stycznia 29, 2019

HIT MIESIĄCA : Bema Love Bio

HIT MIESIĄCA : Bema Love Bio
Hej!

Zima to na pewno nie jest ulubiona pora roku dla naszej skóry. Mróz, wiatr i śnieg na pewno jej nie sprzyjają. Na te niedogodności jest narażona przede wszystkim skóra naszej twarzy. Może stawać się szorstka i zaczerwieniona. Dlatego zimą lubię postawić na gęste, treściwe kosmetyki, które skutecznie ją ochronią i zregenerują. A jeśli jeszcze mają naturalne składy to są to jest duża szansa , że się polubimy.

W tamtym roku na spotkaniu Nature of Woman otrzymałam dwa kosmetyki włoskiej marki Bema Love Bio. Oba przeczekały wakacyjne upały i sięgnęłam po nie kiedy zrobiło się chłodniej, a mojej skórze przestały wystarczać delikatne, żelowe konsystencje. W moim zestawie znalazł się liftingujacy krem pod oczy oraz silnie nawilżający krem do twarzy.




Bema Love Bio liftingujący krem pod oczy
Naturalny krem pod oczy likwiduje zmęczenie, efekt worków i cieni pod oczami. Wygładza kontur oka i spłyca zmarszczki
Pojemność: 20ml





Składniki:Rosa Damascena* Flower Water, Citrus Aurantium Amara*Flower Water, Centaurea Cyanus*Flower Water, Butyrospermum Parkii*(Shea)Butter, Candelilla Cera/Candelilla Wax, Olus Vegetable Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Shorea Stenoptera Butter, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Coco-Caprylate, Propylheptyl Caprylate, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Glycerin, Oryza Sativa (Rice)Starch, Titanium Dioxide, Mica, Tocopherol, Citric Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Olea Europaea*(Olive)Fruit Oil, Persea Gratissima*(Avocado)Oil, Simmondsia Chinensis*  (Jojoba) Seed Oil, Porphyridium Polysaccharide, Hydrolyzed HibiscusEsculentus Extract, Dextrin, Ilex Paraguariensis Leaf Extract, Sodium Stearoyl Glutamate, Crocus Sativus, Pisum Sativum (Pea) Extract, Avena Sativa *(Oat)Kernel Extract, Sodium Cocoyl Glutamate, Sodium Lactate, Sodium Benzoate, Sucrose Dilaurate, Maltodextrin, Porphyra Umbilicalis Extract, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Xanthan Gum, Parfum***/Fragrance, Linalool**, Limonene**, Geraniol**.
*Da agricoltuta biologica/organic agriculture

**wyciągi z olejków roślinnych
***100% naturalny zapach

Krem jest zapakowany w miękkiej tubce. Dzięki opakowaniu "z dziubkiem" możemy go nałożyć prezycyjnie na skórę pod oczami. Krem ma bardzo gęstą konsystencję i ta konsystencja niestety trochę przeszkadza w jego wyciskaniu z opakowania. Dziurka mogłaby być odrobinę większa, co zdecydowanie ułatwiłoby aplikację. Sama konsystencja bardzo mi się podoba. Jest taka maślana, kremowa. Rano nakładam niewielką ilość i absolutnie nie koliduje to z makijażem. Wręcz przeciwnie. Korektor i puder wyglądają dużo ładniej, okolica pod oczami nie jest mocno sucha, a zmarszczki nie są podkreślone. Na noc aplikują sobie grubszą warstwę i rano skóra jest bardzo miękka i sprężysta. Widać to delikatne napięcie i wygładzenie zmarszczek, ale nie oszukujmy się żaden kosmetyk nie jest w stanie zlikwidować tego, co już powstało. Po całej nocy z takim grubszym okładem z kremu absolutnie nie czuję żadnego przesuszenia, co niestety w moim przypadku zdarzało się bardzo często. Krem jest stworzony na bazie wód kwiatowych. Woda różana ma działanie nawilżajace, wspomaga gojenie i łagodzi podrażnienia. Woda z kwiatów gorzkiejo pomaranczy ma działanie bakteriobójcze, ma również działanie przeciwstarzeniowe i zapobiega wiotczeniu skóry. W tym niewielkim opakowaniu znajdziemy też multum ekstraktów rożlinnych m.in z chabra bławatka o działaniu łagodzącym i antyoksydacyjnym. Składnikiem tworzącym tę gęstą konsystencję jest oczywiście moje ulubione masło shea.. Dzięki niemu skóra jest zabezpieczona lekką powłoczką, ale bez uczucia cięzkości czy tłustości. Jestem bardzo zadowolona z tego kremu, gdyż działa przede wszystkim nawilżająco i natłuszczająco na tę okolicę, a na tym najbardziej mi zależy. Delikatnie wklepany niweluje oznaki zmęczenia oraz obrzęki. Przez swoją konsystencję jest niezwykle wydajny, gdyż wystarczy naprawdę odrobina, aby pokryć całą okolicę pod oczami.

Bema Love bio krem intensywnie nawilżający

Naturalny, ekologiczny krem z olejkiem z pracaxi to głębokie nawilżenie przez wiele godzin





Składniki/Ingredienti/Ingredients (INCI/CTFA):  
Hamamelis  Virginiana* Water, Chamomilla  Recutita *Flower Water, Aqua/Water, Olea Europaea* (Olive) Fruit Oil, Hexyldecanol, Hexyldecyl Laurate, Dicaprylyl Carbonate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Cetearyl Glucoside, Potassium Cetyl Phosphate, Phellodendron Amurense Bark Extract, Butyrospermum Parkii*(Shea) Butter, Hordeum Distichon (Barley)Extract, Panax Ginseng Root Extract, Phospholipids, Simmondsia Chinensis* (Jojoba) Seed Oil, Santalum Album (Sandalwood)Extract, Pentaclethra Macroloba Seed Oil*, Cera Alba/Beeswax, Salix Alba(Willow)Bark Extract, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Glyceryl Caprylate, Citric Acid, Tocopherol, Kaolin, Parfum/Fragrance. *prodotto da agricoltura biologica/organic agriculture.

Krem mieści się w standardowym, szklanym słoiczku. W swoim składzie zawiera również masło shea oraz oleje, które sprawiają, że jest to gęsty i treściwy produkt. W składzie znajdziemy również mnóstwo ekstraktów i wyciągów o działaniu antybakteryjnym i tonizujacym. Cennym składnikiem olej Pracaxi, który wspomaga odnowę komórek , a także eliminuje blizny i przebarwienia. Mimo tej treściwej konsystencji krem bardzo dobrze się wchłania. Zostawia na skórze ochronną warstwę, ale jest ona bardzo komfortowa, nie jest mocno tłusta. Bardzo mi ten produkt przypadł do gustu w pielęgnacji nocnej. Wtedy własnie lubię nałożyć na twarz coś bardzo mocno odżywczego i nawilżajacego. Rano skóra była niezwykle miękka i gładka, dobrze nawilżona iświetnie się na nią aplikowało kosmetyki kolorowe. Dodatkowym atutem kremu jest jego bardzo przyjemny zapach. Nie był on nachalny, ale jednocześnie uprzyjemniał codzienną aplikację produktu.

Oba kosmetyki oceniam jak najbardziej na plus. Czuję się ogromnie zachęcona do wypróbowania innych produktów tej marki. 
Możecie je kupić w sklepie Ekozuzu.pl

stycznia 20, 2019

Aloesove - nowe dziecko Sylveco.

Aloesove - nowe dziecko Sylveco.
Witajcie! Ale nam się zrobiło wiosennie za oknem. Słoneczko przyświeca od kilku dni, ale na dworzu jednak lekki mrozik. W taką pogodę aż miło jest wyjść z maluchem na spacerek :) Jak wiecie firmie Sylveco. Jestem wierna od lat i bardzo lubię ich produkty. Dlatego zawsze kibicuję, aby sie prężnie rozwijali i wypuszczali kolejne, świetne kosmetyki. I tak oto doczekaliśmy się w tamtym roku premiery trzech nowych marek Sylveco, czyli: Aloesove, Duetus oraz Rosadia. Mam kosmetyki każdej z tych marek, ale dzisiaj zajmiemy się pierwszą z nich czyli Aloesove. Mam trzy produkty z tej serii, wszystkie trzy były dodatkiem do gazet. Cieszę się, że i u nas zaczęły w końcu pojawiać się fajne dodatki i produkty, które naprawdę mamy ochotę przetestować. W pierwszej kolejności chciałabym Wam przedstawić produkty do oczyszczania twarzy. Mam jeszcze żel aloesowy, ale o nim innym razem.


Pierwsze, co mnie w tych kosmetykach zaskoczyło to zapach. Spodziewałam się czegoś delikatnego, subtelnego zapachu aloesu, a okazało się że kosmetyki pachną dosyć mocno miętą. I rzeczywiście w ich składzie znajdziemy olejek z mięty pieprzowej. Nie jestem jakąś wielką fanką tego zapachu, ale latem sprawdził się on całkiem nieźle. Odświeżał i lekko schładzał skórę. Aloesove to kosmetyki naturalne, które w swoim składzie zawierają 20% ekstraktu z aloesu. Ekstrakt ten jest 200-krotnie zatężonym sokiem aloesowym, który dodatkowo został poddany liofilizacji. Dzięki temu zachowuje swoje najlepsze wartości.


INCI: Aqua, Coco-Glucoside, Panthenol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Linum Usitatissimum Seed Oil, Lactic Acid, Cocamidopropyl Betaine, Mentha Piperita Oil, Citrus Aurantium Dulcis Oil, Rosmarinus Officinalis Oil, Juniperus Communis Fruit Oil, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Limonene

Ogólnie nie przepadam za płynami micelarnymi, gdyż wolę zmywać makijaż olejkami, ale jakiś płyn micelarny w domu zawsze mam. Uzywam go, gdy mam mocny makijaż oczu np. z brokatem tak, aby wstępnie go zdjąć. Płyn świetnie sprawdza mi się również w podróży. Niestety płyn micelarny aloesove nie do końca mi się sprawdził, a to dlatego, że jest on bardzo delikatny. Świetnie sprawdza się do zmycia makijażu naturalnego, czy mineralnego. Jednak nie poradził on sobie zbyt dobrze z eyelinererem, czy wodoodporną mascarą. Natomiast zużyłam dużą część tego produktu podczas upałów po prostu do przetarcia twarzy bez makijażu. Ściągał wtedy z niej kurz i pot, miętowy zapach dawał uczucie odświeżenia. Płyn ten ma w swoim składzie delikatne detergenty, ale oczywiście po przetarciu myłam jeszcze twarz żelem z tej samej serii. W skłaszie znajdziemy ekstrakt z miłorzębu japońskiego, który ma pomagać w syntezie kolagenu i działać antystarzeniowo. Moim zdaniem jednak nie ma on jak zadziałać, gdyż płyn przecież szybko zmywamy z naszej twarzy. Ogólnie rzecz ujmując nie za bardzo mi ten produkt przypadł do gustu więc raczej więcej do niego nie wrócę.


INCI: Aqua, Lauryl Glucoside, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Decyl Glucoside, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Panthenol, Malic Acid, Glyceryl Oleate, Linum Usitatissimum Seed Oil, Sodium Benzoate, Juniperus Communis Fruit Oil, Pelargonium Graveolens Oil, Mentha Piperita Oil, Rosmarinus Officinalis Oil, Citrus Aurantium Dulcis Oil, Limonene.

Drugim produktem był żel do mycia twarzy i on sprawdził mi się zdecydowanie lepiej niż wyżej wspominany płyn micelarny. Dużym plusem jest wygodna pompka. Żel również był bardzo delikatny, ale mojej suchej skórze bardzo to odpowiadało. Żel nie przesuszył jej dodatkowo. Po jego użyciu twarz była dobrze odświeżona i miękka. Absolutnie nie ściągnięta. Tutaj również w składzie znajdziemy wyciąg z miłorzębu japońskiego oraz kwas jabłkowy. Ma on delikatnie złuszczać i rozjaśniać nasz naskórek. I być może tak działał ponieważ skóra po nim była bardzo gładka i delikatna. Nie zauważyłam jednak rozjaśnienia przebarwień. Jedynym moim zarzutem do tego produktu może być to, że był dosyć rzadki przez co niestety niewydajny. Mimo, że nawet się z nim polubiłam to niestety nie przebił mojego ulubieńca, czyli Żelu Rumiankowego od Sylveco.


stycznia 13, 2019

Moc organicznych ekstraktów ziół w kosmetykach Weleda Skin Food

Moc organicznych ekstraktów ziół w kosmetykach Weleda Skin Food
Hej!

Zima to bardzo wymagający czas dla naszej skóry. Niestety mróz i wiatr bardzo jej nie sprzyjają. Jeśli dołożymy do tego ogrzewanie w domu, czy w pracy to niestety częstym efektem jest jej przesuszenie. Dlatego zimą chętniej sięgamy po bogate formuły kremów do twarzy, a także produktów do pielęgnacji ciała. Tak jak w cieplejsze miesiące nie poświęcam zbyt dużej uwagi pielęgnacji ciała, tak zimą staje się to koniecznością. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy dotarła do mnie paczuszka z produktami Weleda Skin Food.


Weleda to marka z długa tradycją, gdyż swoją działalność rozpoczęła w 1921 roku i od tamtej pory tworzy naturalne kosmetyki najwyższej jakości. W asortymencie marki znajdziemy produkty z zawartością wyciągów ziołowych m.in kultowy krem w zielonej tubie. Coś dla siebie znajdą także kobiety w ciązy, a także mamy, które szukają bezpiecznych produktów dla swoich maluszków.




WELEDA SKIN FOOD BODY BUTTER 



Masło ma bardzpo gęstą, treściwą konsystencję, a to za sprawą dużej ilości masła kakowego oraz masła shea w składzie. Sa one dodatkowo uzupełnione olejem słonecznikowym oraz ekstraktami z ziół takich jak: rozmaryn, nagietek czy rumianek. Mimo tego bogatego składu masło ma bardzo przyjemną, jedwabistą konsystencję i bardzo dobrze aplikuje się na skórę. Co ciekawe nie pozostawia ono nieprzyjemnej, tłustej warstwy i dosyć szybko się wchłania. Ale skóra po jego użyciu jest niezwykle miękka, nawilżona i odzywiona. I ten efekt utrzymuje się przez długi czas. Dodatkowym atutem jest również zapach produktu. jest on ziołowy, ale bardzo przyjemny i delikatny. Na pewno uprzyjemnia to stosowanie produktu.



SKIN FOOD LIP BUTTER

INCI: Helianthus Annuus Seed Oil  Lanolin  Cera Alba  Glycerin  Viola Tricolor Extract  Rosmarinus Officinalis Leaf Extract Chamomilla Recutita Flower Extract  Calendula Officinalis Flower Extract  Alcohol  Aqua  Parfum Limonene Linalool Geraniol


Masło do ust jest zamknięte w tubce. Raczej nie nazwałabym go masłem, gdyż ma bardziej konsystencję waelinki. A to dlatego, że głównym składnikiem kosmetyku jest lanolina oraz wosk pszczeli. Tutaj również znajdziemy olej słonecznikowy oraz ekstrakty z ziól jak w przypadku masła do ciała. Produkt bardzo przyjemnie aplikuje się na usta. Pod wpływem ich ciepła topi się i pozostawia lekką warstwę. Duzym plusem jest to, że nie lepi się ani nie bieli ust. Natomiast nie jest to produkt mocno zabezpieczający. Na moje niewymagające usta sprawdza się bardzo dobrze, ale przy dużych przesuszeniach jego konsystencja może nie być wystarczająca.


Podsumowując bardzo polubiłam się z kosmetykami Weleda i z miła chęcią ich używam. jesli chodzi o masło do ciała to zbliżam się już do jego denka. Wreszcie mam produkt, którym lubię się balsamować i którego efekty widzę dłużej niż przez kilka godzin po nałożeniu. Jestem bardzo ciekawa pierwotnej wersji tego masła (w tubie) i na pewno niebawem po nią siegnę. Skusze się także na kosmetyki dla mojego synka.

A Wy znacie kosmetyki Weleda?

Pozdrawiam
Emi





zBLOGowani.pl
Post powstał w ramach współpracy jednak nie wpłynęło to na moją opinię o produktach.

stycznia 09, 2019

NOWOŚCI KOŃCA ROKU 2018: BLACK FRIDAY, PREZENTY, WSPÓŁPRACE

NOWOŚCI KOŃCA ROKU 2018: BLACK FRIDAY, PREZENTY, WSPÓŁPRACE
Hej!

Mam dla Was dzisiaj post z nowościami. To nadal jeden z Waszych ulubionych tematów na blogu. Nie dziwię się, bo sama lubię tego typu posty. Bez zbędnego przedłużania przechodzę do rzeczy, gdyż trochę się tych produktów nazbierało :)


Ostatnio wykończyłam całe zapasy maseczek, a miałam ich naprawdę sporo. Dlatego też, gdy zobaczyłsm e Biedronce te maseczki z wodą lodowcową postanowiłam je wypróbować. Powiem Wam, że są całkiem całkiem. Miło nawilżają skórę i dają uczucie odświeżenia, ale prawdę mówiąc nie zauważyłam różnicy pomiędzy poszczególnymi rodzajami.

 Również w Biedronce pojawiła się seria kosmetyków Back to Nature. Są to kosmetyki produkowane przez firmę Tołpa. Z całego asortymentu wybrałam sobie Nawilżający Żel-Olejek Do Demakijażu. I powiem Wam, że bardzo mi się ten produkt spodobał. Dobrze zmywa makijaż, nie podrażnia ani nie zapycha skóry. Nie jest tłusty i całkowicie się zmywa. Do tego ma bardzo przyjemny zapach- niech Was nie zmyli migdał - nie pachnie marcepanem. Jest to raczej kwiatowy zapach. Jedynym jego minusem może być to, że ma postać dosyć rzadkiego żelu i niestety nie jest zbyt wydajny.

Jak wiele osób robilam zakupy na Black Friday. Była to świetna okazja, aby zrobić zakupy prezentowe, ale oczywiście skusiłam się też na kilka produktów dla siebie.

Firma Naturativ kusiła mnie swoimi produktami już od dawna. W Czarny Piątek obowiązywała promocja -30% na której skusiłam się na masło do ciała oraz peeling z serii rewitalizującej o zapachu żurawiny i cytryny. Kosmetyki mają piękny, naturalny skład, ale szczerze mówiąc myslałam, że zapach będzie lepszy. Ten niestety zbyt mocno kojarzy mi się z kostką toaletową :(



Na stronie Triny.pl do swojego koszyka wrzucilam maseczkę odżywczą na mleku łosia. Bardzo lubię tę maskę i nie jest to moje pierwsze opakowanie. Chętnie sięgam również po wersję na wodzie bławatkowej. Lubię te saszetki, gdyż są nie drogie, mają fajny skład i dobrze działają na moją cerę.


Zrobiłam również zamówienie na kosmetyki Bandi. Po raz kolejny kupiłam mój ukochany peeling do skóry głowy Tricho Esthetic z 40% mocznikiem. Zainteresował mnie również peeling nawilżający do twarzy z 10% mocznikiem i kwasem mlekowym. Oba produkty są w ciemnych, szklanych opakowaniach oraz z wygodną pipetą. Lubię takie apteczne opakowania.




Skusiłam się również na popularny produkt do wybielania zębów Coco Glam. Niestety moje pierwsze wrażenie jest bardzo negatywne. Produkt jest niewygodny w użyciu, wszystko wokół się brudzi. Na poczatku używałam go dwa razy dziennie(tak jak zaleca producent) i niestety bardzo uwrażliwił mi zęby. Nie zauważyłam też niestety jakiegoś oszałamiającego efektu wybielenia. Ale bedę go jeszcze używać i dam Wam znać.




Ostatnim moim zamówieniem byla Mydłostacja. Od dawna chodziła mi po głowie maseczka Owocowe Podróże. Do zamówienia dorzuciłam również peeling Letni Monsun , hydrolat malinowy oraz pomadkę ochronną. Tutaj również mamy bogate, naturalne składy. Maseczka jest bardzo kremowa i ślicznie odżywia i wygładza skórę. peeling za to jest niezlym zdierakiem po którym nie trzeba już używać balsamu.


Grudzień to czas Świąt, a jak Święta to oczywiście choinka oraz...PREZENTY. A że wszyscy wiedzą, że uwielbiam kosmetyki, tak więc moja kosmetyczka powiększyla się o kilka nowych.

Między innymi jest to ten piękny kalendarz adwentowy z Yves Rocher. Oczywiście było już po adwencie więc otworzyłam wszystkie okienka na raz. Bardzo się ucieszyłam z tego prezentu, gdyż do tej pory nie miałam za bardzo styczności z tymi kosmetykami. A tutaj mam aż 24 sztuki. W większości są to miniatury, ale znalazl się także pełnowymiarowy krem do rąk, kilka lakierów do paznokci oraz piękna czerwona szminka. 
Jeśli chcecie zobaczyć, co konkretnie się w nim znalazło zapraszam na mój Instagram. Prezentację kalendarza znajdziecie w wyróżnionych relacjach.



Wzięłam również udział w bogowych Mikołajkach zorganizowanych przez Anetę -CosmetiCosmos. Moim Mikołajem okazała się Magda - Racjapielegnacja. Dokładnie 6 grudnia dotarła do mnie paczka po brzegi wypełniona cudownymi kosmetykami.



Pod choinką znalazłam również cały zestaw pielęgnacyjny Hada Labo. Mikołaj chyba dobrze wiedział, że od dawna miałam ochotę wypróbować te kosmetyki. Na razie jednak muszą poczekać na swoją kolejkę.



W grudniu miałam ogromną przyjemność testować surowce naturalne z nowego sklepu Natura Receptura. Bardzo się cieszę, że powstaje coraz więcej takich miejsc, gdzie możemy nabyć surowce jak najlepszej jakości. Z tych produktów ukręciłam już owocowy peeling o którym mogliście przeczytać ostatnio. Masła shea używam w codziennej, zimowej pielęgnacji - smaruję nim buźkę mojego synka, gdy wychodzimy na spacer.


Dzięki agencji BlogMedia dostalam też możliwość przetestowania naturalnych kosmetyków Niemieckiej firmy Weleda. W zestawie znalazło się odżywcze masło do ciała oraz balsam do ust. O tym jak się sprawdziły będziecie mogli przeczytać na blogu jeszcze w tym tygodniu .



Przed samymi Świętami dotarłam także na event KBeuty Show . Było to wydarzenie na którym mogliśmy dowiedzieć się podstaw koreańskiej pielęgnacji oraz podziwiać jej efekty. Do domu wróciłam z trzema kosmetykami Bontree.
 .
 I to już wszystko, co trafiło do mnie pod koniec tamtego roku. Przez cały 2018 rok bardzo ładnie szło mi zużywanie kosmetyków. Mocno zminimalizowalam swoją "kolekcję", a pod koniec roku znowu sporo mi tego przybyło.

Jestem bardzo ciekawa, co tam nowego u Was :)

Pozdrawiam
Emi

stycznia 02, 2019

Domowy peeling z naturalnymi surowcami Natura Receptura

Domowy peeling z naturalnymi surowcami Natura Receptura
Hej!

Jak się macie w nowym roku? Wprost nie mogę uwierzyć , jak ten czas szybko biegnie i że mamy już 2019 rok. 2018 to był dobry rok, pełen miłych niespodzianek, ale także i wielkich wyzwań. Życzę Wam, aby ten nowy był jeszcze lepszy. Abyście znaleźli swoją drogę i to, co Was uszczęsliwia i daje Wam satysfakcję.

Jak wiecie lubię kosmetyki naturalne. Lubię też czasem sama coś przygotować. Ostatnio mialam okazję przetestować surowce naturalne ze strony Natura Receptura i postanowiłam na ich bazie zrobić owocowy, nawilżający peeling do ciała. Jeśli chcecie się dowiedzieć jak go wykonać- zapraszam do czytania.

OWOCOWY PEELING DO CIAŁA:


Masło shea roztapiam w kąpieli wodnej. Możecie tez robić to w mikrofali, ale bardzo powoli, uważając aby masło się nie zagotowało. Bardzo lubię to masło, zarówno w recepturach jak i solo. Świetnie mi się sprawdza jako składnik balsamów do ciała, czy do ust, gdyż idealnie odżywia i natłuszcza moją skórę. Podczas mrozów (może kiedyś przyjdą ;) ) i wiatru lubię je nakładać solo na twarz(gdy nie robię makijażu) i dłonie w celu zabezpieczenia. Obecnie używam go również na buźkę mojego trzymiesięcznego synka.

 Do rozpuszczonego masła wlewam olej. Ja wybralam olej z pestek śliwki, gdyż ma działanie wygładzające i nawilżające. Może to być inny - Wasz ulubiony. Wszystko ładnie mieszam.




 Do lekko przestudzonego płynu możemy teraz dodać olejki eteryczne. Tutaj również możecie wybrać swoje ulubione zapachy lub też w zależności od tego jaki efekt chcecie uzyskać.  Ja zdecydowałam się na cytrynę, pomarańczę oraz grejfruta. Mieszanka cytrusowa ma działanie pobudzające i orzeźwiające. Ale możecie wybrać np lawendę, która ma działanie uspokajające. Wlewam po 3-4 krople każdego olejku.





Następnie wsypuję substancje złuszczające. W moim przypadku są to zmielone pestki truskawki oraz czarnej porzeczki. Ten rodzaj peelingu jest bardzo delikatny dlatego możemy spokojnie użyć ich także do peelingu do twarzy. Dajemy po 1 łyżce każdego rodzaju. Mocniejszym ścierniwem w naszym peelingu będzie cukier - jesli lubicie jeszcze mocniejsze peelingi to możecie dać sól. Wsypuję 4 łyżki cukru i wszystko dokładnie mieszam. Na tym etapie peeling jest bardzo gęsty. Możecie jeszcze dolać trochę oleju, tak aby uzyskać zadowalajacą Was konsystencję. Pamiętajcie jednak, że po zakrzepnięciu peeling ten będzie miał konsystencję masła. Jeśli takiego nie lubicie dajcie mniej masła, a więcej oleju lub zróbcie peeling na samych olejach. Pamiętajcie również, że ten rodzaj peelingu pozostawia na skórze tłustą powłoczkę. Nie ma on w sobie emulgatorów, które by ją zmyły ze skóry. Ja bardzo lubię takie otulajace peelingi, gdyż nie muszę już później używać balsamu do ciała. Ale ponownie, jeśli tego nie lubicie, zróbcie peeling na samych olejach - będzie ona lżejsza lub dodajcie naturalny emulgator.




Miłej zabawy!

Pozdrawiam
Emi

Post powstał przy współpracy ze sklepem Natura Receptura jednak nie wpłyneło to na moją opinię o kosmetykach.

Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger