Witajcie serdecznie!
Czy tak jak ja macie problem z organizacją kosmetyków kolorowych? U mnie największym problemem jest to, że mam sporo kosmetyków pojedyńczych o których po prostu zapominam. Przy porządkach, oczywiście stwierdzam "Mam taki ładny cień/róż/rozświetlacz a wcale go nie używam" , ale potem i tak coś innego wpada mi w łapki. Dlatego postanowiłam to, co się da przetransferować do jednej palety. W ten sposób mam wiele produktów pod ręką. Jako paletę wybrałam tę magnetyczną od VIPERA MAGNETIC PLAY ZONE. Wybrałam tę największą.
Paleta jest wykonana z solidnego plastiku. Pokrywka jest matowo - przeźroczysta dzięki czemu widzimy, co dana paleta zawiera. Magnes jest mocny i dobrze przytrzymuje metalowe elementy. Pamiętajcie jednak, że nie wszystkie kosmetyki są w metalowych osłonkach. Niektóre są z aluminium i nie będą się trzymać. Rozwiązaniem jest jednak arkusz magnetyczny, który można kupić na allegro za ok 2 zł. Kawałki takiego arkusza poprzyklejałam na kropelkę do kosmetyków , które nie chciały się trzymać. Pamiętajcie tylko, aby ostrożnie wydobywać kosmetyki z ich pierwotnych opakowań. Najlepiej dobrze rozgrzać denko (tak aby klej się rozpuścił) np. na prostownicy do włosów. Jak widzicie u mnie trochę ucierpiał róż z Ladycode, ale jest go już naprawdę niewiele i zwyczajnie popękał.
Najważniejsze jest to, że osiągnęłam zamierzony efekt. W paletce mam kilka cieni, rozświetlacze oraz róże do policzków. Do tego puder matujący i bronzer. A także znalazł się korektor z Grashki, którego w ogóle do tej pory nie używałam. Praktycznie wszystko po ręką. I naprawdę używam różnych kosmetyków wymiennie :) Poza tym to ogromna oszczędność miejsca.
Zresztą sami zobaczcie ile kosmetyków udało mi się wepchnąć do tej paletki (a jest przecież jeszcze trochę miejsca ;) )
A Wy jakie macie patenty na minimalizację miejsca zajmowanego przez wasze kosmetyki?
Pozdrawiam!
EMI
Naprawdę fajnie to wygląda, pewnie sama wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńpolecam! :)
UsuńJa jakoś nie jestem zwolenniczką palet magnetycznych, szczególnie takich dużych ;]
OdpowiedzUsuńTa akurat paleta jest do użytku domowego, świetnie mi się mieści w szufladzie i jestem w stanie wykonać nią cały makijaż dzienny. Gdy wyjeżdżam to zabieram mniejsze paletki. Zawsze tez mogę potrzebne produkty z niej przełożyć do mniejszej.
UsuńŚwietna sprawa :) Chyba zrobię tak samo :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to duża oszczędność miejsca i czasu, gdyż już nie muszę szukać poszczególnych kosmetyków.
UsuńWidzę, że wiele firm idzie za inglotem :)
OdpowiedzUsuńOj tak, jest bardzo duży wybór tego typu produktów.
Usuńtaka paleta przydałaby mi się na walające się wszędzie pojedyncze cienie :) jednak takie produkty jak róże, pudry zostawiłabym w spokoju :D
OdpowiedzUsuńJa takich pojedynczych cieni mam stosunkowo niedużo. Np te z Kiko nie dadzą się przenieść , bo są na takiej delikatnej siateczce , a nie w blaszce. Opakowanie Stay Matte i bronzera z Kobo po prostu mi się rozpadły (wieczko) więc bezpieczniej było je przełożyć do tej palety. Rozświetlacz z MUR rzadko używam i jego obecność tutaj ma mnie do tego zmobilizować.
UsuńMarzy mi się paleta magnetyczna, miałabym w niej wszystkie ulubione cienie w jednym miejscu :)
OdpowiedzUsuńPolecam, wybór jest naprawdę duży. Wiele firm obecnie takie posiada.
UsuńNie jestem maniakiem makijażowym a jednak w kosmetyczce miejsca brakuje. Mam tylko same potrzebne rzeczy! :-D Skorzystałam z pudełeczek po beglossy ale taka paleta magnetyczna też by się przydała.. :-)
OdpowiedzUsuńTa paleta jest wygodna ponieważ jest dużo cieńsza niż Box-y kosmetyczne. Mam tez taką samoróbkę - wywaliłam beznadziejne cienie W7 In The Buff i wyłożyłam denko arkuszem magnetycznym. Mała i poręczna, w sam raz na wyjazdy :)
UsuńNie wiem dlaczego, ale taka paleta nie do końca mnie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo polubiłam takie rozwiązanie, nareszcie używam różu z Inglota o którym normalnie zapominałam.
UsuńŚwietna paletka, bardzo podobają mi się takie rozwiązania :-) kuszą mnie z-palette :-) ja mam jedną paletkę magnetyczną na ciebie z Inglota i dobrze sprawuje się już od kilku lat :-)
OdpowiedzUsuńJa z Inglota mam tylko taką małą kasetkę z wyznaczonymi miejscami na cienie. Takie puste pole jest dużo wygodniejsze do zagospodarowania.
Usuńsama muszę zainwestować w taką paletkę , choć nie mam wielu cieni w takiej postaci ;)
OdpowiedzUsuńJak widac u mnie cieni pojedynczych też jest tylko kilka. Ale przełożyłam tam produkty, które miały zniszczone (słabe) opakowania: puder Stay Matte, bronzer Kobo czy rozswietlacz Lovely.
UsuńA ja mam tak mało cieni ... ;)
OdpowiedzUsuńJak widać nie tylko cienie można tam wpakować :)
UsuńCałkiem fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię takich przekładanek, bo zawsze coś uszkodzę ;)
OdpowiedzUsuńMi się uszkodził tylko róż z biedronki, ale on już był bardzo mocno zdenkowany i po prostu cienki.
UsuńŚwietny patent! WOW! :) good thinking
OdpowiedzUsuńJak wyjelas bronzer Kobo? :)
OdpowiedzUsuńTe metalowe formy w których jest puder są najczęściej przyklejania do plastikowego opakowania. Podgrzej denko opakowania. Ja po prostu włączyłam prostownice i na niej położyłam bronzer na kilka minut. Potem lekko podwazylam metalowym pilniczkiem ( ma czubek). Uwaga tylko bo metal może się mocno rozgrzać i można się sparzyć. Ponadto trzeba uważać przy odklejaniu. Rób to delikatnie gdyż puder może popekac zwłaszcza gdy jest już wgłębienie i jest cienki np na środku.
Usuń