Hej!
Ulubieńcy, zwłaszcza Ci makijażowi nie pojawiają się na moim blogu zbyt często. A to głównie dlatego, że przez większość czasu używam jednych, sprawdzonych kosmetyków. Tym razem wpadło w moje łapki kilka nowości makijażowych o których myślę warto napisać.
Lato w tym roku było świetne sami przyznacie. Już dawno nie było u nas takich temperatur oraz tylu słonecznych dni. Wakacje w ciepłych krajach tym razem nie były konieczne, bo woda w Bałtyku nie straszyła swą temperaturą. Upały to jednak duże wyzwanie dla kosmetyków kolorowych. O ile przez większość czasu się nie malowałam to jednak bywały sytuacje, które tego wymagały lub po prostu danego dnia miałam ochotę na makijaż :)
Podstawowym produktem jest oczywiście podkład. A w moim wypadku był to krem BB z Lily Lolo w odcieniu Light. Okazał się moją wielką miłością już od pierwszego użycia. Jest bardzo lekki i delikatny także jeżeli macie cerę problematyczną, albo lubicie mocne krycie to pewnie nie przypadnie Wam do gustu. Dla mnie był to zdecydowanie strzał w 10. Dawał mi lekkie krycie i rozświetlenie, skóra po jego użyciu wyglądała naturalnie i zdrowo - spokojnie radzi sobie z drobnymi zaczerwienieniami. Najczęściej to mi wystarczało - dokładałam tylko tusz do rzęs i pomadkę i byłam gotowa ;)
Natomiast, gdy robiłam większy make up, chciałam żeby makijaż był bardziej trwały dokładałam puder mineralny. Annabelle Minerals matujący puder bardzo dobrze wygładza i utrwala makijaż. Jest on delikatny, a mat nie jest bardzo mocny ani płaski, bardziej satynowy. Dużym plusem jest to, że nie przesusza mojej skóry jak to niestety ma w zwyczaju wiele pudrów.
Bronzer nie należy do moich ulubionych kosmetyków, przyznaję, że rzadko go stosuję. Natomiast latem lubię sobie trochę tego brązu dodać na policzkach. Tym bardziej w tym roku, kiedy słońca wręcz unikałam. W swoich bronzerach unikam bardzo zimnych tonów używanych do konturowania. Wyglądam w nich niekorzystnie i wręcz na brudną - mam zdecydowanie ciepły odcień karnacji i takie kolory mi nie pasują. Zdecydowanie bardziej lubię się lekko opalić niż jakoś szczególnie wykonturować :) Do moich ulubieńców w tym roku trafiła paletka do konturowania ze Sleek. Ulubionym produktem z tego trio jest właśnie bronzer. Jest on dosyć delikatny, nie jakoś mocno napigmentowany, nie da się nim zrobić krzywdy ani plam- dla takiego laika jak ja to ogromny plus. Róż jest mieniący się, w kolorze rose gold - chyba jest to odpowiednik słynnego Orgasm (nie wiem nie miałam). Ładnie ożywia cerę i nadaje jej blasku. Niestety minusem jest to, że jest bardzo kruchy i już kilka razy był przeze mnie reanimowany :( Uzupełnieniem trio jest rozświetlacz. Jest on delikatny, nadaje się do dziennego makijaż, tworzy ładną taflę bez widocznych drobinek. Paletka jest fajnym rozwiązaniem na wyjazdy, gdyż mamy wszystkie trzy produkty w jednym miejscu.
Jeśli chodzi o brwi to tutaj najlepiej również spisywała mi się paletka, Brow Kit od Gosh. Znajdziemy w niej 3 pudry do brwi oraz wosk. O ile najciemniejszy puder jest dla mnie zbyt ciemny i praktycznie go nie używam o tyle dwa pozostałe mieszam sobie w zależności od tego jak mocny efekt chce uzyskać. Cienie mają bardzo fajną konsystencję, nie są mocno suche i nie sypią się. Wos lekko dyscyplinuje rzęsy, ale nie jest to bardzo mocny utrwalacz. Jeśli mam ochotę na bardziej ujarzmione i utrwalone brwi to stosuję dodatkowo Creamy Eyebrow Mascara w odcieniu Beige Blonde z Delia. Uwielbiam mascary z takimi małymi spiralkami dzięki którym można wygodnie ułożyć włoski.
Jeśli chodzi o makijaż oczu to pewnie nie zdziwi nikogo fakt, że moim ulubieńcem została paletka Anastasia Beverly Hills Soft Glam. Odkąd ją dostałam używam za każdym razem kiedy maluję powieki :) Cienie błyszczące mnie wprost zachwyciły! A szczególnie cień Rose Pink oraz matowy Dusty Rose. Zazwyczaj robię makijaż tylko przy użyciu tych dwóch odcieni. Uzupełnieniem makijażu oczu jest oczywiście tusz do rzęs. Długo opierałam się przed naturalnymi mascarami, a to dlatego że opinie o nich są różne. Większość z nich niestety tylko lekko barwi rzęsy i nie jest trwała. Postanowiłam przekonać się o tym na własnej skórze i wypróbowałam Coleur Caramel Backstage Mascara. Ten tusz jest rewelacyjny! Ma silikonową szczoteczkę, niedużą która bardzo dobrze rozdziela i rozczesuje rzęsy. Szczoteczka jest mała i poręczna dzięki czemu wygodnie wytuszujemy zarówno górne rzęsy jak i dolne. Przy tym formuła tuszu jest na tyle gęsta, że ładnie podkreśla i pogrubia rzęsy. Tusz jest trwały, nie kruszy się ani nie rozmazuje. Muszę przyznać, że przebił wiele tuszy drogeryjnych.
Ostatnim etapem mojego makijażu są oczywiście usta. Nie wyobrażam sobie nie mieć pomalowanych ust. Gdy mam minimalistyczny makijaż twarzy często wybieram coś intensywnego. Ostatnio odnalazłam w swoich makijażowych zapasach Matte Lip Butter z Astor w przepięknym kolorze nasyconego różu. Była to pierwsza moja pomadka w kredce. Jest ona bardzo komfortowa ze względu na swoją konsystencję , nie jest to suchy, zastygający mat. Przez to pomadka nie podkreśla faktury ust, ale jej trwałość jest całkiem w porządku.
Natomiast najczęściej na moich ustach goszczą jednak pomadki naturalne. Uwielbiam je za to jakie są kremowe i pielęgnujące moją skórę ust. Tutaj na zmianę używałam pomadki Coleur Caramel (mam ją w formie testera) oraz pomadka z Lily Lolo Romantic Rose. Obie mają już bardziej neutralne kolory w tonacjach brudnego różu.
A jak Wy przetrwaliście to upalne lato? Macie swoich makijażowych ulubieńców?
Pozdrawiam
Emi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i wyrażenie swojego zdania :) Jeśli Ci się u mnie spodobało, dodaj bloga do obserwowanych i daj mi znać w komentarzu- z przyjemnością odwdzięczę się tym samym.
Zostawiając komentarz zgadzasz się z Polityką Prywatności.
Do zobaczenia !