. Może na bardziej zniszczonych włosach ten efekt regeneracji byłby mocniej zauważalny. 

8. Bioline, żel figa i werbena. Pięknie pachniał , dobrze mył i nie wysuszał skóry. Jestem  ciekawa innych zapachów.

9. Vita Liberata brązujacy balsam do ciała. Po pierwszym użyciu tego produktu dostałam szoku. To balsam w ciemnym czekoladowym kolorze i mocno przyciemna skórę czym się przeraziłam. Jednak po zmyciu opalenizna jest ładna, równomierna i w sam raz. To, że zostawia kolor ułatwia nam nakładanie bo jesteśmy w stanie ocenić gdzie go jeszcze nie aplikowaliśmy. Nie robi smug i długo się utrzymuje. Dużym plusem jest brak nieprzyjemnego zapachu i dobry skład. Minusem jest niestety cena.

10. Pharmaceris serum z wit. C Bardzo fajne serum w ciemnej buteleczce z pipetką. Miało przyjemną olejowa konsystencję i szybko się wchłaniało.  Byłam zadowolona z jego działania. Wygładzało skórę i lekko ja rozjaśniało. Niestety nie poradziło sobie z większymi przebarwieniami, ale już się nastawiłam na wizytę u kosmetyczki jesienią i zabieg czymś mocniejszym.

11. Kallos Chocolate. Bardzo lubię maski Kallos, szczególnie te proteinowe.  Sprawiała, że moje włosy są gładkie i błyszczące a jednocześnie jakby bardziej mięsiste. Bardzo też podobał mi się jej zapach - kremu czekoladowego. Maski te stanowią też dobra bazę do dodawania innych składników np oleju. (miałam duże litrowe opakowanie, ale po zużyciu części przełożyłam produkt i naklejkę na mniejsze)

12. Biolove peeling malinowy do rąk. Pięknie pachnący malinową mambą peeling cukrowy. Dobrze ścierał i wygładzał naskórek. Zostawiał lekka tłuszczową warstewkę ochronną dzięki czemu nie trzeba już było używać kremu. Stosowałam go nie tylko do rąk, ale także do peelingu całego ciała.



13. EcoSpa olej rycynowy
14. EcoSpa olej sezamowy oba oleje są składnikami mojego balsamu do demakijażu.

15. Mieszadełko olej z pestek malin. Bardzo lubię ten olej. Dobrze nawilża i natłuszcza skórę.  Chętnie dodawałam go do masek z glinki.

16. Mieszadełko olej z orzechów włoskich +zapach. Świetne połączenie zapachu orzecha oraz pomarańczy. Dodawałam go do oleju z macadamia którym robiłam masaż bańką chińską.  Olejek pomarańczowy poprawia krążenie i ma działanie antycellulitowe. 



17. Dermaglin maska regenerująca z zieloną glinka kambryjska.  Miałam już kilka masek tej firmy, ale żadna niestety nie zrobiła na mnie większego wrażenia.

18. Mizon krem naprawczy ze śluzem ślimaka. Malutka próbka która starczyła mi zaledwie na raz. Krem miał dobra konsystencję i fajnie się w chłaniał. Niestety nie potrafię powiedzieć nic więcej po tym jednym razie.

19. Cuccio , masło do ciała guava i mango. Mała próbka, którą nosiłam w kosmetyczce jako krem do rąk. Starczył na kilka razy. Podobał mi się zapach. Konsystencja była dosyć gęsta, ale dobrze się wchłaniał i nie zostawiał tłustej warstwy. Mam całe masło z tej serii i pewnie niebawem je otworzę.

20. Lovely Eye Brightener. Ta kredka to jeden wielki bubel. Zawiera w sobie ogromne drobiny brokatu i absolutnie nie nadaje się do rozświetlania ani łuku brwiowego, ani kącika oka. 

21. Avon SuperShock Black. Tej kredki chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Żelowa kredka z Avon służyła  mi dzielnie przez wiele lat. To nią uczyłam się robić pierwsze kreski.  Jest miękka i trwała. Idealnie się rozciera przy smoky, stanowi świetną bazę przy ciemnych makijażach. Jeśli będę miała okazję to na pewno kupię.

22. Bell Air Głów, lakier do paznokci. Bardzo ładny jasnoczerwony kolor. Lakier miał dobre krycie i dobrze się trzymał. Podobno miał zapewniać , że paznokcie oddychają . Ale kto by to był w stanie sprawdzić 😉

23. W7 Honolulu. Jeden z moich pierwszych bronzerow. Bardzo tani i dobrze napigmentowany. Dla początkujących może nawet zbyt dobrze, bo niewprawiona ręka może łatwo zrobić sobie plamę. Bardzo go lubiłam mimo, że znalazłam lepsze bronzery.

Tak się prezentują zużycia tego miesiąca.  A jutro zapraszam Was na nowości,  których także jest sporo.

Miłego weekendu! 

Media społecznościowe:




niedziela, 23 kwietnia 2017

HOLIKA HOLIKA Aloe Soothing Gel

Witajcie!

Czy tak jak ja macie ogromną słabość do ślicznych i bajeranckich opakowań?  Bo ja niestety często kupuję oczami , a potem okazuje się że produkt jest najwyżej przeciętny.  Nie ukrywam, że żel z Holika Holika skusił mnie swoim opakowaniem w kształcie liścia aloesu. 



Jednak na moje szczęście okazało się,  że  To bardzo dobry produkt. Aloes użyty do produkcji tego kosmetyku pochodzi z wyspy Jeju czyli jednego z najczystszych regionów na świecie.  Mamy tutaj aż  99% soku z aloesu. Niestety pozostały 1% stanowi wiele innych składników. Jak to bywa w azjatyckich kosmetykach składy są strasznie rozbudowane. 

Mimo wszystko produkt spełnił moje oczekiwania. Świetnie łagodzi podrażnienia np po stosowaniu kwasów . Przyniósł mi także ulgę gdy borykałam się z ogromnym uczuleniem - ograniczał świąd i redukował zaczerwienienie skóry.  Idealnie nadaje się do maseczek tonikowych. Ja mieszam hydrolat różany z żelem aloesowym i odrobiną olejku różanego i tą mieszanką nasączam suchą bawełnianą maskę.  Natomiast jeśli nie mam czasu robić maski to na zwilżoną hydrolatem twarz (jeszcze wilgotną ) wklepuję mieszankę żelu z olejkiem. Takie serum świetnie nawilża i natłuszcza moją suchą skórę.  Idealnie się wchłania więc nadaje się na dzień pod makijaż.  Wieczorem na te mieszankę nakładam jeszcze krem. 

Stosowany solo żel aloesowy ma minimalne właściwości nawilżające i gdy nic na niego nie należymy to może sprawiać wrażenie wysuszenia i ściągnięcia skóry. Możemy to zniwelować gdy szybko nałożymy na niego krem lub wymieszany z olejkiem.

Minusem opakowania jest jego dozownik. Strasznie dużo tego żelu przez niego się wydobywa i spokojnie starcza mi na posmarowanie twarzy, szyi, dekoltu a nawet dłoni.  Przez to produkt  ubywa w bardzo szybkim tempie. Przyznam się , że swój zaczęłam trochę oszczędzać.  Po 1,5 miesiąca została mi zaledwie odrobina na dnie.

Podsumowując jeśli chcecie mieć dobry kosmetyk i piękny gadżet , który będzie Wam zdobił toaletkę to serdecznie polecam. Sama osobiście nie wiem czy do niego wrócę.  Jestem zadowolona z jego działania, ale chętnie sprawdzę produkty z bardziej naturalnym składem. 

Stosujecie żel aloesowy w swojej pielęgnacji?  Może macie taki godny polecenia? A może macie świeży aloes? Nad jego uprawą również się zastanawiam.

Buziaki 💋
EMI

Media społecznościowe:


sobota, 22 kwietnia 2017

Najel Mydło Aleppo 12%

Witajcie!

Cały czas szukam odpowiedniego produktu do wieczornej pielęgnacji mojej skóry.  Jak wiece swój makijaż zmywam olejami, ale nie używam do jego ściągnięcia szmatki bo moja naczyniowa cera za tym nie przepada. Całość zmywam kilka razy żelem lub mydłem. Od dawna nie używam produktów z detergentami , co służy mojej skórze.  Jednak trudno jest mi znaleźć produkt , który będzie skutecznie usuwał z twarzy oleje, ale jednocześnie nie wysuszy mi skóry. 

Już jakiś czas temu zainteresowalam się mydłem Aleppo, ale nie byłam przekonana czy będzie dla mnie odpowiednie. W końcu po konsultacjach z właścicielką jednego z naturalnych sklepów w Krakowie kupiłam mydlo Najel z 12% zawartością oleju laurowego.


Mydła te sa produkowane w Syrii z oliwy z oliwek oraz oleju laurowego. Taka mieszankę tnie się oraz suszy przez wiele miesięcy aż otrzymamy twarde mydło.  Kostka z zewnątrz ma jasny brązowo -zielonkawy kolor. Gdy ja przetniemy to w środku jest ciemniejsza,  zielona.
Mydło jest produkowane z różną zawartością oleju laurowego. Im go jest więcej tym kosmetyk ma większe działanie wysuszajace i antybakteryjne. Dlatego im mamy bardziej tłustą cerę tym możemy wybrać większą zawartość lauru. Zaczynając swoją przygodę z Aleppo warto kupić mniej procentowe mydło i stopniowo kupować mocniejsze aż dojdziemy np do 40% oleju laurowego jeśli naszej skórze jest to potrzebne. Moja skóra jest skłonna do przesuszania i z tendencją do pękających naczynek dlatego wybrałam delikatniejszy wariant. Mimo to kostka ta świetnie oczyszcza skórę. Idealnie domywa resztki makijażu i oleje ale co ważne nie ma po niej uczucia ściągnięcia. Jeśli mam jakieś ranki,  czy krostki to sa one od razu zasuszane i szybciej się goja.  Muszę przyznać że na chwilę obecną to mój ulubiony produkt do oczyszczania skóry.  Ze względu na mocne oczyszczanie nie stosuje go jednak codziennie, a co 2-3mycie.  Pomiędzy stosuje delikatną piankę lub żel. 
Minusem produktu może być to, że jest dosyć nieporeczny bo to taka twarda kostka, która trzeba zmydlic w rękach.  Ja ja pocielam na kilka mniejszych tak aby była wygodna do brania w dłonie. Przez to , że to twarda kostka to jest ono bardzo wydajne. Kupiłam swoje rok temu a została mi jeszcze 1/4 a naprawdę bardzo regularnie je używam. Drugim minusem może być jego specyficzny, naturalny zapach. Chociaż widziałam, że obecnie jest wiele mydelek z dodatkami. Może one pachną lepiej.

Mycie twarzy mydłem jest bardzo kontrowersyjne. Jedni je polecają , inni wręcz przeciwnie uważają że zasadowe ph mydel nie służy naszej skórze. Ciekawa jestem Waszej opinii. 

Pozdrawiam
Emi 💋

Media społecznościowe:


poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Trochę spóźniona KOLOROWA NIEDZIELA - Lovely K*Lips

Witajcie!

Przepraszam, że nie było wczoraj KOLOROWEJ NIEDZIELI. Po raz pierwszy byłam świąteczną gospodynią. W tym roku nie było obiadku na lenia i mamusi tylko jednego dnia gościliśmy rodziców a następnego teściów. Dlatego przygotowania całkowicie mnie pochłonęły. Niemniej jednak jestem z siebie dumna, gdyż udało mi się zrobić wszystko, co sobie zaplanowalam. 
Wróćmy jednak do tematu dzisiejszego posta, którym jest słynna już na wielu blogach pomadka K*Lips od Lovely.  Czym jest inspirowana to chyba każdy dobrze widzi. Mi to nie przeszkadza jakoś bardzo gdyż jest sygnowana polską marką,  nie wprowadza klienta w błąd.  Każdy z nas umie czytać i widzi że kupuje tańszy odpowiednik. Natomiast nie cierpię podrob z Ebay lub Aliexpress , gdzie wiele osób wierzy że trafiło super okazję i udało się kupić pomadke Kylie dużo taniej. A tak naprawdę kupujemy niewiadomo co.




Zestaw K*Lips to konturowka i pomadka w płynie dopasowane do siebie kolorystycznie. Stanowią naprawdę zgrany duet. Konturowka jest bardzo miękka i komfortowo nakłada się na usta. Można spokojnie nosić ja solo. Drugim etapem jest pomadka w płynie. Nakładamy ja aplikatorem standardowym dla tego typu produktów. Najlepsze efekty osiągniemy gdy należymy ja cienką warstwą.  Po chwili zastyga, ale nie ściąga przy tym ust. Lekko się lepi ale nie jest to uciążliwe. Mat jest bardzo ładny.  Pomadka jest trwała. Spokojnie trzyma się ust przez kilka godzin. Potrafi przetrwać napoje oraz niezbyt tłuste jedzenie. Pamiętajmy aby nie dokładać jednej warstwy na drugą.  Przed poprawka dobrze jest zmyć wcześniejszą warstwę i nałożyć produkt na nowo. Niestety przy długotrwałym używaniu może przesuszac usta dlatego pamiętajmy o odpowiedniej ich pielęgnacji i nawilzaniu. 

Mimo że jest to dobry produkt to nie noszę go zbyt często ze względu na kolor. Wybrałam Lovely Lips który wydawał się ślicznym brudnym różem. Niestety na moich ustach przybiera dziwne brązowo -rudawe tony , które niekoniecznie mi się podobają.  Szkoda , że wybór kolorów jest taki niewielki aczkolwiek może bliżej przyjrze się Pink Poison.
Pomadki możecie kupić w Rossmann w cenie 19.90. Warto spojrzeć na nie podczas najbliższej promocji -49%


Media społecznościowe:


czwartek, 13 kwietnia 2017

Lustereczko powiedz przecie - przydatny gadżet od Peemer

Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale znalezienie czegoś w mojej torebce bez dna graniczy niemal z cudem. Zawsze mam w kosmetyczce lusterko do skontrolowania wyglądu w ciągu dnia, ale gdy jest mi ono potrzebne to niestety nie potrafię go znaleźć. Ot taka złośliwość rzeczy martwych.



Jednak firma Peemer znalazła bardzo ciekawe rozwiązanie tego problemu. Urocze lusterko mocowane do obudowy telefonu. Czy to nie sprytne? Telefon zawsze mam gdzieś w zasięgu wzroku, w oddzielnej przegródce dlatego łatwiej go znaleźć i wyjąć.

Lustereczko mocujemy do obudowy za pomocą rzepów . Można je w każdej chwili zdjąć. Gadżet jest bardzo estetycznie wykonany i ozdobiony kryształkami. Będzie stanowił fajną ozdobę naszego telefonu. Jedynym minusem, który w nim dostrzegam to to, że jest ono dosyć grube i znacząco odstaje od obudowy. Mogłoby być cieńsze i zajmować mniej miejsca. Mimo tego przez te kilkanaście dni przez które noszę je w torebce nie uległo ono uszkodzeniu. Tego najbardziej się obawiałam, że się porysuje. Do przesyłki dostałam również panterkowy czyścik, który świetnie usuwa z lusterka zabrudzenia i ślady po palcach. Czyścik również możemy nosić przyklejony do obudowy. Lustereczko możemy dostać w kilku kształtach np. serduszka. 

Jeśli lubicie tego typu gadżety to polecam!





Produkt mogłam przetestować dzięki uprzejmości Trusted Cosmetics.

Media społecznościowe:



piątek, 7 kwietnia 2017

Będzie słodko z Biolove.

Witajcie!

Dzisiaj, na zakończenie ciężkiego tygodnia zagunduje Wam słodki relaks. I bynajmniej nie będzie to uczta dla podniebienia, a dla naszego ciała.

Biolove to polska marka kosmetyków naturalnych dostępnych w sieci Kontigo. Sa one produkowane w tym samym zakładzie, co dobrze znane większości kosmetyki Nacomi.  Biolove to przede wszystkim świetne kule do kąpieli oraz produkty do pielęgnacji ciała w wielu niesamowitych zapachach. Coś dla siebie znajdą przede wszystkim fanki słodkich aromatów , ale jest także kawa czy zielona herbata.

Jakimś cudem udało mi się wyjść  z tego sklepu jedynie z dwoma owocowym peelingami oraz musem do ciała.  O peelingach kiedy indziej. Dzisiaj o musie w którym z miejsca się zakochałam.




Produkt znajduje się w standardowym plastikowym słoiczku z metalową nakrętką.  Na etykiecie kusi nas widok jeszcze ciepłego,  aromatycznego brownie.  Pojemność musu to 150ml ale jest ono niezwykle wydajne. I ten zapach. Poczujecie go, gdy tylko odkrecicie wieczko. Produkt pachnie takim świeżo upieczonym ciastem czekoladowym , ale bardzo mocno jest tutaj wyczuwalna pomarańcza.  Dzięki temu zapach jest orzeźwiający a nie ciężki i duszacy.
Bardzo podoba mi się konsystencja tego produktu. Jest ona stała , ale bardzo puszysta.  Pod wplywem ciepła dłoni zamienia się w olej. Niewielka ilość umożliwia posmarowanie całego ciała. Głównym składnikiem jest masło shea dlatego produkt jest bardzo tresciwy.  Polecam używać go na noc gdyż dosyć długo się wchłania i zostawia film na skórze.  Jednak mi to w ogóle nie przeszkadza gdyż rano budzę się ze świetnie nawilzona i pachnącą skórą. Mus Nie zawiera SLSow , PEGow, silikonow, parabenow,  konserwantów ani paraffiny. Dzieki temu nie oblepia skóry a nawilżenie nie jest złudne .

Nie lubię się balsamowac, a ten produkt zapewnia mi nawilżenie na kilka dni. Chociaż przyznam się Wam, że masaż skóry tym produktem to czysta przyjemność.

Znacie już kosmetyki Biolove?

Media społecznościowe:


wtorek, 4 kwietnia 2017

Co nowego? Marzec 2017

Hej!

W dzisiejszym poście chciałabym Wam zaprezentować nowości,  które trafiły do mnie w tamtym miesiącu. 

Na początku miesiąca skończyła mi się niespodziewanie moja pianka ze Skin79. 


W Biedronce za niewielkie pieniądze znalazłam piankę Tołpa Simply. 


Także w Biedronce znalazłam przepysznie pachnące żele pod prysznic Be Beauty Raspberry Vanilla i Choco Latte. Sama nie wiem, który bardziej mi się podoba.



W tym miesiącu najbardziej swoimi promocjami kusiła mnie drogeria Novaya. Skorzystałam z promocji na maski w płachcie i kupiłam 2 sztuki masek SPN.  Jedna była ze złotem,  a druga z czarną perłą.  Mówię o nich w czasie przeszłym , bo już obie trafiły do denka. 



Bardzo zaciekawiła mnie naturalna pasta do zębów. Obecnie moją ulubioną jest czarna Ecodenta. Niestety produkt LilaMai niezbyt przypadł mi do gustu, gdyż słabo odświeża oddech. Mam wrażenie takich oblepionych zębów, ale to może kwestia przyzwyczajenia.



W drogerii zauważyłam także gąbki konjac. Uwielbiam te z Yasumi. Tym razem wzięłam dwie z Mishy. Dla mnie jest wersja z białą glinką, a dla mojego męża z węglem



Piękna,  naturalna pomadka z Lily Lolo to zakup całkowicie spontaniczny. Mogliście o niej przeczytać w ostatnim poście. 







Skorzystałam także (z pomocą męża ) z akcji Testuj Dove i kupiłam dwa produkty za które później można dostać zwrot pieniędzy. Wybrałam szampon i odżywkę z serii Hair Advanced.



WSPÓŁPRACE :

Marzec to także sporo produktów uzyskanych w akcjach testerskich. 

Na Facebooku Bielenda udało mi się otrzymać bazę poprawiajaca koloryt skóry - Pearl Base.




Ponownie odezwał się do mnie portal wizaż.pl z propozycją testów. Tym razem otrzymałam aż trzy pełnowymiarowe maski Czysta Glinka L'Oreal oraz serum do rzęs Biotebal.






Natomiast z portalu Trusted Cosmetics przywedrowało do mnie urocze lusterko Peemer.



Ostatnią nowością  jest oczywiście zaproszenie na konferencję Meet Beauty. Bardzo się cieszę,  że będę mogła wziąć udział i spotkać się przynajmniej z niektórymi z Was.


To tyle z moich marcowych nowości.
O czym chcielibyście przeczytać w pierwszej kolejności?

Pozdrawiam
EMI


Media społecznościowe:

niedziela, 2 kwietnia 2017

Kolorowa niedziela - naturalnie 🌱

Hej!

Wiecie,  że  jestem ogromną fanką kosmetyków naturalnych. Chętnie używam ich do pielęgnacji twarzy , włosów i ciała.  Bardzo lubię także podklady i róże mineralne, które świetnie spisują się na mojej skórze.  Jednak nigdy dotąd nie miałam kosmetyków kolorowych tego typu. Zmieniło się to , gdy w drogerii Novaya znalazłam szafę Lily Lolo. Firma oprócz standardowych sypkich produktów mineralnych posiada również krem BB, tusz do rzęs oraz pomadki. Swoje testy postanowiłam zacząć od tej ostatniej grupy.




Z szerokiej gamy kolorów wybrałam delikatny odcień Romantic Rose. Jest to subtelny , różany kolor. Jest jasny , ale nie za jasny do mojej karnacji. Nie wyglądam w nim jak topielica co niestety często ma miejsce przy bardzo jasnych odcieniach takich typowych nudziakow. Kolor ten będzie idealnie pasował do lekkiego wiosennego makijażu , ale świetnie się sprawdzi także przy mocniejszym makijażu wieczorowym . 
Bardzo podoba mi się konsystencja tej pomadki. Głównym składnikiem jest tutaj olej rycynowy , wosk oraz lanolina. Szminka sunie po ustach niczym masełko.  Czuję się jakbym miała odżywczy,  nawilżający balsam na wargach.  I pomadka rzeczywiście tak działa.  Dzięki dużej zawartości olei i woskow zmiękcza i nawilża usta. Sprawia, że stają się gladsze i bardziej miękkie. Jej wykończenie jest błyszczące ale bez żadnych drobin. Oczywiście nie spodziewajmy się cudów jeśli chodzi o trwałość. Pomadka nie zastyga więc nie będzie tak trwała jak maty. Po jedzeniu czy piciu będziemy musieli ja poprawić. Natomiast dużym plusem jest to , że nie rozlewa się poza kontur ust i ładnie się z nich ściera. Ciekawa jestem jak zachowalby się ciemniejszy kolor.
Na pochwałę zasługuje również bardzo ładne opakowanie. Biało czarne z delikatnym logo jest kwintesencją minimalizmu i elegancji. To lubię. 
Podsumowując pomadka bardzo mi się spodobała i sprawiła , że mam ochotę na więcej. Na pewno kupię jeszcze inny kolor. Chętnie sprobowalabym tuszu do rzęs. 

 Może znacie naturalną kolorowke godną polecenia? Chętnie przetestuje ☺


Buziaki 💋

Emi



Media społecznościowe:


sobota, 1 kwietnia 2017

DENKO#4 MARZEC 2017

Witajcie!

Kolejny miesiąc minął nam w tempie ekspresowym. Dzisiaj już mamy kwiecień i święta Wielkanocne za pasem. W związku z tym, że pożegnaliśmy marzec , to jak co miesiąc pora wyrzucić zużyte produkty.
Jeśli chcecie wiedzieć, co mi się sprawdziło, a co nie zapraszam do czytania.

Świetny produkt.
Przeciętny
Uwaga Bubel!!!


1. Receptury Babuszki Agafii Balsam do włosów , Witaminowy Cytryniec. Balsam miał bardzo przyjemny, cytrusowy zapach. Ładnie je wygładzał. Jednak dla mnie był zdecydowanie zbyt lekki. Włosy mi się po nim puszyły i trudno było je okiełznać.
2. Vianek, odżywczy olejek do włosów. Tak , tak to był świetny produkt. Pachniał owocowo-cukierkowo , był gęsty i świetnie odżywiał włosy. Poza tym nie było problemu, żeby go z nich zmyć nawet delikatnym szamponem. Na pewno jeszcze do niego wrócę. Do szamponu z tej serii również. (RECENZJA)
3. Skin79, BB Cleasner. Bardzo dobra, skuteczna a zarazem delikatna pianka do zmywania twarzy. Świetnie radziła sobie z balsamem do demakijażu oraz z kremami BB. (RECENZJA)
4 Garnier, płyn micelarny do skóry suchej i wrażliwej. Bardzo dobry micel, robił co miał robić. Skutecznie zmywał makijaż, nie podrażniał. Aczkolwiek ja rzadko używam miceli do demakijażu. Mała buteleczka była idealna w podróży. (RECENZJA)
5. EcoSpa, ekologiczny hydrolat różany. Świetny produkt, może nie pachnie tak spektakularnie jak te drogeryjne mgiełki , ale jego działanie jest zdecydowanie lepsze. Na pewno wrócę do niego.
6. Vianek, nawilżający krem na noc. Bardzo przyjemny produkt o świetnym składzie. Niestety na noc był dla mnie zbyt lekki, za to idealnie nadawał się na dzień, pod makijaż. (RECENZJA)
7. Pharmaceris, serum z wit.C. Muszę koniecznie napisać recenzję tego produktu, gdyż było bardzo fajne. Niestety nie zauważyłam, aby jakoś mocno rozjaśniło przebarwienia. Ale ładnie rozświetlało i wygładzało buzię. Rano była ona taka wypoczęta.
8. Kiehl's tonik do twarzy. Lubię toniki w formie żelu, gdyż wygodnie można je wklepać w skórę i nie używać wacika. Tonik był dobry, ale można kupić takie o podobnym działaniu dużo taniej.(RECENZJA)
9. Nacomi, olej macadamia. Uwielbiam orzechy macadamia, a jak widać moje ciało i włosy uwielbia też olej z nich. Był on dosyć gęsty i o lekko orzechowym zapachu. Włosy i skóra po jego użyciu były miękkie i świetnie nawilżone. Używałam także na twarz i nie zrobił mi krzywdy. Dodatkowym atutem jest wygodna butelka z pompką.
10. Nacomi, glinka ghassoul. Bardzo lubię glinki Nacomi, gdyż są niedrogie , a przy tym bardzo skuteczne. Lubię tę formę maski, gdyż mogę do niej dodać to, czego aktualnie domaga się moja skóra: oleju, żelu aloesowego lub hialuronowego.


11,12. SPN maski w płachcie z wyciągiem z czarnej perły oraz złota. Bardzo fajne maski i jedne z tańszych. Obie wykonane są z przyjemnej bawełnianej tkaniny, która jest dobrze wycięta i dopasowuje się do kształtu twarzy. Esencja bardzo dobrze wsiąka w naszą skórę, a po 20 minutach jest ona świetnie nawilżona i odżywiona.
13. Holika Holika Juicy Mask Sheet z borówkami. Bardzo ładnie nawilżała i rozświetlała skórę. Chyba jeszcze nie spotkałam się z maską w płachcie , która by mnie zawiodła. No może ta od Garnier. (RECENZJA)
14. Bielenda Comfort+, Skarpety eksfoliujące. Do tej pory najbardziej lubiłam skarpetki L'biotica mimo, że próbowałam także kilka innych. Te z Bielendy naprawdę miło mnie zaskoczyły. Skóra zaczęła się złuszczać dosyć szybko , a stopy stały się gładkie i miękkie.
15. Sweet Bath, Pomarańczowe Orzeźwienie czyli przepiękna babeczka kąpielowa. Aż żal było ją wrzucać do wanny jednak moja ogromna ciekawość zwyciężyła. Zdecydowanie chcę więcej tych słodkości. (RECENZJA)
16. Quillibra , żel aloesowy. Bardzo lubię żele aloesowe, niestety ten za pierwszym razem mnie podrażnił. Położyłam go po zmyciu maski glinkowej i skóra strasznie mi się zaczerwieniła i zaczęła piec. Miałam obawy, że jestem uczulona na któryś ze składników. Całe szczęście, gdy nałożyłam go następnym razem nic takiego nie wystąpiło. Działanie było zadowalające, nawilżył i ukoił skórę.
17. Yasumi, gąbka konjac. To zdecydowanie najlepsze gąbki jakie miałam. Próbowałam innych odpowiedników z drogerii, ale to nie ta faktura. Gąbkę stosuję głównie do zmywania masek. Ale mój mąż ma taką z węglem i chętnie myje nią twarz.
18,19. Rossmann Rival de Loop, ampułki z Q10 i anti-anging. Kiedyś bardzo lubiłam te ampułki, często kupowałam te niebieskie nawilżające. Teraz ich konsystencja wydała mi sie dziwna i "zalepiająca" skórę. Chyba już do nich nie wrócę.


18. Jimmy Choo, perfumy. Tutaj ubolewam najbardziej, bo skończyły się moje ukochane perfumy. Nie był to łatwy zapach, wiem że nie każdemu się on może podobać. Dla mnie jest on wprost idealny,  dosyć ciężki i zmysłowy. Kupię jeszcze na pewno, aczkolwiek mam kilka innych flakoników do zużycia. (RECENZJA)
19. Irena Eris, ProVoke Radiance Fluid. Powiem Wam, że to jeden z lepszych drogeryjnych podkładów jaki miałam. Jest bardzo lekki i rozświetlający, ale bez drobinek brokatu. Bardzo ładnie wyglądał na buzi, najczęściej nawet go nie pudrowałam żeby nie niszczyć tego zdrowego efektu glow jaki tworzył. 
20. Inglot, rozcieńczalnik do lakierów. Kupiłam go kiedyś i wystarczył mi na bardzo długo. Wystarczyła 1-2 kropelki aby przywrócić zgęstniałemu lakierowi nowe życie. Nie kupię go, gdyż głównie używam lakierów hybrydowych.
21. Manhattan Soft Matt. Jedne z pierwszych matowych pomadek na naszym rynku. Bardzo ją lubiłam za ten przepiękny czerwony mat oraz komfort noszenia na ustach. chociaż miałam ją bardzo długo to nie mogłam się z nią rozstać. W końcu los sam zdecydował , gdyż upadła mi i popękała buteleczka.
22. Maybelline, Eye studio lasting drama. Czarny eyeliner w żelu. Bardzo go lubiłam, był w zestawie z pędzelkiem , który naprawdę dawał radę. Łatwo robiło się nim kreski, był trwały, nie odbijał się na górnej powiece. Natomiast nie polecam Wam tego samego eyelinera , ale w kolorze fioletowym. Jest okropnie tępy i trudno się nim pracuje.
23. Meybelline , Color Tattoo, 40 Permanent Toupe. Kupiłam go z zamiarem malowania brwi i niestety bardzo rzadko używałam. To prawda , bardzo długo się trzyma, jest wodoodporny. To świetny produkt, ale kolor był niestety dla mnie zbyt zimny. Gdy zmieniłam kolor włosów na miedziany to postanowiłam definitywnie się z nim rozstać. 


24. SeeSee Mineral Body Butter. Bardzo specyficzny produkt, miał gęstą konsystencję i bardzo długo się wchłaniał. Działanie było w porządku, ale niestety nie podobał mi się jego łazienkowy zapach. Zużyłam głównie do stóp. (RECENZJA)
25. FitoKosmetyk, biała glinka krymska. Białe glinki są moimi ulubionymi. Są bardzo delikatne, nie wysuszają skóry a przy tym bardzo ładnie ją nawilżają. Z tej serii miałam też glinkę błękitną i również była bardzo dobra.

I to już wszystkie kosmetyki, które udało mi się zużyć. Bardzo się cieszę, że znowu tyle rzeczy z moich zapasów udało mi się wykończyć. Tym bardziej , że w marcu trochę mi ich przybyło.

Pozdrawiam
EMI

Media społecznościowe: