Przepraszam Was za tą długą nieobecność, ale ostatnio tyle się dzieje w moim życiu, że blog musiał zejść na ten czas na dalszy plan. Ale już wszystko sobie przeorganizowałam i zmobilizowana wracam do Was.
Kontynuując swoją spowiedź kosmetoholiczki wracam z kolejnym postem na temat moich kosmetycznych zapasów. Tym razem będzie to pielęgnacja twarzy. To, co lubię najbardziej i czemu poświęcam największą ilość czasu.
KREMY
Holika Holika krem Lazy&Joy oraz cushion z SPF 50+++ otrzymałam w pudełku Asian Box (Recenzja) Krem Lazy&Joy miał bardzo specyficzną konsystencję, znajdowały się w nim takie żółte kuleczki, które rozpuszczały się pod naciskiem dłoni. Krem bardzo dobrze się wchłaniał i pozostawiał skórę mocno wygładzoną. Podobał mi się i być może w przyszłości do niego wrócę. Krem z filtrem przeciwsłonecznym jest zamknięty w uroczym cushionie z lusterkiem. To idealne rozwiązanie do letniej torebki. Sam krem nadaje się także pod makijaż. Nie bieli skóry i nie zostawia mocno tłustej warstwy. Miałam go na wyjeździe w Izraelu i nawet na pustyni sprawdził się świetnie! MIYA Call Me Later to krem z masłem shea. Jest bardzo gęsty i treściwy, ale mimo wszystko szybko się wchłania. Delikatnie pachnie. Ma naturalny, bardzo prosty skład. To dobry, podstawowy krem dla osób które mają niewymagającą cerę - bardzo podoba się mojemu mężowi i on chętnie go używa. Lotion Snail Bee High Control z Bentona bardzo mnie rozczarował. Nie jest to zły kosmetyk. Dobrze się wchłania, coś tam nawilża, nie zapycha, ale spodziewałam się czegoś więcej. Dobrze sprawdza się na dzień. Na noc to jednak za mało. Krem Bandi Hydro Control to mała tubeczka, która towarzyszy mi w torbie sportowej. Trudno mi coś więcej powiedzieć, gdyż używałam go zaledwie kilka razy. Jeśli to ten sam krem, który miałam kiedyś w opakowaniu air-less (mam wrażenie, że nazwa jest ta sama) to tamten świetnie się u mnie sprawdził. Muszę go wystawić do łazienki i używać częściej. Kremy Bandi C-White, Cosnature z solanką i rumiankiem oraz Soraya Ideal Beauty cały czas czekają na swoją kolej.
SERUM
Bielenda Super Power Mezo Serum z kwasem migdałowym. To moje ulubione serum z kwasami dostępne w drogerii. Robię sobie nim kurację po lecie, aby rozjaśnić przebarwienia i odświeżyć cerę. Świetnie się u mnie sprawdziło, gdy miałam problem z wypryskami. Evree Magic Rose to już serum olejowe. Moja skora bardzo lubi się z olejem różanym i chętnie do niego wracam. Senelle serum rewitalizujace było moim hitem stycznia. Skóra była po nim idealnie nawilzona i miękka. Oj na pewno do niego wrócę. Serum z retinolem z LabOne oddałam mamie, gdyż nie miałam gdzie już go wpleść w pielęgnację a miał termin jedynie do lipca tego roku. Lirene z witaminami C+D jest jeszcze szczelnie zamknięte i czeka na swoją kolejkę.
PEELING
Senelle peeling do twarzy to zdecydowanie najlepszy peeling do twarzy jaki dotychczas miałam. Dobrze zluszczal martwy naskórek, a zawartość masel i olei odzywiala skórę. Zawsze zostawiłam fo na kilka minut jak maskę i dopiero później robiłam masaż. Zastępca jest peeling z Vianek. Niestety nie jestem w stanie jeszcze nic na jego temat powiedzieć, bo jeszcze go nie używałam.
TONIK
Esencje witaminowe z Bielendy to chyba jeden z ich lepszych kosmetyków. Mają przyjemne składy i świetne działanie. Niestety chyba zostały wycofane ze sprzedaży. Będąc korzyści Rossmannie natrafiłam na cenę na do widzenia i zrobiłam sobie zapas. Co ciekawe esencja z fitratem z drożdży , do cery mieszanej sprawdziła mi się dużo lepiej niż wersja do skóry suchej. Benton Aloe BHA skin toner bardzo fajnie przygotowuje skórę do dalszej pielęgnacji, zluszcza ja i delikatnie nawilża. Następnym razem wybiorę jednak coś z mniejszą ilością alkoholu. Biochemia Urody esencja nawilzajaca. Tak! Ten produkt to strzał w 10. Esencje składa się z soku aloesowego oraz prowitaminy B5. Świetnie nawiązała skórę. Sprawdziła się rewelacyjnie w metodzie 7 skin.
OCZYSZCZANIE
Garnier płyn micelarny - rzadko robię demakijaż plynami micelarnymi, gdyż moja skóra źle znosi pocieranie wacikami. Ale zawsze taki płyn mam, gdy potrzebuję coś na szybko zmyć. Najczęściej demakijaż robię olejami i cały czas szukam idealnego produktu. Niestety olejek MIYA nie do końca spełnił moje oczekiwania. Z makijażem radził sobie dobrze, ale jego samego trudno było później domyc z twarzy. Obecnie mam balsamy z Czarszki, które okazały się rewelacyjne! Drugim etapem demakijażu jest zmycie oleju i tutaj moim ulubionym produktem jest mydlo Aleppo. Miałem już wiele pianek i żeli jednak zawsze wracam właśnie do tego naturalnego mydła. Moje ma 12% oleju laurowego .
ŻELE DO TWARZY
Rano preferuję bardzo delikatne mycie twarzy, gdyż mam cerę suchą i nie chcę jeszcze dodatkowo jej wymuszać. Często przecieram twarz jedynie tonikiem. Natomiast bardzo polubiłam się z żelem Tolpa. Ma on delikatną konsystencję, w ogóle się nie pieni a skóra nie jest po jego użyciu sciagnieta. Ma on konsystencję podobną do gęstego kwasu hialuronowego. Żelu z Marion z węglem aktywnym trochę się obawiam. Głównie dlatego, że ten składnik ns działanie mocno oczyszczające. Dam mi na pewno szansę bo jak widzicie nie mam nic innego.
MASECZKI
Nie raz już Wam wspominałam, że ze mnie to taka maseczkowa królowa. Uwielbiam je w każdej postaci. Zarówno te do własnej roboty jak i gotowe, w plachcie lub w kremie. Muszę przyznać, że mój maseczkowa arsenał został mocno wyczerpany i zużycia świetnie mi idą. Maska sandalowa z Khadi zaskoczyła mnie swoim działaniem. Chętnie jeszcze kiedyś po nią sięgnę. Obecnie w tej puszczę trzymam zieloną glinke, ale dosyć rzadko sięgam po ten rodzaj. Jest ona dla mnie zwyczajnie zbyt mocna. Dużo lepiej sprawdza mi się glinka czerwona . Do glinek zawsze dodaje olej, który zapobiega wysychaniu glinki i odżywia skórę. Moim ulubionym jest rokitnikowy. Na zdjeciu widzicie tez olejki eteryczne: z drzewa herbacianego i z drzewa różanego. Ten pierwszy sprawdza się dobrze punktowo na wypryski. Oba jednak najczęściej stosuje nie ns twarz, a wkraplam do wody do kerchera kiedy sprzątam mieszkanie. Dają piękny zapach i działają antybakteryjne.
Z maseczek gotowych chętnie wracam do tych z Ziaji. Wiem ze mają kiepski skład ale naprawdę je lubię. Z dużo lepszym składem sa maski Vianka. Muszę koniecznie przetestować pozostałe warianty. W Biedronce często pojawiają się maski Purederm. Te widoczne na zdjęciu były naprawdę fajne, ale z łaskami tej firmy bywa niestety różnie. Bardzo rozczarowany mnie żelowe maski Efektima. Było tam tak dużo tej esencji. Maska w niej plywala a po zdjęciu ze skóry wcale nie było czuć jakiegoś ekstra nawilżenia. Dużo tej esencji się marnowalo a sam płat bardzo zjeżdża że skóry.
I to już wszystkie produkty, które aktualnie posiadam. Jestem ciekawa jak sytuacja na się u Was? Jesteście minimalistkami, czy macie rozbudowaną pielęgnację twarzy?
EMI 💋
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i wyrażenie swojego zdania :) Jeśli Ci się u mnie spodobało, dodaj bloga do obserwowanych i daj mi znać w komentarzu- z przyjemnością odwdzięczę się tym samym.
Zostawiając komentarz zgadzasz się z Polityką Prywatności.
Do zobaczenia !