Witam Was serdecznie po długiej przerwie. Nie udzielałam się na blogu już od ponad roku, zastanawiałam się mocno, czy w ogóle kontynuować pisanie tutaj. Czy ktoś jeszcze czyta blogi? I czy nie skupić się jedynie na IG. Ostatecznie jednak postanowiłam dłuższe posty pisać właśnie tutaj. Planuję je publikować regularnie, raz w tygodniu.
Początek roku jest przepełniony różnego rodzaju podsumowaniami roku ubiegłego, który przyznacie sami był dosyć dziwny i całkowicie inny niż to, co do tej pory znaliśmy. Przeniesienie biura do domu i praca zdalna spowodowały, że na początku nie miałam kompletnie ochoty się malować. Potem stwierdziłam jednak, że skorzystam z sytuacji że nie muszę robić zachowawczego, biurowego make-upu i mogę trochę poeksperymentować. Dlatego też ku mojemu zaskoczeniu udało mi się zużyć całkiem sporo kosmetyków kolorówych - podsumowanie PAN20IN2020 znajdziecie TUTAJ. W moje ręce trafiło też całkiem sporo kolorowych nowości. Dlatego serdecznie zapraszam Was na TOP of the TOP 2020.
PODKŁAD NATURALNY FELICEA #133 NATURAL BEIGE
Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę , że Felicea wypuściła nowy kolor, który jest dla mnie wręcz idealny. Podkład jest bardzo gęsty, kremowy, dobrze kryje i daje naturalne wykończenie bez efektu maski. Jest bardzo komfortowy przez cały dzień, ale nie zastyga dlatego jeśli oczekujecie kilkugodzinnej trwałości (zwłaszcza pod maseczką ) to warto go utrwalić dobrym pudrem. Ja często noszę go solo, gdyż lubię jego świetliste wykończenie. Jego recenzję znajdziecie również TUTAJ
MIYA MyBBcream SPF30.
Drugim produktem jest lekki krem BB od MIYA. Jest to lekki krem tonujący, który świetnie sprawdził mi się podczas upalnych dni. Nie obciąża skóry, kryje lekkie zaczerwienienia i ujednolica koloryt. Natomiast nie jest to produkt z takim silnym kryciem jak koreańskie kremy. To raczej coś lekkiego i transparentnego do makijażu w stylu no-makuep. Fajnie , że ma spf30 chociaż ja i tak zawsze nakładam jeszcze filtr 50.
GLAM SHOP, GLAM SPONGE - GĄBKA DO MAKIJAŻU
Nie wyobrażam już sobie aplikować podkładu czymkolwiek innym niż gąbeczką . W ten wygodny sposób nakładam również korektor, kremowy bronzer, róż i rozświetlacz. Robię tak, zwłaszcza latem, gdyż lubię wtedy taki mocno rozświetlony makijaż. Gąbeczka z Glam-shop zdeklasowała całkowicie produkty tego typu. Jest bardzo miękka i mięsista, ładnie aplikuje produkty bez nadmiernego wypijania podkładu. Jednocześnie nie jest nadmiernie porowata przez co makijaż na twarzy prezentuje się bardzo gładko. Mam również wersję ściętą i również jest fajna, ale zdecydowanie wygodniej korzysta mi się z klasycznego jajeczka.
GLAM SHOP & MS DONCELLITA , TURBO HAJLAJT - rozświetlacz
Skoro jesteśmy już w tematyce Glam shopu to przyznam, że dopiero w minionym roku zdecydowałam się na jakieś większe zakupy z tej marki. Wcześniej znałam jedynie turbopigmenty, które swoją drogą nadal uwielbiam. Turbo Hajlajt to jak nazwa sama wskazuje rozświetlacz o bardzo mocnym błysku. Daje na skórze przepiękną taflę. Nie przyciemnia skóry ani nie tworzy nieestetycznych smug. Natomiast ma on bardzo specyficzną, jakby mokrą konsystencję dlatego trochę należy nauczyć się z nim pracować i pokombinować z różnego rodzaju pędzlami. Ja używam do jego aplikacji niewielkiego jajeczka. Trzeba jednak wcześniej trochę go "pomasować" aby dobrze wtłoczyć produkt w pędzel. Wtedy wygląda na skórze REWELACYJNIE.
GLAM SHOP & LAMAKEUPEBELLA , BOHEMA - paleta cieni
Trzecim produktem z naszej rodzimej marki jest paleta cieni do makijażu oczu Bohema. Wiem, że nie jestem tutaj oryginalna ponieważ ta paleta pojawia się w ulubieńcach wielu osób. Moje poczatki z nią były bardzo trudne, wręcz jej nie lubiłam. A to ze względu na konsystencję matowych cieni. Są one zdecydowanie mocniej sprasowane niż te w Abstrakcji czy Kwitnącej wiśni. Cień DUOMO jest tak mocno sprasowany i kamienisty, że ledwo przenosi się na pędzel. Można tam kopać i kopać i mało co go się nabierze. Natomiast w ogólnym rozrachunku jeśli pomyślę, którą paletę używałam najczęściej jeśli chciałam wyjśc i zrobić sobie jakiś minimalistyczny, szybki makijaż to była to zdecydowanie Bohema. Nie dziwię się, że wielu osobom się podoba ponieważ się nie pyli, nie obsypuje, a kolorystyka odpowiada większości typów urody. Błyski w tej palecie, zwłaszcza SOHO sa jednymi z moich ulubionych. Jest to idealny cień do szybkiego makijażu. Tak naprawdę wystarczy ten jeden cien na całą powiekę i roztary na krawędziach. Na uwagę zasługuje też cień-gumka czyli ZANTE i piękna bordowa BARCELONA.
NATASHA DENONA, BRONZE PALETTE - paleta cieni
Jest to mój zakup z Black Friday i powiem Wam, że nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na tę pozycję. Cienie są idealnej dla mnie konsystencji, nie pylą się, nie osypują. Praca z nimi to istna przyjemność, niemalże same blendują się na powiece. Błyski również robią na mnie ogromne wrażenie, pięknie się mienią. Zauroczył mnie zwłaszcza kolor BLISS - to taki koralowo-różowy duochrom. Mam jednak kilka "ale" do tej propozycji. Paleta jest bardzo ciepła i na pewno nie będzie odpowiadać każdemu typowi urody. Brakuje mi tutaj również jasnego beżu, którym można by było zagruntować powiekę i wyczyścić krawędzie makijażu. Brakuje mi tutaj też jakiegoś jasnego błysku np. do rozjaśnienia wewnętrznego kącika. W związku z tym makijaże, które możemy wykonać tą paletą automatycznie wychodzą dosyć ciemne. Mimo tych zastrzeżeń trafia do tego zestawienia ze względu na jakość tych cieni. Na pewno pomyślę o dokupieniu innej palety ND - zastanawiam się nad Glam.
NYX, GLITTER PRIMER - baza pod pigmenty i cienie
Skoro jesteśmy w temacie cieni do powiek to teraz pojawi się baza, której chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Bardzo popularny klej pod brokat od NYX trafił i w moje łapki. I rzeczywiście jest on genialny. Nawet w przypadku tak dobrych cieni jak turboty czy błyskotki od ND jeszcze bardziej uwypukla ich blask, tworzy na powiece gładką taflę i sprawia, że się nie osypują.
GOSH CATCHY EYES, MAYBELLINE LASH SENSATIONAL - tusze do rzęs
Tusze mam dla Was dwa. Maskara Gosha jest moim zdecydowanym ulubieńcem i lubię nie tylko tę wersję różową - podkręcającą, ale także klasyczną (w jasnym opakowaniu). Mascara ładnie rozdziela rzęsy i je pogrubia, wersja podkręcająca rzeczywiście unosi je do góry. Dodatkowo jest trwała, nie kruszy się, nie odbija pod łukiem brwiowym - ale ja zawsze to miejsce zabezpieczam jasnym cieniem. Dodatkowym plusem może być to, że opakowanie jest w 50% wykonane z torebek foliowych wyłowionych z oceanu, także jest to opcja #lesswaste.
Drugą mascarą jest Maybelline Lash sensational , ale w wersji bordowej. I tutaj sama mascara jest ok, ładnie pogrubia rzęsy, ale efekt nie jest jakiś spektakularny. Natomiast bardzo zauroczył mnie ten kolor, który niezwykle podbija zielone tony w mojej tęczówce. Dlatego zazwyczaj najpierw używam Gosha do uzyskania ulubionego efektu, a ostatnią warstwę nakładam Maybelline dla uzyskania bordowego koloru.
PIXIE , NATURALNY KOREKTOR POD OCZY, LIGHT
No to teraz wróćmy do makijażu twarzy, a mianowicie do korektora. W tym roku bardzo polubiłam się z kremowym korektorem od Pixie. Ma on bardzo przyjemną konsystencję, która mimo iż jest treściwa to jednocześnie bardzo lekka pod oczami. Jednak dużym kluczem do sukcesu jest tutaj umiar. Korektor jest bardzo kremowy, lekko upłynnia się pod wpływem ciepła palca i wg mnie tak właśnie najlepiej jest go nakładać na okolice pod oczami. Potem tylko lekko doklepuję go gąbeczką, aby ładnie scalił się z podkładem. Ładnie kryje cienie i zasinienia. Trzeba pamiętać o przypudrowaniu, gdyż jako produkt naturalny nie zastyga i może wchodzić w zmarszczki.
EVELINE LIP MAXIMIZER, TOO FACED MELTED MATTE - makijaż ust
Ostatnią, ale zdecydowanie moją ulubioną pozycją jest makijaż ust - chociaż akurat ten rok i noszenie maseczek nie zachęcały do ich malowania. Ogromnym odkryciem tego roku okazały się błyszczyki powiększające usta z Eveline. Lubię zarówno wersję bezbarwną z jadem pszczelim oraz z papryczką chili. One rzeczywiście mocno podrażniają i pompują wargi. Stają się one wówczas takie mięsiste i bardziej uwypuklone, Ale powinny na nie uważać osoby z wrażliwą skórą, gdy to pieczenie jest naprawdę odczuwalne. Jeśli nie lubicie takiej intensywności to polecam wersje kolorową , którą widzicie na zdjęciu - ja mam odcień BORA BORA. Również zawierają w składzie papryczkę chili ale w mniejszym stężeniu przez co efekt uwypuklenia jest mniejszy, ale są one bardziej komfortowe. Ponadto mają piękne kolory i blask.
A teraz pomadka matowa, czyli zestaw matowych pomadek z Too Faced. Naprawdę jestem mile zaskoczona ich jakością. Pomadki są dobrze napigmentowane. Wystarczy jedna, cienka warstwa aby pokryć usta pięknym kolorem. Szybko zasychają na kompletny mat i są bardzo trwałe, a przy tym nie przesuszają ust. U mnie świetnie sprawdziły się nawet noszone pod maseczką. Miałam również pomalowane tą pomadką usta na Wigilię i przetrwała ten świąteczny posiłek w tym pierogi z kapustą oraz śledzika w oleju. Mój ulubiony kolor to Hot Toddy (zdj.). Każda z pomadek ma również inny, świąteczny zapach.
I to już wszyscy ulubieńcy minionego roku. Jestem ciekawa, czy znacie te kosmetyki?
I oczywiście koniecznie napiszcie mi jacy byli Wasi ulubieńcy 2020 roku.