Hej !
Ostatnio było o produktach, które przybyły do mojej kosmetyczki, jeśli jeszcze nie czytaliście to możecie przeczytac o Nowościach w PIELĘGNACJI oraz KOLORÓWCE.
Nadszedł więc czas na pozbycie się zużytych opakowań. Wiem, że bardzo lubicie tego typu posty więc przybywam z denkiem z ostatniego miesiąca.
Mydło Solankowe White Flowers otrzymałam na wiosennym spotkaniu Nature of Woman. Okazało się świetnym żelem pod prysznic. Bardzo fajnie się pieniło i nie wysuszało skóry. Co więcej zdarzyło mi się także nim myć twarz po demakijażu olejkiem (zabrakło mi żelu, pianki) i byłam tutaj bardzo pozytywnie zaskoczona. Mydełko świetnie wysuszyło wszelkie wypryski, które miałam na brodzie. Cera była dobrze oczyszczona, ale nie wysuszona, ani ściągnięta. Ale oczywiście czym byśmy cery nie myli nakładamy później tonik i krem.
Naturativ Revitalising Body Scrub był bardzo dziwnym produktem. Kosnsytencja była gęsta, maślana. Drobinek było sporo i produkt dobrze złuszczał martwy naskórek. Natomiast mam wrażenie, że zbyt dużo jest w nim tej fazy olejowej/maślanej gdyż na skórze po użyciu zostawała tłusta i nieprzyjemna warstwa. Było to uczucie jakbym uzywała peelingu na parafinie. Oczywiście jest to produkt naturalny i nie posiada jej w składzie, ale jednak nie podobało mi się to uczucie. Zazwyczaj po jego użyciu musiałam się jeszcze umyć żelem. Dodatkowym minusem jak dla mnie był zapach - nie czułam praktycznie w ogóle żurawiny, był on bardzo cytrusowy. Jak dla mnie zbyt bardzo przypominał odświeżacze do toalety.
Próbkę kremu na słońce PHENOME SPF 30 dostałam od koleżanki. Był on bardzo fajny, odlewka starczyła mi na kilka użyć. Gęsty krem dosyć przyjemnie się rozsmarowywał, jak to filtry mineralne pozostawiał białą warstwę, ale nie było to nic czego nie możnaby było wpracować lub przykryć podkładem. Mimo, że był dosyć tłusty to fajnie sprawdził mi się pod makijażem, szczególnie tym mineralnym.
IOSSI Aksamitna Róża to bardzo fajny krem nawilżający, którego miniaturkę kupiłam na tegorocznych targach Ekocuda. Nie jest to bardzo gęsty, tłusty krem a mimo wszystko bardzo przyjemnie nawilża i natłuszcza skórę. Dobrze się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Jedynym jego minusem może być intensywny różano-ziołowy zapach.
POLNY WARKOCZ Nawilżająca esencja z mleczkiem pszczelim. Z mazidłem tej marki niestety nie bardzo się polubilam, gdyż było dla mnie niestety zbyt tłuste. Natomiast esencja okazała się bardzo fajna i mocno nawilżająca. Jest to taki trochę bardziej gęsty tonik. Ale bardzo fajnie się dozował poprzez atomizer. Świetnie mi się sprawdził w metodzie 7 skin. W te upały używałam rano kilku warstw i już nie musialam nakładać żadnego kremu.
W denku znalazło się także kilka kosmetyków kolorowych z czego niezmiernie się cieszę:
L'OREAL True Match to zdecydowanie mój ulubiony podkład drogeryjny. Ma on bardzo przyjemne krycie, które określiłabym jako średnie. Bardzo ładnie prezentuje się na mojej skórze, gdyż nie jest ani zbyt mocno matowy, ale też nie bardzo błyszczący. Spokojnie moge przy nim nie używać pudru, a twarz wyglada na lekko zmatowioną. Nie jest również ciężki, nie tworzy efektu maski. Dla mnie to taki podkład do większego makijażu więc jego zużywanie zajęło mi sporo czasu.
PAESE DD cream to zdecydowanie moje odkrycie ostatnich miesięcy. Jak na krem DD miał naprawdę bardzo przyzwoite krycie i świetliste, zdrowe wykończenie. Przypudrowana lekkim, transparentnym pudrem cera wygladala bardzo zdrowo i świeżo . kiedy miałam ochotę na lekki, naprawdęminimalistyczny makijaż to w ogóle go nie pudrowałam, nakładam jedynie tusz do rzęs, rozświetlacz i róż w płynie, błyszczyk i normalnie dziewczyna o 10 lat młodsza ;) Na pewno kupię pełne opakowanie.
FELICEA Naturalna mascara z silikonową szczoteczką. Pisałam już o niej na moim Instagramie. Mimo, że szczoteczka zapowiadała się bardzo dobrze to sam tusz niestety bardzo mnie rozczarował. A to dlatego, że nie dawał żadnego efektu na rzęsach. Na początku, gdy mascara była jeszcze mokra wyglądało to jakbym nałozyła po prostu bezbarwną odżywkę. Rzęsy były jedynie lekko przyciemnione i wydłuzone. Dałam jej czas, aby zgęstniała, ale i tak trzeba było nałożyć solidną ilość warstw (4-5) aby było cokolwiek widać. Produkt dla fanów bardzo delikatnego makijażu, może dla młodszych nastolatek, które zaczynają się malować, ale ich makijaż nie może być zbyt rzucający się w oczy np w szkole (chociaż teraz w szkole to chyba wsystko można :/ )
Za to bardzo pozytywnie zaskoczył mnie tusz JOANNA MULTI LASHES. Niby zawiera w sobie czynnik stymulujący wzrost rzęs, ale akurat tego działania nie zauważyłam. Natomiast ma bardzo wygodną, silikonową szczoteczkę która ładnie rozdziela rzęsy. Po jego użyciu są one wydłużone i lekko pogrubione. Może nie jest to efekt dla fanów sztucznych rzęs, ale jak najbardziej podobał mi się do takiego codziennego, delikatnego makijażu.
DELIA Creamy Eyebrow Mascara to zdecydowanie mój ulubiony produkt tego typu. Moje brwi są dosyć gęste i ciemne jak na blondynkę więc nie potrzebuję jakoś mocno ich wyrysowywać. Na co dzień najczęsciej korzystam właśnie z kolorowego tuszu do brwi. Ten miał dla mnie idealny kolor, szczoteczka była matutka i precyzyjna więc fajnie można było przeczesać nawet końcówkę brwi. Na pewno kupię ponownie.
I to już całe moje denko. Nie jest tego może jakaś zatrważająca ilość, ale moje zapasy bardzo się skurczyły ostatnimi czasy. Nie kupuję już tyle co kiedyś, nie otwieram kilku produktów z danej kategorii na raz to i zużywanie idzie mi trochę wolniej. Najważniejsze, że do przodu :)
Jestem bardzo ciekawa jaki świetny produkt lub jaki beznadziejny ostatnio mieliście okazję używać?