lipca 29, 2018

Efektima - olejek konopny.

Efektima - olejek konopny.
Hej!

Oleje już od dawna na dobre zagościły w mojej pielęgnacji. Zawsze mam w swoim domu kilka buteleczek naturalnego, czystego oleju różnego rodzaju. Cenię je sobie za wszechstronność działania. Świetnie sprawdzają się do oczyszczania twarzy, olejuję włosy, dodaję do maseczek z glinki. Sposobów na ich wykorzystanie jest naprawdę bardzo dużo. Jednym z moich ulubionych olejów jest olej konopny. Ma on zbilansowaną zawartość kawasów tłuszczowych nasyconych i nienasyconych (NNKT). Nienasycone kwasy tłuszczowe pełnią ważną funkcję w naszej skórze, gdyż wzmacniają uszkodzone komórki i sprawiają że skóra wygląda młodziej. Zawiera on również kwasy nasycone, które nie są wchłaniane przez skórę, a tworzą na jej powierzchni warstwę ochronną. W związku z tym, że NNKT przeważają olej ten możemy zaliczyć do tych suchych. Takie oleje są szybko wchłaniane przez skórę i nie pozostawiają na niej tłustej warstwy. 

Kosmetyki z tym składnikiem (np. krem do rąk) świetnie mi się sprawdzały dlatego z miłą chęcią przetestowałam także olejek Efektima, którego głównym składnikiem jest właśnie ten drogocenny olej.


Skład/Inci: Cannabis Sativa Seed Oil  , Isopropyl Myriastate Caprylic/Capric Trigliceryde, Isononyl Isononanoate, Vitis Vinisfera Seed Oil, Cyclopentasiloxane, Parfum, Cyclohexasiloxane, Tocopheryl Acetate, Butyphenyl Methylpropional, Coumarin, Limonene, Hydroxycitronellal, Alpha-Isomethyl Ionone.

Głównym składnikiem olejku jest wyżej wspomniany olej z nasion konopii, mamy tutaj także olej z pestek winogron. Znajdziemy tutaj substancję zapachową, która trochę niweluje naturalny zapach olejów - wiem, że nie każdemu on się podoba. Tutaj ten zapach jest dosyć intensywny, perfumeryjny, ale nie jest on męczący. W składzie znajdziemy także silikony , które będą tworzyły barierę ochronną czy to na skórze, czy na włosach. Bardzo podoba mi się opakowanie w którym umieszczono olejek. Jest ono z ciemnego plastiku dzięki czemu witaminy zawarte w olejach nie utleniają się pod wpływem słońca. Butelka ma też bardzo wygodny atomizer. Można nim w prosty sposób zaaplikować olejek na włosy, czy na skórę ciała. Zużyłam już 1/3 tego produktu i jak do tej pory spray działa bez zarzutu.

Ostatnio postanowiłam wrócić do regularnego olejowania swoich przesuszonych włosów i właśnie w tym celu postanowiłam używać olejek konopny Efektima. Zazwyczaj nakładam go na włosy mniej więcej od wysokości ucha aż po końcówki i zostawiam go na nich mniej więcej na godzinę. Czasem więcej - to zależy od ilości czasu, którym dysponuję. Potem zmywam go delikatnym szamponem bez SLS i nakładam lekką odżywkę. Włosy po takiej kuracji są naprawdę bardzo dobrze nawilżone i miękkie . Są lejące i nie ma najmniejszego problemu z ich rozczesaniem, a moje włosy mają niestety tendencję do puszenia się i plątania. Są bardzo miłe w dotyku, a przy tym nie są obciążone. Trzeba tylko pamiętać o tym, żeby dokładnie zmyć nadmiar oleju. 

Olejek stosowałam również już po umyciu na końcówki włosów. Dzięki zawartości silikonów ładnie je nabłyszczy oraz scali rozdwojone końce. Dzięki czemu nasza fryzura będzie wyglądała lepiej, a włosy zdrowiej. Tutaj również trzeba zachować umiar i pamiętać, że zbyt duża ilość produktu może je nieładnie obciążyć i sprawić że będą wyglądały na nieświeże. Najlepiej rozetrzeć odrobinę produktu w dłoniach i lekko wetrzeć go w końcówki.



Olejek konopny Efektima możecie kupić w Rossmannie w cenie 24,99 zł za 150 ml.

Jestem ciekawa do czego najczęściej używacie olei i jaki jest Waszym ulubionym?

Post powstał przy współpracy z firmą Efektima. Nie miało to wpływu na moją opinię.

lipca 26, 2018

Bezpieczne wakacje z Bioderma Photoderm Mineral SPF 50+

Bezpieczne wakacje z Bioderma Photoderm Mineral SPF 50+
Hej! Mamy pełnię lata, a słoneczko nie odpuszcza i od kilku dni mamy znowu upały. Można by rzec, że idealna pogoda dla plażowiczów. Mam nadzieję, że nikt z Was nie ma wątpliwości co do szkodliwego działania promieni słonecznych. Owszem, słońce jest nam potrzebne do życia i do syntezy wit.D. Jeszcze kilka dekad temu nie było ono dla naszego organizmu tak szkodliwe, a wszystko przez warstwę ozonową, która tworzy ochronę ziemi. Obecnie jest ona dużo cieńsza i więcej szkodliwych promieni słonecznych dociera do ziemi, a tym samym do naszej skóry.

Nie ukrywam, że nie lubię się opalać. Nie cierpię wylegiwać się plackiem na plaży. Jeśli już to kryję się w cieniu. Natomiast uwielbiam podróżować i siłą rzeczy spędzam wtedy sporo czasu na słońcu. Niezależnie od tego, czy spędzam lato w mieście, czy w tropikach jestem uzbrojona w filtr ochronny.

W tym roku zdecydowałam się na filtr BIODERMA Photoderm Mineral SPF 50+/UVA 26



Produkt jest zamknięty w białej butelce z atomizerem. Przed każdym użyciem należy go dokładnie wstrząsnąć tak, aby produkt w środku się wymieszał. Atomizer w tym przypadku jest bardzo wygodny, gdyż produkt ma postać lejącego się, białego mleczka. W ten sposób możemy go zaaplikować w szybki sposób na skórę ciała oraz twarzy. Producent pisze, że produkt jest bezzapachowy, ale ja wyczuwam bardzo delikatny, kosmetyczny zapach.




Mleczko do opalania Bioderma Photoderm Mineral zawiera w swoim składzie jedynie filtry fizyczne - mineralne. W tym przypadku jest to tlenek cynku oraz dwutlenek tytanu. Oznacza to, że tworzy na powierzchni skóry warstwę, która będzie odbijała promienie słoneczne. W odróżnieniu od filtrów chemicznych nie wnika w skórę i nie pochłania promieniowania. Jest to niekorzystne zwłaszcza dla osób ze skórą wrażliwą lub alergiami. Jest to produkt fotostabilny oraz wodoodporny jednak pamiętajmy o ponawianiu nakładania mleczka (i jakiegokolwiek innego produktu) co 2h lub zawsze wtedy, gdy bierzemy kąpiel lub się wycieramy ręcznikiem.

Filtr od Biodermy jest bardzo przyjemnym kosmetykiem. Nałożony na skórę nie jest ciężki, ani tłusty, nie klei się. Używam go również na twarz i nie zauważyłam, aby powodował pogorszenie się jej stanu. Nie zaburza mi również makijażu, który na niego nakładam, chociaż przyznam się że w takie upały rzadko się maluję. Najczęściej są to podkłady mineralne lub krem BB z Lily Lolo.

Dużym minusem produktu może być jednak to, że bieli skórę. I to nawet dosyć solidnie. Jest to jednak cecha filtrów mineralnych. Tak jak wspominałam nie wchłaniają się one w skórę tylko tworzą warstwę ochronną . Mi to jakoś mocno nie przeszkadza. Makijaż w zupełności to przykrywa. A w dni kiedy chodzę bez makijażu nakładam mniejszą ilość i staram się równomiernie rozprowadzić. Staram się też regularnie ponawiać aplikację, aby uzupełniać tę cienką warstwę. Przy takim używaniu zauważyłam, że nawet przebywając cały dzień poza domem moja skóra jest dobrze zabezpieczona. Nie pojawiają się na niej zaczerwienienia, ani wysypka, co zdarzało mi się w przypadku używania filtrów chemicznych.


A Wy jakich filtrów obecnie używacie? Lubicie się opalać, czy raczej unikacie słońca?

Pozdrawiam
Emi


lipca 18, 2018

Moja wakacyjna pielęgnacja twarzy.

Moja wakacyjna pielęgnacja twarzy.
Hej!

Pogoda nas ostatnio nie rozpieszcza. Jest strasznie parno i duszno. Miałam nadzieję, że deszcz trochę oczyści to powietrze, ale niestety nic takiego się nie stało.  Przez tę  ciężką pogodę nie mam ochoty na wychodzenie z domu i jestem totalnie bez sił. Sprawia to też, że nie mam ochoty się malować. Ale oczywiście nie odpuszczam codziennej pielęgnacji twarzy. Co prawda latem jest ona bardzo minimalistyczna. Moja skóra mniej się w tym czasie przesusza w związku z tym mogę zrezygnować z ciężkich i tłustych kremów, które uwielbiam w zimniejszym okresie.


Swoją poranną pielęgnację rozpoczynam od umycia twarzy delikatnym żelem. Obecnie moim ulubionym produktem jest delikatny żel micelarny z olejem z lnu z Tołpy. Bardzo lubię ich żele, mają przyjemną konsystencję. Po umyciu buzia nie jest ściągnięta ani napięta. Tego żelu używam także wieczorem do oczyszczenia twarzy po całym dniu. Następnym etapem pielęgnacji jest użycie nawilżającego toniku do twarzy. Bardzo lubię te, które mają atomizer, gdyż można ich używać także w ciągu dnia w celu odświeżenia i ochłodzenia twarzy. Tonik Cossi Fulleren cudownie nawilża skórę i przygotowuje ją pod kolejne etapy pielęgnacji. 

SZUNGIT - SIŁA KAMIENIA Z KOSMOSU.





A kolejnym takim etapem jest oczywiście nałożenie kremu pielęgnacyjnego. Ostatnio moje serce skradł krem Apple Queen z Bartos. Według mnie jest to krem idealny. Ma świetny skład i zapewnia mojej skórze wszystko to, czego aktualnie potrzebuje. Może być również stosowany jako krem pod oczy. W dni kiedy jednak gdzieś wychodzę nakładam obowiązkowo krem z wysokim filtrem. Obecnie kończę krem Lazy&Joy od Holika Holika z SPF50. Ma urocze opakowanie z lusterkiem więc możemy go włożyć do torebki. Krem ma w sobie filtry mineralne przez co lekko bieli skórę, ale jest bardzo skuteczny. Moja twarz ma obecnie tendencję do powstawania przebarwień, to wina hormonów, a on przed tym bardzo dobrze chroni. Nie zapominam również o ochronie delikatnej skóry warg. Carmex ma po pierwsze filtr SPF15, który ochroni przed promieniowaniem , ale także miętowy smak, który odświeża i ochładza.

HIT CZERWCA! - BARTOS APPLE QUEEN KREM Z KOMÓRKAMI MACIERZYSTYMI JABŁONI DOMOWEJ




Oczywiście po całym dniu, nawet jeśli nie nosimy makijażu, wskazane jest dokładne umycie twarzy. Jeśli mam na cerze krem z filtrem to oprócz żelu do twarzy używam także olejku myjącego,  który zmyje tę tłustą i dosyć ciężką konsystencję. Raz w tygodniu wykonuję peeling twarzy. Ostatnio polubiłam się z peelingami enzymatycznymi. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie produkt z 3 enzymami od Tołpy. Bardzo delikatnie, ale skutecznie radzi sobie z martwym naskórkiem. Również raz w tygodniu wykonuję maseczkę oczyszczającą. I tutaj również fajnie sprawdziła mi się maska z Tołpy. Jak widzicie ten duet już dobija powoli dna. Natomiast jeśli w ciągu tygodnia potrzebuję większego nawilżenia to nakładam maskę w płachcie lub kremową maskę nawilżającą. Pozostałe kroki pielęgnacji wykonuję tak jak rano.  


Moja cera obecnie wygląda następująco i muszę stwierdzić, że nie mam z nią większych problemów.



A Wy stosujecie rano inną pielęgnację niż wieczorem, czy też podchodzicie do tematu tak leniwie jak ja?

lipca 12, 2018

Skuteczne oczyszczanie twarzy z balsamami od Czarszki

Skuteczne oczyszczanie twarzy z balsamami od Czarszki
Hej! 

Chyba nikt z Was nie ma złudzeń, że podstawą każdej prawidłowej i skutecznej pielęgnacji skóry jest dokładne jej oczyszczenie. Niezależnie od tego jakich kosmetyków używacie: drogeryjnych, czy naturalnych; jak się malujecie: mocno, czy wcale. Codzienne wieczorne oczyszczanie skóry jest po prostu konieczne. W przypadku makijażu, myślę że jest to jasne. że nie kładziemy się spać zanim tego wszystkiego nie usuniemy. Ale także, gdy nie wykonujemy makijażu to nasza skóra w ciągu dnia produkuje sebum, poci się (zwłaszcza teraz) i przyklejają się do niej zanieczyszczenia i kurz z całego dnia. Ponadto latem używamy chętniej kremów z wysokim filtrem, które na noc powinny być usuwane, gdyż mogą mieć tendencję do zapychania.

Dzięki odpowiedniemu oczyszczaniu odblokowujemy pory, pozbywamy się złuszczonego naskórka i dzięki temu wszystkie produkty, które nałożymy na twarz będą miały szansę zadziałać mocniej. W nocy nasza skóra regeneruje się najmocniej i najwięcej czerpie z tego, co na nią nałożymy. A na pięknej, promiennej skórze także i kosmetyki kolorowe będą prezentowały się dużo lepiej.

No dobrze, ale co w takim razie zrobić aby to oczyszczanie było rzeczywiście skuteczne. Ja już od kilku lat jestem ogromną fanką OCM w wieczornej pielęgnacji twarzy. Najbardziej w tym aspekcie przemawia do mnie własnie wersja balsamu, czy masła która na skórze delikatnie się topi. Paradoksalnie olej nie zapcha naszych porów (przy dokładnym zmyciu), a wręcz przeciwnie połączy się z sebum i je wyciągnie. 

Tak naprawdę już od dawna znam balsam Czarszki, gdyż wielokrotnie sama wykonywałam taki produkt z jej przepisu o czym mogliście przeczytać TUTAJ. Natomiast jakiś czas temu trafiły do mnie również balsamy wykonane przez samą Paulinę w wersji regulującej oraz ultradelikatnej.

Oba balsamy są zamknięte w szklanych słoiczkach z minimalistyczną, kolorową etykietą.




Regulujący balsam do demakijażu  jest kosmetykiem przeznaczonym do codziennego demakijażu i oczyszczania twarzy. Został stworzony z myślą o osobach, których cera ma skłonności do zapychania, jest zanieczyszczona, produkuje nadmierną ilość łoju lub dla tych, którzy borykają się z problemem wypryskówBalsam zawiera między innymi oczyszczający olej laurowy, łagodzący olej tamanu, regulujący wydzielanie sebum olej z czarnuszki oraz specjalnie dobraną kompozycję olejków eterycznych z drzewa herbacianego i eukaliptusa, które poza działaniem antybakteryjnym i przyspieszającym gojenie zapewniają balsamowi odświeżający zapach.

Wersja regulująca jest najbardziej podobna do tej z przepisu. Balsam ma aksamitną konsystencję. Bardzo łatwo topi się w kontakcie ze skórą dzięki czemu możemy wykonać skuteczny masaż twarzy. Zapach jest bardzo specyficzny, dosyć mocny i ziołowy. Dodatek olejków eterycznych wspomaga gojenie się zmian skórnych oraz oczyszczanie. Produkt skutecznie rozpuszcza makijaż, nawet oczu chociaż jeśli macie wrażliwe oczy to lepiej te okolice zmyć delikatnym płynem micelarnym. Po jego zmyciu skóra jest bardzo dobrze oczyszczona i odświeżona. Mimo, że moja cera jest raczej z tych suchych balsam dodatkowo jej nie wysuszył, ani nie podrażnił.






Ultradelikatny balsam do mycia twarzy jest kosmetykiem przeznaczonym do codziennego demakijażu i oczyszczania twarzy. Został stworzony z myślą o osobach, które zmagają się alergiami, cerą naczyniową, suchą oraz bardzo wrażliwąBalsam zawiera między innymi łagodzący olej z awokado, regenerujące masło mango i odżywcze masło shea. Odpowiednio dobrane proporcje pozwalają kosmetykowi zachować formę balsamu, zapewniając jednocześnie wygodę i skuteczność użytkowania.

INCI: Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Olea europaea (Olive) Fruit Oil

Ten balsam jest rzeczywiście odrobinę inny. Jego konsystencja jest trochę bardziej treściwa, ale też delikatniejsza, bardziej aksamitna. Tak jak poprzednik bardzo dobrze topi się w kontakcie ze skórą i rozpuszcza nawet najtrwalszy makijaż. Balsam ten nie ma dodatku olejków eterycznych, pachnie bardzo subtelnie po prostu surowcami z których jest zrobiony. Dzięki temu możemy nim bez przeszkód wykonać demakijaż oczu. Ja osobiście bardzo lubiłam ten produkt do wykonywania masażu twarzy.



Oba produkty sprawdziły się na mojej cerze bardzo dobrze. Skutecznie radziły sobie zarówno z mocnym makijażem, jak i tylko przy zmywaniu całodziennych zanieczyszczeń. W pierwszym etapie balsamem rozpuszczam cały makijaż masując przez chwilę, a następnie zmywam ciepłą wodą. Drugim etapem jest użycie delikatnego detergentu lub ściereczki. Pamiętajcie, że tylko dobre zmycie oleju ze skóry gwarantuje, że nie będą pojawiały się wypryski. Ja preferuję tę pierwszą opcję. Używam do zmywania balsamu delikatnej pianki np. z E(C)O Laboratorie lub mydła Aleppo. Jeśli mam ochotę i czas to nakładam niewielką ilość olejku i wykonuję przez kilka minut masaż w celu rozluźnienia mięśni twarzy. Tę drugą warstwę olejku również zmywam. Osuszam twarz i nakładam swoją pielęgnację. 

Skóra po takim zabiegu jest idealnie miękka i nawilżona. Czuję, że jest dokładnie oczyszczona, ale bez uczucia napięcia, czy wysuszenia, które często zdarzało mi się, gdy stosowałam inne metody demakijażu. Dlatego też myślę, że nieprędko zamienię oleje/masła na coś innego. Bardzo kusi mnie wersja aksamitna, która podobno pachnie cytrusami. Myślę, że kiedyś po nią sięgnę. A może pokuszę się o ukręcenie czegoś własnego o właśnie takim zapachu.

Balsamy możecie dostać TUTAJ w cenie 60,00zł za słoiczek lub możecie kupić zestaw 3 miniaturek w cenie 80,00zł.

A Wy jaką metodę demakijażu preferujecie?


lipca 08, 2018

Moja wakacyjna kosmetyczka

Moja wakacyjna kosmetyczka
Witajcie!

Lato na dobre się zaczęło. Zapewne część z Was już odpoczywa natomiast inni z utęsknieniem czekają na urlop. Ja co prawda w tym roku nie wybieram się na jakieś większe wyprawy, ale postanowiłam podzielić się z Wami swoją wakacyjną kosmetyczką. Lato to czas, kiedy lubię dać skórze odpocząć i rezygnuję z wielu kosmetyków. Wyjeżdżając chce, żeby mój bagaż był jak najmniejszy i najbardziej kompaktowy.


Podróże to przede wszystkim czas, kiedy mam okazję wykorzystać większość próbek i saszetek, które posiadam. Zazwyczaj o nich zapominam, bo używam konkretnego produktu. Natomiast do wyjazdowej kosmetyczki chętnie wrzucam wszelakie próbki kremów do twarzy, szamponów i odżywek do włosów. Dodatkowo znajdzie się miejsce na maseczki do twarzy w saszetkach. Wakacje to też świetny czas na wykorzystanie produktów miniaturowych, zajmują niedużo miejsca w kosmetyczce i można je spokojnie wykorzystać przez te kilka dni poza domem. 

Nie wiem jak Wy, ale ja latem nie lubię intensywnych zapachów. Zazwyczaj odstawiam daleko na półkę wszelkie perfumy i sięgam po delikatne mgiełki. Najchętniej te o zapachu mięty i cytrusów.  

Oczywiście niezwykle ważną, jeśli w ogóle nie najważniejszą kwestią podczas upałów jest ochrona przeciwsłoneczna. Ja zawsze używam wysokiego filtra UV, min. SPF30 , a najczęściej jest to SPF50.  Latem jest to dla mnie rzecz niezbędna, gdyż przy mocniejszym słońcu (np. za granicą) przez kilka dni praktycznie zawsze dostaję uczulenia słonecznego w partiach, gdzie skóra jest najdelikatniejsza. Pamiętajcie również że ochrony wymaga cienki naskórek warg, gdzie skóra jest bardzo cienka i szybko traci wilgoć. Aby usta były gładkie warto regularnie używać pomadki do ust. Warto sprawdzić, czy posiada filtr przeciwsłoneczny.

Pamiętajcie, że ochrony wymagają również nasze oczy i włosy dlatego na wakacjach nie rozstaję się z dobrymi okularami przeciwsłonecznymi oraz nakryciem głowy. Jeśli chodzi o moje preferencje to najczęściej wybieram kapelusz z szerokim rondem.


Jeśli chodzi o makijaż to jest on w okresie wakacyjnym również bardzo minimalistyczny. Jeśli jestem na wyjeździe to nie maluję się. Nie wyobrażam sobie kąpieli w morzu lub basenie w makijażu. Brrr.... Natomiast jeśli wybieramy się na jakąś imprezę, czy np kolację to lubię się pomalować. Ale wybieram delikatne produkty takie jak krem BB, czy nawilżająca pomadka. Na wyjazd biorę ze sobą uniwersalną paletę dzięki której wykonam pełny makijaż oka, zarówno ten dzienny jak i wieczorowy. Dużym plusem w palecie jest duże lusterko. Bardzo cenię też sobie wygodę palet do konturowania twarzy. Trio, które zawiera w sobie bronzer, róż i rozświetlacz to wszystko czego potrzebuję, a zajmuje mało miejsca w kosmetyczce.

Mimo, że makijaż jest lekki i delikatny to oczywiście należy go wieczorem porządnie zmyć. Zawsze zabieram ze sobą ulubiony olejek. Jest to również produkt wielofunkcyjny. Zrobimy nim demakijaż, ale możemy także zastosować na włosy, czy wetrzeć po kąpieli w jeszcze wilgotną skórę i stosować zamiast balsamu. Drugim punktem demakijażu jest oczywiście użycie delikatnego detergentu, który usunie olej wraz z rozpuszczonymi kosmetykami. Ja w tej roli najbardziej lubię pianki do mycia twarzy, ale jeśli mam próbki żelu lub naturalnego mydełka to często zabieram je ze sobą i zużywam.



Tym wpisem chciałam ogólnie podpowiedzieć, czym kieruję się podczas pakowania się na wakacje. Jest dla mnie ważne, aby kosmetyki zajmowały niewiele miejsca i były wielofunkcyjne. Natomiast w kolejnych wpisach będę opisywać konkretne kosmetyki, które lubię ze sobą zabierać w podróże.

Do stworzenia wpisu zainspirowało mnie nowe wyzwanie redakcji Trusted Cosmetics " Pokaż swojął wakacyjną kosmetyczkę". Jeśli również chcecie dołączyć do wyzwania, to możecie to zrobić TUTAJ

A Wy, czym się kierujecie podczas pakowania wakacyjnej walizki? Jesteście minimalistkami, czy pakujecie wszystko?

Miłego wieczoru!
Emi

lipca 04, 2018

Minimalistyczne Denko Czerwca

Minimalistyczne Denko Czerwca
Hej!

Czerwiec minął mi momentalnie. Mamy już początek lipca, lada dzień powinniśmy dostać klucze od nowego mieszkania więc czas upływa mi na szukaniu inspiracji do jego wykończenia. A druga część czasu upływa mi na kompletowaniu wyprawki dla malucha. W związku z przeprowadzką postanowiłam zdenkować jak najwięcej produktów, szczególnie tych pootwieranych, aby nie ciągać się z niepotrzebnym nadmiarem kosmetyków. Zapraszam więc Was na bardzo niewielkie jak na mnie denko, ale po prostu nie otwieram kosmetyków na zapas.


Vianek ujędrniająco-wygładzający peeling do ciała. Bardzo fajny peeling o zapachu owocowej galaretki. Drobinki były zatopione w nawilżającym maśle dzięki czemu po jego użyciu nie było już potrzeby używania balsamu. Dla mnie jednak mógłby zawierać trochę więcej cukru i tych pestek peelingujących, był odrobinę za słaby, a ja lubię konkretne zdzieraki. 

Tołpa Dermo Face Physio żel micelarny do mycia twarzy i oczu. Co prawda nie zmywałam nim makijażu, nie lubię takiej metody. Był to fajny, delikatny żel, który się nie pienił. Spokojnie radził sobie z usuwaniem oleju po demakijażu jako jego drugi etap. Mi jednak najbardziej odpowiadał do mycia twarzy rano, gdyż nie podrażniał skóry ani jej nie ściągał i nie wysuszał. Dodatkowym plusem była wygodna pompka.

Biochemia Urody hydrolat z róży damasceńskiej - bardzo lubię hydrolat różany, gdyż na mojej skórze to własnie on sprawdza się najlepiej. Ten był również bardzo dobry, nawilżał skórę, łagodził zaczerwienienia. Minusem dla wrażliwców może być jego intensywny zapach.

Biolove Shower Gel Blueberry - świetny, naturalny żel o zapachu borówkowym. Bardzo delikatnie oczyszczał skórę, nie podrażniał jej ani nie wysuszał. Przypadł mi do gustu jego owocowy zapach i niewykluczone, że jeszcze sięgnę po te żele z Kontigo. Pamiętajcie, że żele z naturalnym składem nie pienią się wcale lub bardzo delikatnie i ten również miał taką cechę.

Beauty Formulas Coolong Mist - bardzo lubiłam tę wodę w lecie, gdyż dawała szybkie uczucie odświeżenia i ochłodzenia. Bardzo fajnie sprawdzała się do spryskiwania masek glinkowych. Kupiłam za grosze w SuperPharm i na pewno jeszcze po nią sięgnę.

Benton Snail Bee Content Lotion - oj nasłuchałam się ochów i achów na temat kosmetyków Benton, myślałam że będą fajerwerki....a okazało się że na mojej cerze sprawdzają się one bardzo przeciętnie. Zużyłam razem z tonerem aloesowym , który pojawi się w kolejnym denku. Nie to żeby były to złe kosmetyki, ale czegoś mi w nich brakowało. Zresztą więcej napiszę w osobnym poście.

Sylveco naturalna pasta do zębów - była bardzo delikatna, nie zawierała fluoru. Na pewno trzeba było się przyzwyczaić do jej specyficznego, ziołowego smaku ale mimo wszystko dobrze odświeżała 
oddech i czyściła zęby.

Khadi ziołowa wcierka/olejek na porost włosów. Jak to mocno pachniało - w sumie jak wszystkie kosmetyki Khadi, które miałam. Nie był to może brzydki zapach, ale zdecydowanie zbyt intensywny i czasem męczący. Wcierka miała wygodną dużą pipetę dzięki której nawet przy moich gęstych włosach w łatwy sposób można było przeprowadzić olejowanie skalpu. Głównie stosowałam na głowie mojego męża i muszę przyznać, że wcierka stosowana regularnie z masażem skóry ograniczyła w widoczny sposób wypadanie włosów oraz łupież.

NC Nails Flash Shine to jeden z lepszych topów hybrydowych jakie miałam. Był to top no wipe, czyli nie wymagał przemywania cleanerem. Jest to bardzo wygodne w stosowaniu. Ponadto pięknie nabłyszczał paznokcie i ten połysk utrzymywał się przez długi czas. Tak jak ani z bazą, ani z kolorem się nie polubiłam tak top okazał się ogromnym ulubieńcem.

Czarszka balsam regulujący do demakijażu - uwielbiam taką konsystencję jeśli chodzi o demakijaż. Balsam był rewelacyjny, świetnie sobie radził z usuwaniem makijażu ale także robiłam nim przyjemny masaż twarzy. Aż zachciało mi się wrócić do swojego balsamu który kiedyś robiłam właśnie z przepisu Pauliny.




I to już wszystko. Tak jak obiecałam, mało w tamtym miesiącu opakowań trafiło do denka, ale były to dobre kosmetyki, nie było bubli z czego się cieszę. Jestem tez ciekawa, czy znacie te kosmetyki i czy macie taką samą opinię o nich jak ja.

Pozdrawiam
Emi
Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger