sierpnia 30, 2018

Sprytne zakupy z Tipli

Sprytne zakupy z Tipli
Kto z nas nie lubi robić zakupów? To chyba pytanie retoryczne. O ile nie bardzo lubię spacerować po galeriach handlowych, o tyle zdarza mi się poszaleć w sklepach internetowych. Jeśli macie własne dzieci lub ogólnie dzieciaki w rodzinie to na pewno zdajecie sobie sprawę z tego, że produkty dla nich potrafią niemało kosztować. Sama się przekonałam o tym całkiem niedawno, kompletując wyprawkę dla swojego malucha. Ale czego nie robi się dla naszych milusińskich :) Całe szczęście internet daje nam również możliwość oszczędzania. I właśnie takie sprytne zakupy możemy zrobić dzięki portalowi Tipli.pl.

źródło: www.tipli.pl

Na jakiej zasadzie działa portal ? Oferuje on nam cashback, czyli zwrot części sumy wydanej na zakupy w danym sklepie. W zależności od tego jaki sklep wybierzemy mamy różne kwoty cashback'u. Oprócz tego możemy również znaleźć atrakcyjne kupony rabatowe.

źródło: www.tipli.pl

źródło: www.tipli.pl


Na Tipli każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od tego, czego potrzebujecie :) Znajdziecie tam najpopularniejsze drogerie, sklepy z odzieżą, czy obuwiem. Mnie interesowały prezenty dla dziewczynek więc wyszukałam sklepy z akcesoriami dziecięcymi. 

źródło: www.tipli.pl


źródło: www.tipli.pl
Gdy już wybierzemy odpowiednią kategorię pokażą nam się sklepy wraz z oferowanymi przez nie rabatami. Wybieramy więc sklep, który nas interesuje. W moim przypadku będzie to SMYK. Pojawi nam się podstrona, która następnie przekieruje nas do strony  konkretnego sklepu. Tutaj możemy już normalnie, jak zawsze zrobić zakupy. 

źródło: www.tipli.pl

Po sfinalizowaniu transakcji Tipli naliczy należny nam zwrot. Będzie go można przelać na swoje konto bankowe (nie ma kwoty minimalnej) po zaakceptowaniu sprzedaży przez sklep (maksymalnie 70 dni).

źródło: www.tipli.pl
Wszystko jest bardzo proste i łatwe w obsłudze. Wystarczy tylko założyć konto na portalu i zacząć oszczędzać podczas zakupów :) 

Pozdrawiam
Emi


Zapraszam również na moje media społecznościowe Facebook Instagram.

sierpnia 26, 2018

Moja aktualna pielęgnacja włosów

Moja aktualna pielęgnacja włosów
Hej!

Włosy - jeden z największych atutów każdej kobiety. Nieważne, czy długie czy krótkie - zadbane, zdrowe włosy zawsze wyglądają pięknie. 

Moje włosy nie są już bardzo wymagające. Są dosyć solidnej grubości oraz gęstości, ale są dosyć sztywne i proste. Trudno z nich wyczarować fale, czy loki. Jeszcze do niedawna moje włosy były bardzo przesuszone i zniszczone przede wszystkim wieloletnim farbowaniem i utlenianiem ich na bardzo jasny blond. Moja skóra głowy, tak jak i cera należy do tych suchych.  Trochę czasu zajęło mi zanim znalazłam odpowiednią pielęgnację, ale opłaciło się eksperymentować. Obecnie jestem zadowolona z z efektów tej pielęgnacji.

 Co więcej bardzo podobną pielęgnację stosuję u mojego męża i u niego te efekty są zdecydowanie bardziej widoczne. Ma on atopową skórę głowy, często pojawiają się stany zapalne, krostki (które niestety zdrapuje). Pojawia się także łupież - mocne łuszczenie skóry, które niestety szampony od dermatologa tylko pogłębiały. Przez te wszystkie problemy włosy były osłabione i mocno wypadały.

Jeśli jesteście ciekawi, co aktualnie stosuję to zapraszam do lektury :)



1. PEELING SKÓRY GŁOWY

Myślę, że to nadal bardzo niedoceniany element prawidłowej pielęgnacji naszych włosów. Tak samo jak i na całym ciele i twarzy także na naszej głowie naskórek się namnaża. Peeling wykonujemy, aby złuszczyć ten martwy i odsłonić nową, młodą skórę. Dzięki temu wszelkie wcierki oraz maski, które będziemy stosować później mają szansę wchłonąć się głębiej. Poza tym w przypadku skóry łuszczącej się, atopowej czy z łupieżem pozbywamy się płatków suchego naskórka, w ten sposób oczyścimy również rozregulowane gruczoły łojowe. Ten element najbardziej przyczynił się do zmiany stanu skóry głowy zarówno u mnie jak i u męża. Skóra przestała mnie przede wszystkim swędzieć, przestały sypać się drobne płateczki.

Jeśli chodzi o peeling możecie wybrać peeling mechaniczny np na bazie cukru. Jego dodatkowym plusem jest to, że robi nam masaż twarzy, zwiększa przekrwienie skóry dzięki czemu więcej składników odżywczych dociera do cebulek włosów. Peelingiem tego typu, który mogę Wam polecić jest np Vianek - łagodzący peeling do skóry głowy. Zawiera on w sobie także kwas salicylowy, który działa antybakteryjnie, reguluje pracę gruczołów łojowych i niweluje powstawanie łupieżu. Zawartość oleju kokosowego, słonecznikowego i masła shea odżywia włosy. Dlatego warto tym peelingiem zrobić dokładny masaż skóry głowy, a następnie zostawić go na niej jeszcze na kilka minut.



Mi osobiście, ze względu na gęste włosy, bardziej odpowiadają peelingi enzymatyczne lub te na bazie wysokiego stężenia mocznika. Bardzo polubiłam się z /peelingiem z 40% zawartością urea od BandiTricho Estetic.  Pełną recenzję tego peelingu znajdziecie TUTAJ.





2. OLEJOWANIE

Było pierwszym elementem wprowadzonym do mojej pielęgnacji włosów. Bardzo szybko przyniosło też oczekiwane efekty. Na początku olejowałam włosy przed każdym myciem zostawiając olej na nich na conajmniej godzinkę. Zaczynałam też od najbardziej popularnego oleju, czyli od kokosowego. Mimo włosów wysokoporowatych sprawdził się on u mnie bardzo dobrze, a efekty były widoczne już po mniej więcej miesiącu regularnego stosowania. Włosy stały się bardziej gładkie i lśniące, lepiej nawilżone i tak bardzo się nie łamały. Potem zaczęłam eksperymentować z innymi olejami i tak doszłam do wniosku, że moim włosom najbardziej pasuje olej avocado oraz olej konopny. Najczęściej kupuję oleje w sklepach z półproduktami - np. EcoSpa. Ale również bardzo lubię gotowe mieszanki jak np. maska 7 olei od Nacomi, czy olejek konopny od Efektima.








3. SZAMPON

Jeśli borykacie się z suchą, swędzącą skórą głowy to powinniście pomyśleć w pierwszej kolejności o zmianie szamponu, którego używacie do mycia głowy. Wiele szamponów drogeryjnych zawiera w swoim składzie silny detergent czyli Sodium Lauryl Sulfate (SLS). Jest to środek silnie drażniący i wysuszający skórę. Niestety producenci widząc, że konsumenci zaczynają unikać tego detergentu zaczynają go zastępować innymi, wcale nie lepszymi. Na opakowaniu znajdziemy wielkimi literami BEZ SLS! a w składzie równie silny i drażniący SLES (Sodium Laureth Sulfate), ALS (Amonnium Laureth Sulfate). Osobiście stosuję takie szampony rzadko - raz na dwa tygodnie w celu mocniejszego oczyszczenia skóry. Jest mi tutaj wszystko jedno jaki to szampon, zawsze jakiś w domu się znajdzie .



Jednak do regularnego mycia - włosy myję 2,3 razy w tygodniu - używam delikatniejszych szamponów. Obecnie bardzo polubiłam się z szamponami z Petal Fresh, a dokładnie z serią Tea Tree. Olejek herbaciany ma właściwości antybakteryjne. Szampon dobrze oczyszcza skórę głowy, a jednocześnie jej nie podrażnia. Trzeba się tylko przyzwyczaić do jego charakterystycznego zapachu.




4. ODŻYWKA, MASKA

Nie wyobrażam sobie po myciu nie zastosować odżywki lub maski. Dzięki dobrze dobranemu produktowi włosy są wygładzone oraz dobrze nawilżone. I tutaj również bardzo dobrze sprawdziła mi się odżywka z olejem z drzewka herbacianego z petal fresh. Odżywkę tę można nakładać również na skórę głowy - ma działanie nawilżające oraz bakteriobójcze. Jest ona dosyć lekka, nie obciąża włosów, ale jednocześnie są one miłe w dotyku i dobrze się rozczesują. Jej minusem jest niestety opakowanie z dosyć twardego plastiku. Odżywka jest gęsta i pod koniec jej wydobywanie może być kłopotliwe. Dużo bardziej podobałaby mi się butelka np z pompką.

Raz w tygodniu nakładam na włosy coś bardziej treściwego, a mianowicie maskę. Świetnie sprawdzają mi się te w słoiczkach od Garnier. Są gęste i odżywcze, a włosy po nich bardzo mocno wygładzone. Co ważne, rzadko nakładam maskę, czy odżywkę jedynie na 3-5 minut ( tak piszą producenci). Uważam że przez tak krótki czas nie ma ona szans wniknąć wewnątrz włosa. Zazwyczaj zostawiam te produkty na conajmniej 15 minut - w tym czasie robię peeling ciała lub nakładam maskę na twarz i po prostu relaksuję się w wannie :)




5. WCIERKA

To najbardziej skoncentrowany produkt w mojej pielęgnacji skóry głowy. Przed ślubem regularnie, przed każdym myciem stosowałam wcierkę Jantar i dała ona spektakularne efekty - moje włosy rzeczywiście rosły w szybkim tempie, pojawiło się mnóstwo baby hair. Obecnie stosuję również popularną wcierkę Banfi. Zawiera ekstrakt z chrzanu, gorczycy, jałowca i oregano . Wcierka pobudza krążenie w skórze głowy przez co ogranicza wypadanie włosów oraz przyspiesza ich wzrost. Wcierka jest na bazie alkoholu więc nie polecam jej stosować na podrażnioną skórę głowy. Ma też bardzo charakterystyczny, ziołowy zapach. Jeśli chodzi o efekty to są zauważalne przede wszystkim u mojego męża. Włosy przestały wypadać, pojawiło się dużo baby hair. U siebie zauważyłam, że włosy po prostu szybciej rosną. Dużym minusem tej wcierki jest jej opakowanie. Produkt znajduje się w dużej butli z korkiem na klik. Trudno się ją aplikuje na skórę głowy. Dlatego polecam przelać do butelki z pipetą lub (ja tak zrobiłam) z atomizerem. Wówczas jest to dużo łatwiejsze. Przy stosowaniu tej wcierki polecam intensywnie nawilżać skórę głowy, gdyż alkohol może niestety ją wysuszać. Wcierki używamy raz w tygodniu.



6. KOŃCÓWKI

To najczęściej one świadczą o kondycji naszych włosów. Niestety często się rozdwajają lub kruszą. Absolutnie nie wierzcie, że jakikolwiek produkt jest w stanie je zregenerować. Jeśli już się rozdwoją to możemy je jedynie ściąć i pilnować, aby się to nie powtórzyło. Dobrym pomysłem jest ich zabezpieczanie, aby nie dochodziło do tych uszkodzeń. Może być to naturalny olej - taki którym olejujemy włosy, ale ja np bardzo lubię serum silikonowe. Uważam że tak niewielka ilość silikonu nie szkodzi włosom, a skleja końcówki i tworzy otoczkę zabezpieczającą. Ponadto umiejętnie stosowane serum ładnie wygładza i nabłyszcza włosy. Jego nadmiar usuwam myjąc co jakiś czas włosy szamponem z mocniejszym detergentem.



I to wszystko. Moje podstawy pielęgnacji. Nie uważam, żeby było tego jakoś dużo , z drugiej strony nie wyobrażam sobie umyć włosów tylko szamponem i tyle. Na co dzień nie stosuję żadnych produktów stylizujących - pianek, lakierów. Moje włosy suszą się najczęściej naturalnie. Nie używam także ani prostownicy ani lokówki. Zdarza się to bardzo sporadycznie, zazwyczaj na większą imprezę. Zrezygnowałam też z używania suchego szamponu. Po prostu przekonałam się u trychologa, pod mikroskopem jak bardzo podrażnia moją skórę. Co prawda nie używałam go regularnie, zazwyczaj w upały, albo po ostrym treningu. Ale już nawet takie sporadyczne używanie mocno wpływało na mój skalp. Dlatego jeśli nie wiecie co wpływa na Wasza głowę negatywnie...zobaczcie czy to nie to. Suchy szampon można zastąpić mąką ziemniaczaną lub zasypką dla dzieci (Sylveco ma taką bez talku).

Mam nadzieję, że moje porady Wam się przydadzą.

Jestem ciekawa czy Wasza pielęgnacja włosów jest bardziej, czy mniej rozbudowana :)

Pozdrawiam
Emi


Zapraszam również na moje media społecznościowe Facebook Instagram.


sierpnia 15, 2018

PODSTAWY PIELĘGNACJI CIAŁA - PEELING.

PODSTAWY PIELĘGNACJI CIAŁA - PEELING.
Hej!

Czy tak jak ja uwielbiacie peelingi do ciała? Dla mnie jest to jeden z podstawowych elementów pielęgnacji ciała i wykonuję go regularnie, najczęściej raz w tygodniu. 

Dobrze wykonany peeling ciała ma za zadanie złuszczenie martwego naskórka i oczyszczenie ciała. Dzięki masażowi, który wykonujemy podczas tego zabiegu do skóry dociera więcej krwi - powoduje to łatwiejsze odprowadzanie toksyn z organizmu. Taka młoda , oczyszczona skóra również łatwiej wchłonie wszystkie produkty, które później na nią nałożymy. Dlatego warto po dobrym peelingu nałożyć na nią odżywczy balsam - lepiej i głębiej się wchłonie. Regularny masaż ma również duże znaczenie w profilaktyce antycellulitowej czy przeciwrozstępowej - warto wybrać wówczas produkt, który zawiera w sobie algi morskie lub kofeinę.

Peeling warto wykonywać regularnie latem, gdyż złuszczony martwy naskórek sprawia że skóra ładniej i bardziej równomiernie się opala - ale pamiętajcie, że jest wtedy bardziej podatna na oparzenia. Dlatego nie zapominamy o wysokich filtrach ochronnych. Przynosi również świetne efekty jeśli używamy opalenizny z tubki - samoopalacza lub balsamu brązującego. Skóra równomiernie złapie barwnik i unikniemy w ten sposób nieestetycznych plam, czy smug.

Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić kilka peelingów, które używałam ostatnimi czasy. Zobaczcie, które sprawdziły mi się najlepiej :)
żródło: www.freshandnatural.pl

Fresh&Natural Cukrowy peeling korzenny

cena: 24,99 zł/250g 44,99zł/550g (sklep)
SKŁADNIKI/INCI: Sucrose, Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almand) Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil, Eugenia Carypophyllus (Clove), Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon), Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon) Oil, Parfum, Eugenia Carypophyllus (Clove) Oil, Cinnamal*, Linalool*, Eugenol*, Benzyl Alcohol*, Limonene*, Coumarin*, Geraniol*

Jest jednym z moich niekwestionowanych ulubieńców. Jestem zaskoczona faktem, że do dzisiaj nie pojawiła się recenzja tego produktu, nie mogę też znaleźć jego zdjęć:(  Jest to peeling na bazie cukru. Kryształki są dosyć spore przez co peeling zaliczyłabym raczej do tych mocniejszych. Można nim wykonać naprawdę solidny masaż. Skóra po jego użyciu jest naprawdę bardzo gładka. Cukier jest zatopiony w dosyć sporej bazie olejowej dzięki czemu skóra jest przy okazji pokrywana nawilżającą i natłuszczającą warstwą. Dla mnie to duży plus, gdyż nie muszę już używać balsamu, ale jednocześnie ta warstwa nie jest mocno tłusta i niekomfortowa. Dodatkowym plusem jest świetny zapach peelingu, który utrzymuje się na naszym ciele. Połączenie goździków i cynamonu jest bardzo relaksujące i rozgrzewające dlatego raczej wybrałabym ten zapach na chłodniejsze wieczory. Natomiast jeśli nie lubicie takich korzennych zapachów to forma posiada także peeling malinowy, czy np kawowy.









Ministerstwo Dobrego Mydła - Odżywczy peeling cukrowy Śliwka

cena: 38,00zł/300g (sklep)
Ingredients (INCI): Sucrose, Prunus Domestica (Plum) Kernel Oil, Tocopherol, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Vitis Vinifera (Grapeseed) Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Macadamia Ternifolia Oil, Cera Flava, Leuconostoc/ Radish Root Ferment Filtrate, Lactobacillus & Cocos Nucifera Fruit Extract, Squalane, Ricinus Communis (Castor) Oil, Parfum, Glycerin

Kosmetyk z Ministerstwa Dobrego Mydła ma bardzo podobną konsystencję do tego z Fresh&Natural. Również są to dosyć spore kryształy cukru zatopione w mieszance oleju. Nie ukrywam, że jest to moja ulubiona formuła i z miłą chęcią sięgam właśnie po tego typu produkty. Mam wrażenie, że jednak tego oleju jest trochę mniej i sam peeling ma bardziej stałą konsystencję niż jego poprzednik. Niemniej jednak oba trzeba przed użyciem wymieszać, aby kryształki cukru połączyły się z olejami. Peeling ma również bogatszy skład, gdyż oprócz olei znajdziemy także masła: shea i kakaowe. Przez co peeling po złuszczeniu naskórka zostawia warstwę jeszcze bardziej odżywczą i bardziej tłustą niż poprzednik. Dla mnie jednak jest to nadal bardzo komfortowe uczucie. Zapach również jest tutaj bardzo intensywny, śliwkowo- marcepanowy i słodki wręcz otulający.




Nacomi, Peeling do ciała Miodowe Gofry

cena: 28,04 zł/200g (sklep)

SKŁAD:Sucrose, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cocos Nucifera Oil, Mel, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Tocopheryl Acetate, Parfum.


Tutaj mamy już do czynienia z bardziej treściwym kosmetykiem, gdyż kryształy cukru są zatopione w maśle. Głównym składnikiem zaraz po cukrze jest bowiem masło shea. Peeling bardzo przyjemnie rozprowadza się po skórze, gdyż masło pod wpływem ciepła naszego ciała delikatnie się topi. Ta tłusta konsystencja sprawia, że peeling dobrze trzyma się skóry i nie odpada od niej . Przez to, że peeling jest konsystencji maślanej mam wrażenie że drobinki są delikatniejsze i słabiej ścierają naskórek niż w przypadku poprzedników. Niemniej jednak to według mnie nadal bardzo solidny peeling. Na pewno spodoba się osobom z bardziej wrażliwą skórą. Bogactwo maseł otula też skórę tłustą warstwą. I tutaj jest ona rzeczywiście mocno wyczuwalna i potrzebuje czasu, żeby się wchłonąć. Natomiast dużym plusem jest znowu to, że nie potrzebujemy już używać po nim balsamu. Zapach jest bardzo słodki, waniliowy i raczej z tych cięższych. Muszę przyznać, że po pewnym czasie zaczął on mnie jednak męczyć i mdlić.





Vianek, Ujędrniająco-wygładzający peeling do ciała

cena: 27,99zł/250 ml (sklep)
INCI: Glycine Soja Oil, Sucrose, Glyceryl Stearate, Rubus Idaeus Seed, Oenothera Biennis Oil, Cera Alba, Glyceryl Laurate, Tocopheryl Acetate, Cinnamomum Zeylanicum Bark Oil, Benzyl Alcohol, Parfum, Dehydroacetic Acid, CI 77491.

Peeling z Vianek oprócz cukru zawiera również zmielone pestki malin. Zapach tego produktu bardzo mi się podoba - kojarzy mi się z takim malinowym kisielem w proszku :) Jest lekki i owocowy, utrzymuje się na skórze. Głównym składnikiem peelingu jest olej sojowy - niestety nie jestem wielką fanką tego oleju. Drobinek jest zdecydowanie mniej niż w poprzednikach i są one drobniejsze przez co peeling jest delikatny. Mam też wrażenie, że te drobinki szybciej się rozpuszczają i musimy peelingu co i raz dokładać aby dobrze złuszczyć naskórek. Na pewno fajnie się sprawdzi u osób oczekujących delikatnego złuszczania i masażu. Dzięki tłustawej konsystencji również zostawia na skórze otulającą powłoczkę.




Cossi Fulleren Peeling egzotyczny (sklep)

cena: 35,00 zł/ 200 g
skład: Butyrospermum Parkii(Shea) Butter, Sodium Chloride, Cocos Nucifera Oil, Orbignya Oleifera (Babassu) Nut Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Parfum,  Caprylic Trigliceride, Tocopherol, Heliathus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Hoya Lacunosa Flower Extract, Fullerene C-60, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Geraniol, Hexyl Cinamal, Limonene, Linalool

Jest to jedno z moich ostatnich kosmetycznych odkryć. Substancją złuszczającą nie jest tutaj ani cukier ani sól a zmielone pestki oliwek. Jest to jeden z delikatniejszych peelingów, które mam dzisiaj do pokazania. Jednocześnie jest to również produkt najbardziej treściwy, gdyż jest to gęste masło (shea, kakaowe) w którym zatopione są zmielone pestki oliwek. Po użyciu skóra jest wygładzona, a jednocześnie bardzo mocno otulona tłustą warstwą. Jeśli nie lubicie tego uczucia to nie polecam. Natomiast warto ten czas przeczekać, gdyż gdy masła się wchłoną jest ona także idealnie nawilżona i odżywiona. A przy tym pięknie pachnąca owocami egzotycznymi. Niestety na stronie nie ma już tego konkretnego peelingu, ale są trzy inne wersje zapachowe.

Więcej o Cossi Fulleren TUTAJ



Nacomi, Peeling do ciała suchy Kokos

cena: 46,00 zł/200 g (sklep)
Ingredients (INCI): Coffea Robusta Seed Powder, Sucrose, Maris Sal, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil,Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Cocos Nucifera Fruit Extract, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Tocopheryl Acetate, Parfum.


Ostatnimi czasy bardzo popularne zrobiły się sypkie peelingi kawowe. Miałam próbkę tego pierwszego z Body Boom potem kupiłam tańszy zamiennik (i to w promocji, bo wcale taki tani też nie jest) z Nacomi i powiem Wam, że nie jestem zwolenniczką tego typu peelingów. Sypie się to, a po ich użyciu cała łazienka jest do sprzątania. To już wolę sobie sama taki peeling zrobić. I kiedyś rzeczywiście robiłam, ale teraz praktycznie nie pijam kawy więc korzystam z gotowców. Z plusów tego typu produktów na pewno jest to, że peeling jest mocny. Oprócz mielonej kawy znajdziemy tutaj także kryształki cukru. Jeśli już opanujemy odklejanie się produktu od skóry to naprawdę można nim wykonać solidny masaż i skóra jest idealnie wygładzona. Mimo dodatku olejów i masła kakaowego nie zauważyłam, aby nawilżał skórę. Zdecydowanie musiałam po nim użyć balsamu. Jeśli chodzi o zapach to niestety również się zawiodłam, gdyż mało wyczuwalny był ten kokos. Był to bardziej zapach mocno posłodzonej kawy. Ja osobiście nie sięgnę więcej po tego typu peeling, ale wiem że mają one wielu miłośników.



Efektima, Peeling kokosowy z efektem pojędrnienia

INGREDIENTS: AQUA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, COCOS NUCIFERA OIL, CETEARYL ALCOHOL, ALUMINA, COCOS NUCIFERA SHELL POWDER, GLYCERIN, COCO-GLUCOSIDE, CETEARYL ETHYLHEXANOATE, PARFUM, PHENOXYETHANOL, DMDM HYDANTOIN, XANTHAN GUM, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, TRIETHANOLAMINE, BENZYL BENZOATE, METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, BENZYL SALICYLATE, COUMARIN

Efektima, Peeling algowy z zieloną herbatą, Antycellulitowy

INGREDIENTS: AQUA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CETEARYL ALCOHOL, ALUMINA, LITHOTHAMNIUM CALCAREUM POWDER, GLYCERIN, COCO-GLUCOSIDE, CETEARYL ETHYLHEXANOATE, PARFUM, PHENOXYETHANOL, DMDM HYDANTOIN, XANTHAN GUM, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, TRIETHANOLAMINE, METHYLPARABEN, HEXYL CINNAMAL, LIMONENE, PROPYLPARABEN, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, LINALOOL, CITRIC ACID, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, CITRONELLOL, HYDROXYCITRONELLAL, SODIUM BENZOATE, CI 19140, POTASSIUM SORBATE, BENZYL SALICYLATE, CI 42090

Efektima, Peeling węglowy z pyłem wulkanicznym, Efekt detox

INGREDIENTS: AQUA, KAOLIN, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, MAGNESIUM ALUMINUM SILICATE, ALUMINA, CETEARYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, CETYL ALCOHOL, GLYCERIN, VOLCANIC SAND, CARBON BLACK, XANTHAN GUM, PEG-40 HYDROGENATED CASTOR OIL, PHENOXYETHANOL, PARFUM, DMDM HYDANTOIN, CITRIC ACID, METHYLPARABEN, HEXYL CINNAMAL, LIMONENE, PROPYLPARABEN, LINALOOL, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, CITRONELLOL, HYDROXYCITRONELLAL

Cena : 19,99 zł/250ml (sklep)

Peelingi z Efektimy zostawiłam sobie na koniec, gdyż to jedyne produkty w tym zestawieniu które nie posiadają naturalnego składu. Wszystkie trzy są do siebie bardzo podobne więc postanowiłam je opisać wszystkie razem. W każdym z peelingów znajdziemy drobinki korundu (Alumina) oraz odpowiednio : puder kokosowy, puder z alg i piasek wulkaniczny. Są to jednak bardzo malutkie drobinki, każdy kto kiedykolwiek używał korundu wie, że jest on mikroskopijnej wielkości. I tutaj jest tak samo. Peelingi mają dosyć treściwą konsystencję dzięki alkoholom tłuszczowym i zagęstnikom. Dzięki temu bardzo przyjemnie rozprowadzają się na skórze, ale niestety te drobinki giną w tej substacji i są ledwo wyczuwalne. Niestety złuszczanie jest bardzo delikatne. Pokusiłam się jednak o wypróbowanie tych peelingów do twarzy i tutaj sprawdziły się dobrze. Ta moc złuszczania była odpowiednia, bo niezbyt mocna. Natomiast na ciele to według mnie zbyt mało. Nie zauważyłam większej różnicy pomiędzy poszczególnymi peelingami z wyjątkiem zapachu.

Inne peelingi, które mają swoje recenzje na blogu znajdziecie poniżej:


Czy tak jak ja jesteście fankami peelingów? Jakie są Wasze ulubione? A może miałyście któryś z powyższych i macie inne zdanie niż ja?

Ciekawi mnie również, czy lubicie takie długie posty porównujące kosmetyki, czy wolicie raczej opis tylko jednego, konkretnego?

Pozdrawiam
Emi

Zapraszam również na moje media społecznościowe Facebook Instagram.

sierpnia 09, 2018

CO NOWEGO? CZERWIEC, LIPIEC 2018

CO NOWEGO? CZERWIEC, LIPIEC 2018
Hej!

Za nami już ponad tydzień sierpnia, a ja uświadomiłam sobie, że dawno nie było postu z nowościami. A mianowicie ostatni tego typu post pojawił się na początku czerwca (KLIK).

Dlatego postanowiłam nadrobić zaległości i pokazać Wam kosmetyki, które pojawiły się u mnie na przestrzeni Czerwca i Lipca. 

Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam :)


Bardzo polubiłam się z delikatną pianką z EO Laboratorie do cery suchej dlatego, gdy mi się skończyła sięgnęłam ponownie po ten produkt tym razem w wersji odmładzającej. Pianka zawiera w swoim składzie olej z rokitnika oraz kwas hialuronowy, które chronią skórę przed utratą. wilgoci.


W takie upały mogłabym nie wychodzić spod chłodnego prysznica. Ten czas uprzyjemniają mi orzeźwiające żele pod prysznic z Isana. Jeden jest o zapachu czerwonej pomarańczy z miętą i ten bardzo przypadł mi do gustu, a drugi o zapachu limonki.


Dużo dobrego słyszałam o wcierce Banfi. Wcierka zawiera ekstrakty z gorczycy, chrzanu, oregano i jałowca które wzmacniają cebulki włosów. Sama osobiście nie mam problemów ani z wypadaniem włosów ani z ich wzrostem. Stwierdziłam jednak, że skoro mam więcej czasu na pielęgnację to czemu nie spróbować. Przy okazji robię też kurację mężowi, który swoje włosy ma niestety bardzo delikatne. Wcierka mogłaby być w wygodniejszej butelce z aplikatorem. Ja swoją przelałam do butelki z atomizerem. No i ostrzegam, że ma bardzo specyficzny, ziołowy zapach.


Pozostając w temacie włosowym trafił do mnie także peeling do skóry głowy z Vianek. Jest to peeling cukrowy, ale zawiera w sobie także kwas salicylowy, który świetnie radzi sobie z łupieżem. Dodatek naturalnych olei działa na włosy i skórę głowy nawilżająco i odżywczo.


W lipcu w drogeriach Hebe pojawiła się marka Anabelle Minerals. Bardzo się z tego faktu cieszę, gdyż jest to moja ulubiona marka podkładów mineralnych. Teraz, aby kupić słoiczek nie będę musiała jechać na drugi koniec Warszawy ani zamawiać online. Niespodziewanie Hebe napisało do mnie z propozycją przetestowania ich nowości, czyli pudru matującego. I muszę Wam powiedzieć, że pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne bo puder ładnie matowi skórę, ale jej nie obciąża.


Trafił do mnie również olej konopny marki Efektima. Więcej możecie o nim przeczytać TUTAJ






W lipcu skusiłam się na dwie gazety wraz z dodatkami. Rzadko kupuję czasopisma, dodatki też najczęściej mnie nie kuszą, ale tym razem było inaczej. W Elle mogliśmy znaleźć miniaturkę balsamu od D'Alchemy. Przyznam się że skusiła mnie przede wszystkim ciekawość, czy jakość tego produktu idzie w parze z jego ceną, bo pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 200zł. Ze względu na wielkość tubki używam go po prostu do rąk, ma ładny cytrusowy zapach. 

W związku z tym, że bardzo lubię i kibicuję firmie Sylveco sięgnęłam także po Zwierciadło z kosmetykami z ich nowej serii Aloesove. I tak trafił do mnie żel oraz płyn micelarny. Ku mojemu zaskoczeniu kosmetyki te nie pachną aloesem, a miętą - mają w składzie olejek z mięty pieprzowej. Jest on dosyć intensywny, ale w te upały idealnie się sprawdza :)


W ramach współpracy ze Streetcom trafiła do mnie także ogromna paczka kosmetyków Neutrogena z serii Hydro Boost. Recenzję tych kosmetyków znajdziecie TUTAJ






Ostatnimi nowościami, jest mój prezent urodzinowy, który przyjechał do mnie prosto z Ameryki. Trafiła do mnie piękna, subtelna paleta Anastasia Beverly Hills Soft Glam, paleta Dream St. oraz matowa pomadka w kolorze Bumble od Colourpop. Ich swatche mogliście obejrzeć na moim Instastory.

I to już wszystkie moje nowości, ciekawa jestem co nowego trafiło do Was.

Pozdrawiam
Emi

Zapraszam również na moje media społecznościowe Facebook i Instagram

sierpnia 03, 2018

NEUTROGENA Hydro Boost - gdy skóra chce pić.

NEUTROGENA Hydro Boost - gdy skóra chce pić.
Hej!

Latem, a zwłaszcza przy takich upałach nasza skóra również jest spragniona. Nie wiem jak Wy, ale ja w tym czasie sięgam po lekkie, nieobciążające jej konsystencje. Jednym z moich ulubionych składników nawilżających jest kwas hialuronowy. Chętnie sięgam po niego zarówno w wersji czystej - jako żel hialuronowy, ale także wybieram kosmetyki, które zawierają w sobie ten składnik. Cząsteczki kwasu hialuronowego przyciągają wodę i zatrzymują ją w naszym naskórku. 

I to własnie na bazie kwasu hialuronowego powstała nowa linia kosmetyków NEUTROGENA® Hydro Boost®. Spójrzcie tylko na te piękne, lazurowe opakowania. Już od samego patrzenia na nie robi się dużo chłodniej. Cała seria ma również orzeźwiający, lekko słodki zapach.



Pierwszym kosmetykiem z tej linii jest NEUTROGENA® Hydro Boost®Wygładzający peeling do twarzy. Znajduje się on w standardowej tubie o pojemności 150 ml. Produkt ma żelową konsystencję i w niej zatopione drobinki złuszczające. Nie jest to bardzo mocny peeling, drobinek jest sporo ale są one bardzo delikatne. Można go stosować niemalże codziennie bez obawy podrażnienia skóry. Ja stosowałam ten peeling, co drugi dzień na wieczór na przemian z żelem do twarzy z tej samej serii. Przy regularnym używaniu peelingu cera jest bardzo ładnie odświeżona, martwy naskórek jest usunięty dzięki czemu skóra wygląda ładniej. Jednocześnie produkt nie powoduje ściągnięcia ani przesuszenia cery.


Moim ogromnym ulubieńcem okazał się NEUTROGENA® Hydro Boost®Nawadniający żel do mycia twarzy. Jest to żel o lekkiej, ale nie wodnistej formule. Bardzo podoba mi się to, że jest zamknięty w butelce z pompką. Dzięki temu jest on bardzo wygodny w stosowaniu zarówno rano jak i wieczorem - pod prysznicem. Żel jest bardzo delikatny, nie wysusza skóry. Po jego użyciu nie ma tego nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia, które kazałoby mi natychmiast nałożyć coś na twarz. Mimo swojej delikatności to radził sobie bardzo dobrze również wieczorem ze zmyciem olejku do demakijażu. Po prostu nakładałam wówczas dwie porcje żelu, aby dokładnie domyć wszelkie pozostałości oleju oraz kosmetyków kolorowych.






Bardzo ciekawym kosmetykiem okazał się NEUTROGENA® Hydro Boost® Water Gel Nawadniający żel do cery normalnej i mieszanej. Krem zamknięty w standardowym słoiczku ma postać delikatnego, niebieskiego żelu. Na twarzy momentalnie się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy za to działa właśnie jak taki żel hialuronowy. W związku z tym, że moja skóra z wiekiem staje się coraz bardziej sucha dla mnie był on odrobinę zbyt mało nawilżający. Moja skóra dosłownie momentalnie go wypijała. Natomiast zastosowałam go tak, jak stosuję właśnie żel hialuronowy. Nakładałam krem na jeszcze wilgotną skórę, a następnie "zamykałam" jego nawilżenie kilkoma kroplami oleju z dzikiej róży. Takie postępowanie umożliwiło mi wykorzystanie możliwości tego kremu. Myślę, że dla osób z cerą mieszaną, czy tłustą będzie ono w zupełności wystarczające.
Sama natomiast zauważyłam że na stronie Neutrogeny jest również wersja do skóry suchej, a także krem na noc po które myślę, że w przyszłości sięgnę.



Latem na pewno przyda się krem z filtrem i w tej linii znajdziemy właśnie taki kosmetyk. NEUTROGENA® Hydro Boost® City shield nawadniający krem do twarzy SPF 25 ma bardziej gęstą konsystencję niż jego poprzednik. Jest to już raczej lekki krem o błękitnym zabarwieniu. Krem również szybko się wchłania i nie pozostawia klejącej warstwy. Co jest dla wielu bardzo ważne, nie pozostawia białego śladu na cerze. Stosowałam go zarówno bez makijażu, ze zwykłym podkładem oraz z podkładami mineralnymi. W każdym z tych przypadków sprawdził się bardzo dobrze. Nie wpływa negatywnie na trzymanie się kosmetyków na twarzy. W związku z tym, że jest lekki i nietłusty skóra na długo pozostaje matowa.

Po kilku tygodniach używania mogę również stwierdzić, że ani krem-żel ani krem z SPF nie spowodowały  pogorszenia stanu mojej skóry. Nie zauważyłam, aby ją zapychały, czy podrażniały.



Skoro daliśmy się napić naszej cerze to teraz przejdźmy do ciała. Jak wiecie balsamy od zawsze są u mnie na cenzurowanym. Niestety nigdy nie lubiłam tego robić i cóż nadal nie lubię. Zwłaszcza teraz latem mam jeszcze większe opory, gdyż nie znoszę tego uczucia lepkości i tłustości. I tutaj bardzo fajnym rozwiązaniem okazał się  NEUTROGENA® HydroBoost® Żelowy Balsam do ciała. Pierwszym dużym plusem jest oczywiście butelka z pompką. To zawsze ułatwia mi nakładanie balsamu, gdyż nie muszę go wyciskać śliskimi dłońmi z tubki. Po drugie konsystencja balsamu, która jest również bardzo lekka i żelowa. Przez co szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tego uczucia lepkości. Natomiast zostawia uczucie gładkiej, miękkiej i nawilżonej skóry bez jej obciążenia. Spokojnie można użyć go po porannym prysznicu, a za chwilę się ubrać. Uczucie odświeżenia potęguje dodatkowo ten lekki zapach, który mi osobiście kojarzy się z cukierkami typu ICE :) W sprzedaży oprócz balsamu możecie znaleźć Ekspresowy Spray oraz Aksamitny Mus do ciała.

Ostatnim kosmetykiem, który miałam okazję przetestować jest NEUTROGENA® Hydro Boost® Żelowy krem do rąk. Jest to produkt, który momentalnie trafił do mojej torebki. A to dlatego, że jest również bardzo lekkim i szybkowchłaniającym się produktem. Dlatego jeśli potrzebujemy nakremować dłonie gdzieś poza domem to nadaje się do tego idealnie. Dzięki lekkiej konsystencji już po chwili możemy zająć się swoimi sprawami, a dłonie są nawilżone i miękkie w dotyku bez uczucia tłustości, czy lepkości.




Podsumowując muszę stwierdzić, że bardzo polubiłam się z całą serią Hydro Boost. Świetnie wpisuję się w moją letnią pielęgnację, która jest lekka i minimalistyczna. Do tej pory z Neutrogeny przyznam się , że miałam jedynie ich kultową pomadkę i krem do rąk. Ale po tym spotkaniu myślę, że przyjrzę się także i innym kosmetykom.







Pozdrawiam
Emi

Post powstał przy współpracy z portalem Streetcom oraz firmą Neutrogena. Nie wpłynęło to na moją opinię.
Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger