czerwca 30, 2018

HIT CZERWCA! - BARTOS APPLE QUEEN krem z komórkami macierzystymi jabłoni domowej

HIT CZERWCA! - BARTOS APPLE QUEEN krem z komórkami macierzystymi jabłoni domowej
Hej!

Witam Was w ten sobotni poranek znad filiżanki gorącej herbaty pitej na balkonie. Jest tak cicho, spokojnie, osiedle się jeszcze nie obudziło więc można spokojnie popracować. W tych sielskich - anielskich warunkach powracam do Was z HITEM MIESIĄCA. Tym razem okazał się nim krem, który poznałam dzięki ostatniej edycji Meet Beauty. Tym bardziej jest mi miło o tym pisać, bo jest to krem naszej rodzimej, polskiej marki BARTOS COSMETICS. Na chwilę obecną marka jest młoda i ma w swoim asortymencie trzy kosmetyki, ale mam ogromną nadzieję, że będzie się prężnie rozwijała.



W moje ręce trafił krem APPLE QUENN - Krem odmładzający o działaniu serum polecany dla skóry suchej i normalnej, także dla cer dojrzałych i wymagających oraz dla osób z Hashimoto bądź z nietolerancją glutenu. Dzięki zawartym roślinnym komórkom macierzystym z jabłoni domowej, odnawia skórę na poziomie komórkowym. Ekstrakt z czerwonej koniczyny działa przeciwstarzeniowo i poprawia elastyczność skóry. Kwas hialuronowy głęboko nawilża. Na bazie soku z liści aloesu, który koi i goi podrażnienia. Ponadto zawiera m.in. witaminy B5, B3 i E oraz olej arganowy, avocado, monoi, masło waniliowe, aby w pełni zadbać o wszystkie potrzeby Twojej skóry. Bez perfum i olejków eterycznych, dlatego stosujemy również jako krem pod oczy. Opakowanie typu air-less z nowoczesną pompką zabezpiecza produkt przed dostępem powietrza. Zużywamy krem, aż do samego końca.

Skład/ INCI :Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Caprylic / Capric Trigliceride, Glycerin, Persea Gratissima Oil*, Helianthus Annuus Seed Oil*, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Cocos Nucifera Oil, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil*, Niacinamide, Panthenol, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate, Hydrogenated Vegetable Oil, Tocopheryl Acetate, Olea Europaea Fruit Oil, Trifolium Pratense Extract, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Malus Domestica Leaf Cell Extract, Citric Acid, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Vanilla Planifolia (Vanilla) Oil, Gardenia Tahitensis Flower Extract, Tocopherol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate. *z ekologicznych upraw.



Bardzo się cieszę, że dostałam właśnie tę wersję kremu. Moja skóra niestety ma tendencję do przesuszania się, szczególnie na policzkach i w okolicach nosa. Często trudno było mi ją odpowiednio nawilżyć, musiałam stosować kilkuwarstwową pielęgnację - za czym przyznam się szczerze nie bardzo przepadam. Czuję wówczas na cerze taką grubą warstwę kosmetyków, co nie do końca mi odpowiada. Natomiast krem Bartos jest naszpikowany substancjami nawilżającymi. Jest on skomponowany na bazie soku z liści aloesu (Aloe Barbadensis Leaf Juice), który działa przeciwzapalnie i odkażająco. Znajdziemy także glicerynę oraz kompleks kwasu hialuronowego (Hydrolyzed Hyaluronic Acid), które odpowiadają właśnie za to nawilżenie naskórka. Tytułowe komórki macierzyste jabłoni domowej (Malus Domestica Leaf Cell Extract) chronią skórę przed starzeniem i przywracają zdolność samoregeneracji i odnowy biologicznej oraz odbudowy zniszczonych z wiekiem struktur. Dodatkowo, zawarte kwasy owocowe zapewniają skórze blask i młody wygląd. Mamy tutaj jeszcze ekstrakt z koniczyny czerwonej (Trifolium Pratense Extract) pobudzający fibroblasty (komórki skóry odpowiedzialne za jej elastyczność i sprężystość) do syntezy kolagenu i elastyny. Wykazuje działanie antyoksydacyjne, antybakteryjne i regulujące nadmierne wydzielanie łoju. Dzięki właściwościom przeciwzapalnym, przyspiesza gojenie podrażnień. Całość uzupełniają wartościowe oleje takie jak avocado (Persea Gratissima Oil), babassu (Orbignya Seed Oil), czy z kwiatu gardenii tahitańskiej (Gardenia Tahitensis Flower Extract) które domykają nawilżenie oraz natłuszczają skórę.  Mamy także odżywcze masło shea (Butyrospermum Parkii Butter).




Jak widzicie skład jest bardzo bogaty i treściwy. W obecnej chwili używam tego kremu zarówno rano jak i wieczorem wklepując go w skórę lekko zwilżoną tonikiem z Cossi Fulleren. Tak jak sugeruje producent niewielką ilość wklepuję także w okolice pod oczami. Krem nie zawiera ani substancji zapachowych ani olejków eterycznych dzięki czemu nie podrażnia tej wrażliwej okolicy. Zapach jest odrobinę specyficzny - typowy dla kosmetyków naturalnych. Ale jest to zapach bardzo delikatny i nieprzeszkadzający w użytkowaniu.

Taka minimalna pielęgnacja jest dla mnie idealna: zajmuje niewiele czasu, a skóra nie jest obciążona. Jednocześnie jest bardzo dobrze nawilżona, jakby wypchnięta od środka. Rzadko się teraz maluję i cały dzień czuję to świetne nawilżenie na twarzy. Cudowne uczucie, bez ściągnięcia, czy napięcia skóry. Jednocześnie przy tych upałach krem nie wyświeca mi się mocno na twarzy. Przetestowała  go także moja mama, która ma cerę dojrzałą, bardzo suchą (moja to pikuś) i na dodatek wrażliwą, naczynkową. Moje wszelkie próby przekonania jej do naturalnej pielęgnacji były chybione, bo bardzo lubi to uczucie tłustości, które daje jej parafina (ulubiony krem -  o zgrozo - Bambino!) Tutaj dzięki bogatemu składowi, mamy to poczucie ochrony skóry (tej nieco tłustej warstewki), ale nie jest to nieprzenikalna warstwa, ale taka która daje naszej cerze także odżywienie i nawilżenie.

Dużym plusem produktu jest jego estetyczne opakowanie z motywem kwiatowym. Poza tym jest ono bardzo unikatowe. Mamy tutaj pompkę airless - bardzo higieniczne i ekonomiczne rozwiązanie. Pompka dozuje odpowiednią ilość produktu - rano spokojnie starcza mi jedna pompka, wieczorem nakładam dwie. Minusem tej pompki może być to, że krem zasycha na wierzchu i może ją przytykać - wówczas strzela. Ja jednak po każdym użyciu przecieram ją papierem lub chusteczką.

Muszę przyznać, że marka Bartos bardzo u mnie zaplusowała i z niecierpliwością czekam na dalszy ich rozwój i mam nadzieję nowe kosmetyki. W asortymencie jest jeszcze płyn micelarny oraz krem do skóry tłustej i mieszanej Ruby Vine - obszerną jego recenzję znajdziecie u Anetki : www.cosmeticosmos.pl Serdecznie Was do niej zapraszam.

A tymczasem życzę udanego weekendu!

Emi


czerwca 27, 2018

Szungit - siła kamienia z kosmosu.

Szungit - siła kamienia z kosmosu.
Czy wiecie, co to jest szungit? Ja do niedawna nie wiedziałam. Szungit jest specyficzną odmianą węgla. Jego najbardziej szlachetne złoża potrafią mieć 95-99% tego pierwiastka. W swojej konsystencji nieco przypomina grafit. Specyficzne uporządkowanie atomów węgla nadaje mu specyficzne właściwości.  Ma na przykład właściwości chroniące przed promieniowaniem. Kamyki szungitu mogą działać ochronnie przed promieniowaniem elektromagnetycznym np z telefonu komórkowego.

Szungit pochodzi z Rosji, z Karelii. Na jej terenie znajdują się złoża tego minerału. Tak naprawdę nie odkryto skąd się tam wzięły. Najprawdopodobniej powstały ze złóż alg lub dotarły do ziemi razem z meteorytem - prosto z kosmosu przed milionami lat. W Karelii powstały liczne uzdrowiska, które słyną z leczniczych wód. Co ciekawe w tych regionach właściwości szungitu znane są od 300 lat. Natomiast dopiero niedawno podjęto badania na udowodnienie tych właściwości i wprowadzenie szungitu do przemysłu kosmetycznego.

Cząsteczkami, które budują szungit i są odpowiedzialne za jego niesamowite właściwości są fullereny. Najbardziej stabilnym jest fulleren C-60, czyli zbudowany z 60 atomów węgla. Swoją budową przypomina mikroskopijną piłkę piłkarską. To właśnie dzięki fullerenom szungit ma duże właściwości antyoksydacyjne , zwalcza wolne rodniki, a tym samym działa po prostu przeciwstarzeniowo.

Właściwości zdrowotne fulerenów:
  • bardzo silny antyoksydant
  • normalizuje metabolizm komórkowy
  • regeneruje komórki
  • normalizuje procesy nerwowe
  • zwiększa odporność na stres
  • ma działanie przeciwzapalne oraz antyhistaminowe
  • łagodzi choroby alergiczne
  • oczyszcza i strukturyzuje wodę (w tym wodę w naszym organizmie)
  • poprawia wzrost warzyw i roślin




Właściwości fullerenów zostały wykorzystane w kosmetykach marki Cossi Fulleren. Na pewno większość z Was kojarzy firmę Cossi, producenta rewelacyjnych maseczek Rapan Beauty. Ku mojemu zadowoleniu firma zwiększa swój asortyment i wprowadza innowacyjne produkty kosmetyczne. Na spotkaniu Nature Of Woman miałam okazję poznać kosmetyki tej marki oraz przetestować w domu trzy z nich: peeling egzotyczny, tonik kojąco-nawilżający oraz olejek upiększający. Używanie tych kosmetyków było dla mnie naprawdę ogromną przyjemnością.

Szungit w kosmetykach Cossi Fulleren

olejek upiększający

Olejek upiększający:  Caprylic/Capric Triglicerides, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Carapa Guaianensis Seed Oil, Schinziophyton Rautanenii Kernel Oil, Corylus Avellana (Hazel) Seed Oil, Parfum, Tocopherol, Olus Oil, Fullerene C-60.

Olejek jest zamknięty w bardzo zgrabnej buteleczce z atomizerem, który do końca działa bez zarzutu. Produkt ma bardzo przyjemny zapach - mi osobiście kojarzy się z jakąś owocową gumą do żucia. Jest to zapach dosyć intensywny ( produkt jest perfumowany), ale nie uciążliwy. Mi najprzyjemniej używało się tego olejku po prysznicu, na jeszcze wilgotną skórę. Po chwili delikatnie osuszałam skórę ręcznikiem. Po takiej procedurze była ona bardzo miękka i idealnie nawilżona. Głównym składnikiem olejku jest emolient tłusty (Caprylic/Capric Triglicerides ) który tworzy na powierzchni skóry ochronną warstwę zapobiegającą odparowywaniu wilgoci. Rzeczywiście ta warstwa jest wyczuwalna na skórze, ale nie jest ona lepka ani tłusta. Nawet teraz, latem mi ona nie przeszkadzała. Dalej w składzie znajdziemy kilka olei, które pielęgnują naszą skórę. Dzięki takiej mieszance naprawdę czułam mocne nawilżenie skóry na długi czas. No i ten piękny zapach, który utrzymywał się na skórze. 

Tonik kojąco-nawilżający


Tonik kojąco-nawilżający: Aqua, Glycerin, Sodium Benzoate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Potassium Sorbate, Calendula Officinalis Flower Extract, Lentinus Edodes Extract, Tremella Fuciformis (Mushroom) Extract, Moonstone Extract, Citric Acid, Zinc PCA, Copper PCA, Fullerene C-60, Benzyl Benzoate, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene.     

Tonik, również jest zamknięty w buteleczce z atomizerem. Tak jak i w przypadku olejku na dnie butelki znajdziemy kawałek szungitu. Zapach również jest intensywny, nieco egzotyczny, ale szybko się ulatnia. Producent zaleca nakładanie toniku wacikiem ja jednak spryskuję twarz mgiełką produktu oraz delikatnie wklepuję. Na jeszcze wilgotną skórę nakładam kolejne etapy swojej pielęgnacji. To, co zauważyłam to to, że produkt znacząco zwiększył nawilżenie mojej skóry. Zintensyfikował także działanie kosmetyków, które nakładam po nim.    Działanie nawilżające zawdzięcza m.in wysokiej zawartości gliceryny oraz aloesu. Znajdziemy w nim także ekstrakt z nagietka, który działa ściągająco i przyspiesza regenerację naskórka. Znajdziemy także ekstrakt z grzybów shitake oraz kwas cytrynowy, które delikatnie złuszczają i rozjaśniają skórę. Wiem, że wiele z Was nie używa toników, gdyż nie widzi ich realnego działania. Po tym toniku ta różnica jest naprawdę wyczuwalna. Skóra jest bardzo gładka, skończyły się moje problemy z przesuszeniem. Wiem, że wpływ na to ma ogólna pielęgnacja cery, ale po tym toniku widziałam róźnicę. To, do czego mi się nie sprawdził do maseczka tonikowa. Niestety nasączoną nim maseczkę w tabletce musiałam zdjąć niemalże natychmiast. Chyba w takiej ilości działanie było zbyt intensywne, gdyż skóra bardzo mnie piekła i przez pewien czas była zaczerwieniona mimo, że zmyłam tonik z twarzy. Całe szczęście po kilku godzinach skóra wróciła do normy.

peeling egzotyczny

peeling egzotyczny

peeling egzotyczny


Peeling egzotyczny:      Butyrospermum Parkii(Shea) Butter, Sodium Chloride, Cocos Nucifera Oil, Orbignya Oleifera (Babassu) Nut Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Parfum,  Caprylic Trigliceride, Tocopherol, Heliathus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Hoya Lacunosa Flower Extract, Fullerene C-60, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Geraniol, Hexyl Cinamal, Limonene, Linalool

Ostatnim produktem jest gęsty peeling na bazie masła shea, oleju kokosowego oraz masła kakaowego. Jest to naprawdę bardzo treściwy produkt, bardzo tłusty , nawilżający. W tej maślanej konsystencji są zatopione zmielone pestki oliwek. To one są odpowiedzialne za złuszczanie martwego naskórka. Natomiast nie jest ich jakoś bardzo wiele. Peeling zaliczyłabym raczej do tych bardziej delikatnych. Nie jest to mocny zdzierak, niemniej jednak jest on skuteczny i przyjemny w użytkowaniu. Jeśli jednak nie lubicie tłustych konsystencji, to stanowczo go Wam odradzam. Dla mnie niewątpliwym plusem jest to, że zostawia na skórze olejową otoczkę. Jako balsamowy leń nie zawsze mam ochotę na nałożenie produktu nawilżającego. W przypadku tego kosmetyku mamy 2 w 1. Nie mogłabym również wspomnieć o zapachu- egzotycznym, owocowym. Jest to miły element kąpieli czy prysznica. 

Podsumowując, kosmetyki Cossi Fulleren bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i szczerze mówiąc jestem bardzo ciekawa innych produktów z tej serii. Szczególnie interesują mnie produkty do pielęgnacji twarzy takie jak krem, czy krem pod oczy. Myślę, że kiedyś po nie sięgnę.



A Wy jaki macie stosunek do tego typu nowinek kosmetycznych? Ufacie zapewnieniom producentów, czy podchodzicie do nich raczej sceptycznie?

Wszystkie produkty możecie kupić na stronie Cossi Fulleren.

Miłego dnia!
Emi           

Post powstał przy współpracy z firmą Cossi. Nie wpłynęło to jednak na moją opinię o kosmetykach.
Źródło informacji o szungicie: www.sygnaturazdrowia.pl

czerwca 16, 2018

Co nowego? Kwiecień-Maj 2018

Co nowego? Kwiecień-Maj 2018
Hej!

W ostatnim czasie pojawiło się już trochę postów z nowościami. Kwiecień i maj obfitowały w różnego rodzaju spotkania dzięki, którym trafiło do mnie wiele ciekawych kosmetyków.






NATURE OF WOMAN - RELACJA ZE SPOTKANIA MIŁOŚNICZEK KOSMETYKÓW NATURALNYCH



Mimo tych wszystkich wydarzeń obfitujących w nowości w moje łapki wpadło także kilka innych produktów.

Niewątpliwie dużym plusem blogowania są nowe znajomości. Tym razem trafiłam na kawkę i plotki w towarzystwie Anetki (cosmeticosmos) oraz Izy (ciabuka). Jak zawsze wymieniamy się swoimi kosmetycznymi perełkami. I w taki oto sposób trafiła do mnie taka oto przyjemna gromadka kosmetyków.


Z produktów do brwi Delia znam jedynie hennę. Bardzo przypadła mi do gustu mascara, gdyż ma świetny kolor oraz malutką, precyzyjną spiralkę. Olejek do demakijażu Biolove bardzo dobrze radzi sobie z rozpuszczaniem kosmetyków nawet tych wodoodpornych. Bardzo podoba mi się to, że nie ma w nim emulgatora i mogę zrobić dłuższy masaż oczyszczający twarzy. Natomiast olejek kokosowy do włosów Dr Sante pięknie pachnie i nabłyszcza włosy. Lubię je stosować na końcówki. W małym opakowaniu znajduje się próbka kremu Iossi Naffi. Długo się zastanawiałam nad kupnem tego produktu i teraz już wiem... że tak kupię na pewno... jak tylko zużyję te kremy, które posiadam (takie postanowienie). Cieszę się również z odsypki podkładu mineralnego Pixie. Kolor Antique Beige był dla mnie idealny i też na pewno sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie. Trafiła też do mnie czarna kredka Coleur Caramel i kilka próbek.







Słynna promocja -55% na kosmetyki kolorowe w Rossmann przeszła u mnie bez większego echa. W drogerii kupiłam produkty, które na pewno w najbliższym czasie zużyję czyli balsam do ust EOS w sztyfcie (o słynnym jajeczku przeczytacie TU ), peeling Eveline (chętnie porównam z pomadką Sylveco). Postawiłam też na mojego pewniaka, czyli niezawodną pomadkę Lip Finity Max Factor w odcieniu 125 So Glamorous. (Recenzja) Do koszyka wpadły także zmywacze Isana.



Poza promocją do koszyka trafiły dwie pianki Isana. Ich porównanie z innymi piankami możecie zobaczyć TUTAJ.


Gdy trwa promocja w Rossmannie to inne drogerie odchodzą jakoś w zapomnienie. Tymczasem w tym samym czasie w Hebe trwało również -40% na kolorówkę. Bez problemu kupiłam tam korektor Maybelline Instant Anti Age Eraser.


Szukając naturalnego żelu pod prysznic ostatecznie skusiłam się na Cosnature z maślanką i rumiankiem. Jest bardzo delikatny, nie wysusza skóry ani nie podrażnia. Nadaje się do mycia zarówno ciała jak i twarzy.


Postanowiłam również zdradzić swoją pastę z Ecodenta (Recenzja) i w Biedronce kupiłam kokosową pastę Biomed. Przestawić się nie jest łatwo, gdyż pasta ma specyficzny posmak, nie jest miętowa.



Samoopalacz to mój wierny przyjaciel już od wielu lat. Nie cierpię się opalać, a poza tym mam uczulenie na słońce. Nawet, gdy jestem na wakacjach za granicą to na plaży spędzam naprawdę niewiele czasu. W tym roku postawiłam na naturalny balsam brązujący od Mokosh. I nie żałuję tej decyzji, gdyż już po jednym użyciu opalenizna jest naprawdę intensywna! Duży plus za świetny zapach i przyjemną konsystencję, która nie robi smug.


Skoro już jesteśmy na etapie słońca i opalania to nie mogło zabraknąć również kremu z filtrem. Tym razem zdecydowałam się na Bioderma Photoderm Mineral SPF 50+ który zawiera jedynie filtry mineralne, nie zawiera filtrów przenikających ani fenoksyetanolu. Ma bardzo wygodny atomizer - trzeba dobrze wstrząsnąć . Minusem jest niestety to, że bieli skórę. 











Bardziej zainteresowała mnie majowa promocja 2+2 na produkty do pielęgnacji twarzy w Rossmann. A mianowicie seria Botanic Spa Rituals od Bielenda. Cztery produkty kupiłam sama, trzy dostałam od koleżanki. Jestem w trakcie używania niektórych z tych nich i powiem Wam, że zapowiadają się dobrze.


Tonik hibiskusowy Sylveco nie jest u mnie nowością. Sięgam po niego zawsze, gdy potrzebuję nawilżenia (Recenzja)




Moja srocza natura dała o sobie znać w Golden Rose. Metaliczny cień w płynie pięknie się mieni na powiekach.


Za to w Biedronce spodobał mi się róż do policzków od Bell. Ma taki delikatny kolor, który nadaje cerze świeżego wyglądu.

Nowości jak zawsze trochę się nazbierało. Większość z tych kosmetyków trafiła od razu do użycia, bo staram się nie robić zakupów na zapas. A jak Wasze ostatnie nowości? 

Udanego weekendu!
Emi

czerwca 11, 2018

DENKO MAJ 2018

DENKO MAJ 2018
Hej! 

Jak minął Wam maj? Bo mi momentalnie. Nawet się nie obejrzałam, a mamy już praktycznie połowę czerwca. A to oznacza porządki i usunięcie z domu zużytych opakowań. Tym razem nie jest ich aż tak wiele. Zapraszam na projekt denko :)

pielęgnacja ciała

Dove shower foam, Nivea Silk Mousse - o obu piankach pisałam w TYM wpisie, gdzie porównałam kilka popularnych produktów tego typu. Tak jak w piance od Nivea się zakochałam i mimo niezbyt dobrego składu, jeszcze do niej wrócę, tak niestety pianka z Dove bardzo mnie rozczarowała i więcej po nią nie sięgnę.

Nacomi Smooth Body Butter Strawberry&Guava - gęste , pięknie pachnące masło do ciała. Jego używanie było czystą przyjemnością. Świetnie nawilżało skórę i ją wygładzało. Natomiast jak to w przypadku maseł bywa trzeba się przygotować, że wchłania się trochę dłużej niż lekkie balsamy czy mleczka. Wrócę na pewno :)



pielęgnacja włosów

Dove Advanced Hair Series Pure Care Dry Oil - kupiłam razem z szamponem z tej samej serii w akcji Testuj z Dove. Niestety odżywka okazała się bardzo słaba i wodnista. Spływała z moich włosów i niedostatecznie je nawilżała. Trochę udało się ją uratować dodając różnego rodzaju olejów, ale więcej do niej nie wrócę.

Pharmaceris Seria H, micelarny szampon kojąco-nawilżający do skóry wrażliwej. Był całkiem przyjemny, zawierał w sobie nieco łagodniejsze detergenty niż standardowy SLS. Nie wrócę jednak do niego, gdyż zdecydowanie lepiej sprawdzają mi się szampony z naturalnym składem. Mimo, że dobrze domywał i nie podrażniał mojej skóry głowy.

Jantar, mgiełka z wyciągiem z bursztynu. Kiedyś byłam ogromną fanką wcierki Jantar, która stosowana regularnie dawała u mnie spektakularne efekty jeśli chodzi o wzrost i zagęszczenie włosów. Niestety mgiełka była bardzo przeciętna, nie widziałam żadnych rezultatów. Używałam po prostu jako odżywkę do ułatwiającą rozczesywanie.

pielęgnacja twarzy

Pielęgnacja twarzy

Senelle odnawiający peeling do twarzy. Muszę przyznać, że to jeden z lepszych peelingów do twarzy. Jest delikatny, ale jednocześnie bardzo skuteczny. Chętnie się jeszcze kiedyś z nim spotkam.

Bielenda Multi Essence, esencja z filtratem z drożdży. Świetny produkt, który bardzo dobrze nawilżał skórę oraz przygotowywał ją na przyjęcie kolejnych kosmetyków. Idealnie nadawał się także do nasączania maseczek w pastylkach. Niestety chyba został wycofany ze sprzedaży (ciii... mam jeszcze dwie w zapasie... ;) ale na razie nie używam ze względu na phenoxyetanol).

Equilibra Extra Aloe Dermo Gel czyli mój ulubiony żel aloesowy. Świetnie mi się sprawdza wymieszany z olejem rokitnikowym i nakładany na twarz zamiast serum. Chętnie kupię ponownie.

Natura Estonica, żelowa maska nawilżająca. Niestety jest to ogromne rozczarowanie. Maska miała bardzo fajną konsystencję, taką żelową, chłodzącą. Po pewnym czasie delikatnie wchłaniała się w skórę, ale po jej zmyciu nie było żadnej różnicy. Ani skóry nie nawilżyła ani nie odżywiła. Nie kupię więcej.

Yves Rocher miniaturka jakiegoś serum nawilżającego. Szczerze, jakoś nie mam przekonania do tej marki, nie przekonują mnie jej składy. I niestety ta próbka niczego nie zmieniła. Fajnie sprawdziła się na wyjazdach, ale produkt był bardzo przeciętny.

Cosnature, maska nawilżająca z Pomelo. Bardzo lubię te saszetki z Cosnature. Są niedrogie, a starczają na kilka użyć (u mnie średnio 4) Lubię uczucie miękkości i takiego wypełnienia po tych maseczkach, chociaż wersja z rokitnikiem była bardziej odżywcza. Polecam obie :)

Nacomi, olej rokitnikowy i olej z nasion konopii. Bardzo lubię oleje tej marki, gdyż są niedrogie, łatwo dostępne (Hebe) i u mnie działają bardzo dobrze. Pamiętajcie tylko, aby kupując je w drogerii sprawdzić czy nie były przez nikogo otwierane, albo czy olej w buteleczce nie wygląda dziwnie np. nie jest mętny. Olej z owoców rokitnika to zdecydowanie mój ulubiony olej. Jest bogactwem antyoksydantów i wit C. Bardzo ładnie odżywia skórę i nadaje jej ładny koloryt. Polecam stosować na noc, gdyż ma bardzo intensywny, pomarańczowy kolor. Olej z nasion konopii nie każdy polubi ze względu na specyficzny zapach. Dla mnie świetnie nawilżał skórę , ale polubiły się z nim szczególnie moje włosy.

I to już całe majowe denko. Nie jest tego zbyt wiele , ale znalazło się tutaj kilku moich ulubieńców, których zużyłam z ogromną przyjemnością i chętnie jeszcze kiedyś do nich wrócę. :)

Pozdrawiam
Emi

czerwca 05, 2018

Nature of Woman - relacja ze spotkania miłośniczek kosmetyków naturalnych

Nature of Woman - relacja ze spotkania miłośniczek kosmetyków naturalnych
Hej!

Uwielbiam blogerskie spotkania. Oczywiście, duże, ogólnopolskie eventy jak Meet Beauty czy See Bloggers  są bardzo ciekawe i fajne, bo możemy poznać osoby z drugiego krańca kraju. Jednak najbardziej lubię małe, kameralne spotkania. Te organizowane lokalnie. W mniejszym gronie łatwiej porozmawiać i poznać praktycznie każdą osobę. I to właśnie na takim spotkaniu miałam okazję gościć 19 maja. 



Spotkanie powstało z pasji do kosmetyków naturalnych. A zorganizowały je wspólnie Aneta (cosmeticosmos.pl) oraz Anastazja (stazyjka.pl). Dziewczyny na miejsce spotkania wybrały Organic Coffee. Miejsce całkowicie wpisało się w klimat spotkania, gdyż oferuje zdrowe, wegetariańskie jedzenie i przekąski. Oraz oczywiście przepyszną kawę. 

Także tematyka spotkania była bardzo interesująca. Na początku Anastazja, która jest laborantem medycznym opowiedziała nam o badaniach laboratoryjnych. Które badania robić co roku, które możemy zrobić rzadziej. Dowiedzieliśmy się na co zwracać uwagę analizując wyniki, a także po jakie suplementy diety ewentualnie sięgnąć.

Następnie przyszedł czas na naszego pierwszego gościa, a był nim Pan Witold z firmy Cossi. Firma istnieje na rynku od kilku lat i produkuje m.in znane większości maseczki Rapan Beauty Pan Witold opowiedział nam w jaki sposób i skąd pozyskuje się składniki do produkcji kosmetyków. Dowiedziałyśmy się dlaczego są one takie wyjątkowe ... i takie skuteczne! 





Niespodzianką okazała się nowa marka kosmetyków, którą obecnie firma Cossi wprowadza na rynek. A mianowicie jest to Cossi Fulleren. Całkowicie naturalne kosmetyki, które są produkowane z na bazie fullerenów, czyli atomów węgla C60. Atomy te mają pochodzenie jeszcze z czasów formowania się skorupy ziemskiej - pochodzą z kosmosu więc stad nazwa Kamień Księżycowy. Są wydobywane z wnętrza ziemi w postaci szungitu.




Kolejnym gościem, była Pani Małgosia z Optima Natura. Opowiedziała nam trochę o olejkach eterycznych. Ich pozyskiwaniu oraz zastosowaniu.



Ze spotkania wyszłyśmy z nową wiedzą, dobrą energią i humorem, ale także z nowymi kosmetykami do przetestowania.

Firma Cossi pozwoliła nam ze swojego asortymentu wybrać 4 kosmetyki, które będą nam najbardziej odpowiadały.




Słynne już maseczki Rapan Beauty. Wybrałam wersję ze Smoczą krwią i "śluzem ślimaka". Bardzo się cieszę, że mam okazję przetestować tę maseczkę, gdyż słyszałam i czytałam o nich wiele dobrego. Muszę tylko przeboleć ten siarkowy smrodek...


Z Cossi Fulleren zdecydowałam się na tonik nawilżająco-kojący, olejek upiększający oraz pięknie pachnący peeling egzotyczny.


Optima Natura podarowała nam zestaw do relaksującego masażu ciała w którego skład wchodzi olej ze słodkich migdałów oraz dwa olejki eteryczne pomarańczowy oraz sosnowy.



W spotkanie zaangażowała się także drogeria EKOZUZU.PL. Tutaj również podejście było bardzo profesjonalne i firma sama pozwoliła nam skompletować paczkę. Zdecydowałam się na kosmetyki całkowicie mi nieznane.


Przede wszystkim tusz Colour Caramel Backstage do którego zakupu przymierzałam się od jakiegoś czasu. Bałam się jednak, że taki naturalny produkt nie będzie zbyt dobry ani trwały. Musze przyznać, że jestem zaskoczona jego działaniem... i to pozytywnie! :)


Całkowitą nowością są także u mnie kremy Bema Love Bio. Nie słyszałam wcześniej o tej marce. Do testów wybrałam sobie krem intensywnie nawilżający oraz krem pod oczy z szafranem.


W prezencie od drogerii do paczuszki trafiła gąbeczka do makijażu Kozi. Bardzo się z tego powodu cieszę, gdyz moja Blend It jest już na wymarciu. Mam nadzieję, że Kozi będzie równie dobra.


Od firmy Etja również dostałyśmy świetny zestaw kosmetyków naturalnych w skład którego wchodził olejek eteryczny - pichtowy, olej jojoba oraz mydełko lawendowe, które jest zrobione na bazie drogocennego oleju lnianego.





Ucieszyła mnie również paczka od Polny Warkocz. Do tej pory nie miałam kosmetyków tej marki więc z miłą chęcią wypróbuję nawilżającą esencję z mleczkiem pszczelim oraz mazidło odżywczo- kojące z tarczycą bajkalską i polnym makiem.




Jest to kolejne spotkanie, które uważam za niezwykle udane. Myślę, że dziewczyny jako organizatorki spisały się znakomicie i mam nadzieję, że nie jest to ich ostatni pomysł. Z miłą chęcią przetestuję otrzymane kosmetyki, gdyż w 100% wpisują się w moją obecną pielęgnację.

Czy jest coś, co was szczególnie zainteresowało? :)


Pozdrawiam
Emi  


Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger