grudnia 30, 2015

[RECENZJA] Garnier, Skin Naturals, Płyn micelarny 3 w 1 do skóry wrażliwej

[RECENZJA] Garnier, Skin Naturals, Płyn micelarny 3 w 1 do skóry wrażliwej


Witajcie!

Na moim blogu rzadko pojawiają się recenzje produktów do demakijażu.  Wynika to z faktu że już od ponad roku makijaż zmywam glownie olejami. Płyny micelarne stosuje gdy wyjeżdżam,  albo gdy jestem totalnie padnieta i nie chce mi się robić masażu twarzy balsamem. 
Poniższy produkt jest bardzo szeroko komentowany,  głównie pozytywnie w całej blogosferze.  Dlatego,  gdy szkolnym się mój ulubiony płyn z Sylveco postanowiłam spróbować produktu   Garnier.



Garnier Skin Naturals Płyn micelarny 3 w 1 do skóry wrażliwej to prosty sposób, by usunąć makijaż oraz oczyścić i ukoić całą skórę (twarz, oczy, usta) za pomocą jednego gestu. Nie wymaga spłukiwania. 

To pierwszy inteligentny produkt oczyszczający od Garniera, w którym została zastosowana technologia miceli. Nie musisz już trzeć, by pozbyć się zanieczyszczeń i makijażu - micele wiążą je niczym magnes. Efektem jest idealnie czysta skóra bez pocierania. Bezzapachowy. 
EAN 3600541380066

Skład: Aqua, Hexylene Glycol, Glycerin, Disodium Cocoamphodiacetate, Disodium EDTA, Poloxamer 184, Polyaminopropyl Biguanide (B162919/4) (12.01.2014.)

Cena: 20zł / 400ml



Produkt możemy dostać w dwóch wersjach: do cery tłustej oraz suchej i wrażliwej.  Moja cera jest mieszana, ale z tendencją do przesuszania. Dlatego zdecydowałam  się na wersję delikatniejsza. 

Płyn otrzymujemy w dużej butelce 400 ml. Podobno ma nam starczyc  na 200 aplikacji.  Trudno jest mi to ocenić gdyż nie używam go regularnie.  Jednak nie wykluczam że jest to prawda, gdyż płyn dobrze radzi sobie ze  zmywaniem makijażu.  Co prawda nie jestem fanką  mocnej tapety ani dużej ilości produktów,  nie używam również produktów  długotrwałych czy wodoodpornych. Ale świetnie radzi sobie ze zmyciem azjatyckiego kremu BB ( a to duża dawka silikonów) lub tuszu L'Oreal  VML  So Couture ( a każdy kto go miał się że jest niezwykle trwały).
Dużym plusem jest to, że nie podraznia ani skóry ani oczu. Za to dobrze przygotowuje ją  do dalszych rytuałów pielęgnacyjnych.  I mnie dobrze sprawdza się również rano,  gdy nie chcę myć buzi wodą. Stosuje go wtedy jak tonik. 
Jeśli lubicie ten sposób oczyszczania twarzy tylko bardzo go polecam,  gdyż jest skuteczny i niedrogi. Tym bardziej,  że miałam również Bioderme i nie widziałam żadnej różnicy w działaniu.  A za mała butelkę 100 ml zapłaciłam  tyle co za duża butlę Garniera w promocji. Mam jeszcze dużą  butelkę Biodermy Sensibio w zapasach i może wtedy ( podczas regularnego używania) uda mi się dostrzec to "coś ".
Bardzo lubię ten płyn,  ale zostanę wierna mojemu balsamowi  do mycia twarzy.  Jest to najlepszy sposób. Dzięki niemu moja skóra jest idealnie oczyszczona,  a jednocześnie nawilżona. Płyn Garnier mimo,  że dobry pozostanie moim produktem " na czarną godzinę".



A Wy w jaki sposób pozbywacie się makijażu? 


Pozdrawiam!
EMI

grudnia 28, 2015

[RECENZJA] Evrēe, Hand Care Max Repair, Regenerujący krem do rąk

[RECENZJA] Evrēe, Hand Care Max Repair, Regenerujący krem do rąk
Witajcie!

Niedawno pisałam Wam o kremie, który nie do końca spełnił moje oczekiwania odnośnie nawilżenia moich dłoni - Cztery Pory Roku Skoncentrowane Serum do Rąk i Panokci.
Dzisiaj dla odmiany mam produkt, który bardzo miło mnie zaskoczył. Ale jak mogłoby być inaczej... Na produktach marki Evree jeszcze nigdy się nie zawiodłam. A mogliście się o tym przekonać czytając zarówno recenzję olejku Magic Rose jak i balsamu do ciała Total Nutrition.



Evrēe, Hand Care Max Repair, Regenerujący krem do rąk : Zawiera: d - pantenol, alantoinę, glicerynę, urea, olejki owocowe (migdałowy, awokado i arganowy) oraz roślinne emolienty.
Krem głęboko odżywia i regeneruje skórę, wspomaga naturalną odbudowę zniszczonego naskórka, a także koi podrażnienia. Dzięki swoim składnikom tworzy ochronny filtr zabezpieczający skórę przed utratą wilgoci oraz ponownym wysuszeniem. 
Wmasować w skórę dłoni. Stosować kilka razy w ciągu dnia, po każdym myciu rąk i przed snem.
Krem ma zastosowanie do bardzo suchej, podrażnionej i zniszczonej skóry.

Skład: Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Urea, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glyceryl Stearate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Cera Alba (Beeswax), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Glycine Soja (Soybean) Sterols, Hexyl Laurate, Sodium Acrylate/Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Isehexadecane, Polysorbate 80, Argania Spinosa Kernel (Argan) Oil, Panthenol, Allantoin, Dimethicone, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Parfum (Fragrance) (25.11.2013)

Cena: 8,39zł / 100ml


Krem otrzymujemy w elastycznej, poręcznej tubce zamykanej na klik. Jest to dla mnie bardzo wygodne rozwiązanie, dużo wygodniejsze niż np nakrętka. Krem spokojnie możemy wrzucić do torebki bez obawy, że się otworzy i wyleje.  Opakowanie jest w intensywnym kolorze czerwieni, zdecydowanie rzuca się w oczy na sklepowej półce. Ale łatwo go też przez to znaleźć w czeluściach torebki ;)
Jeśli chodzi o sam produkt to jest on bardzo gęsty i treściwy. Na początku nie odpowiadał mi jego zapach. Na blogach i wizażu pisano, że jest on kwiatowy. Mi jednak kojarzył się z mydłem lub z proszkiem do prania. Jednak po jakimś czasie się przyzwyczaiłam tym bardziej, że efekt jego działania przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Krem mimo swojej gęstej konsystencji bardzo łatwo się rozprowadza na dłoniach i wystarczy dosłownie odrobina, aby pokryć całe dłonie. Produkt dosyć szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy (tylko taką przyjemną powłoczkę) dlatego świetnie się sprawdzał jako produkt do torebki lub na biurko w pracy kiedy chcemy szybko nawilżyć dłonie. Mamy tutaj na wysokim miejscu mocznik, a także masło shea i kilka olejów ( ze słodkich migdałów, awokado i sojowy) dlatego produkt ma silne działanie zmiękczające, nawilżające oraz natłuszczające. Plusem jest również to, że nie znajdziemy tutaj parafiny.
Jednym słowem jest to jeden z przyjemniejszych produktów do rąk jaki miałam okazję używać. Chętnie wypróbuję również jego brata w różowej tubce.

A Wy lubicie kosmetyki Evree?
Co z tej firmy jest godne polecenia?

Pozdrawiam!
EMI

grudnia 23, 2015

[RECENZJA] Kringle Candle Coloured Daylight Świeczka zapachowa Autumn Rain

[RECENZJA] Kringle Candle Coloured Daylight Świeczka zapachowa Autumn Rain

Witajcie!

Dzisiaj post nietypowy jak na mój blog, gdyż po raz pierwszy porozmawiamy sobie o zapachach. Uwielbiam, gdy w domu pięknie pachnie. Uwielbiam wszelkiego rodzaju świece, świeczki i kadzidełka. Mój gliniany kominek zapachowy (taki brązowy domek, który pojawia się czasem na moich zdjęciach) ma już 15 lat!!! Tak, tak dostałam go jeszcze w gimnazjum od przyjaciółki na Mikołajki. Wówczas podgrzewałam w nim olejki zapachowe natomiast obecnie służy od do roztapiania wosku.
Do tej pory miałam kilka wosków z Yankee Candle, ale ostatnio postanowiłam kupić coś innego. I tym innym okazał się Daylight z Kringle Candle.





Kringle Candle Coloured Daylight Świeczka zapachowa Autumn Rain  

Czysty naturalny zapach jesiennego krajobrazu. Wyjątkowo świeży i przyjemny zapach kolorowych liści.
Czas palenia: ok. 12 godzin
Waga: 52g

Daylight ma postać troszkę większej świeczki tealight czyli popularnego podgrzewacza. Bardzo podoba mi się to, że ma wieczko z nazwą zapachu. Dzięki temu łatwo odnaleźć konkretny produkt w pudełeczku z zapachami.
Sam zapach jest po prostu cudowny. Niesamowicie przypadł mi do gustu. Jest on lekko słodki, ale przede wszystkim bardzo świeży. Przypomina mi trochę zapach , który unosi się w lesie po deszczu dosyć chłodnym wieczorem. Albo z wiosenną, poranną rosą na trawie :)
Zapach jest dobrze wyczuwalny i długo się utrzymuje w pomieszczeniu, a jednak nie jest dominujący ani duszący. Polecałabym go jednak na dosyć wczesną, jeszcze w miarę ciepłą jesień. Podczas zimy wolę chyba jednak coś bardziej otulającego. Ale... na taką prawdziwą zimę to chyba się na razie nie zanosi ;) 
Muszę przyznać, że to bardzo udany początek mojej przygody z firmą Kringle Candle i na pewno skuszę się na inne zapachy. Takie małe świeczki są też fajną próbką jeśli chcemy kupić świecę. Myślę, że wcześniej czy później skuszę się na dużą świecę o tym właśnie zapachu. Tym bardziej, że wizualnie podobają mi się one bardziej niż Yankee.

Palicie świece w domu?
Jakie są wasze ulubione marki oraz zapachy?
Jako świeczkowy laik chętnie się dowiem i przetestuję :)

Pozdrawiam
Emi :)

grudnia 21, 2015

[RECENZJA] Laboratorium NOVA Odżywczo-Wygładzający Krem Pod Oczy GoCranberry - 30ml

[RECENZJA] Laboratorium NOVA Odżywczo-Wygładzający Krem Pod Oczy GoCranberry - 30ml

Witajcie !

Jak wiecie od dawna szukam kremu pod oczy, który stałby się moim ulubieńcem. Od tego kosmetyku wymagam przede wszystkim , aby był przede wszystkim nawilżający gdyż moja cera ma tendencję do przesuszania. I jeśli tak się dzieje to najdotkliwiej widać to własnie w delikatnych okolicach oczu. Nie obraziłabym się również gdyby krem miał działanie wygładzające i przeciwzmarszczkowe. Jak do tej pory moim ulubieńcem był krem pod oczy TOŁPA  Biały Hibiskus
Po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na temat kosmetyków Go Cranberry postanowiłam skusić się właśnie na krem pod oczy z tej serii. Czy spelnił Moje oczekiwania?
Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii to zapraszam Was serdecznie do dalszego czytania.



Odżywczo-Wygładzający Krem Pod Oczy GoCranberry - 30ml

Odżywczo - wygładzający krem ood oczy GoCranberry przeznaczony jest dla każdego typu cery. Specjalnie wyselekcjonowane składniki intensywnie odżywiają i nawilżają delikatną skórę okolic oczu, pozostawiają skórę delikatnie natłuszczoną. Zapobiegają utracie wody oraz chronią przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi. Poprawiają napięcie skóry przywracając jej elastyczność. Lekka formuła kremu nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu.
Zawiera: skwalan, olej ze słodkich migdałów, olej z pestek moreli, hialuronian sodu, ekstrakt z owoców żurawiny, witaminę E, pantenol, allantoinę.
Produkt:
- hypoalergiczny,
- nie zawiera konserwantów,
- kompozycja zapachowa nie zawiera alergenów.

W testach konsumenckich*:
• 100% badanych osób uznało, iż krem nadaje się pod makijaż.
• Aż u 76% badanych skóra wygładziła się, a 86% zauważyło poprawę w nawilżeniu skóry wokół oczu. 
• 90% badanych doceniło wygodne i higieniczne opakowanie kremu.
• 100% ankietowanych uznało, iż krem jest wydajny.




Skład: Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Squalane, Pentylene Glycol, Prunus Armeniaca (Kernel Oil), Sorbitan Stearate, Glycerin, Glyceryl Stearate, Caprylic / Capric Triglyceride, Sucrose Cocoate, Sodium Hyaluronate, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Panthenol, PEG-100 Stearate, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Decylene Glycol, Parfum.


Cena: 25,83zł / 30ml

Kosmetyk otrzymujemy w ładnym opakowaniu z pompką airless. Bardzo lubię tego typu opakowania, gdyż produkt jest dłużej świeży oraz możemy go wykorzystać do samego końca. Opakowanie jest białe ze zdjęciem żurawiny. Minusem opakowania jest to, że nie jest przeźroczyste i nie widać ile produktu zużyliśmy. Szczerze mówiąc to zaskoczyła mnie wielkość tego kremu, gdyż mamy tutaj aż 30 ml podczas gdy standardowe kremy pod oczy mają jedynie 15 ml. Jest to i plusem, ale także i minusem gdyż na jego zużycie mamy jedynie 3 m-ce.
Jeśli chodzi o konsystencję to muszę przyznać, że trochę się na początku rozczarowałam. Kremy pod oczy lubię, gdy są gęste i treściwe. Najbardziej odpowiadają mi konsystencje wręcz maślane, gdyż moja skóra pod oczami i tak momentalnie wchłania nawet tłusty produkt. Ten krem jest o dosyć rzadkiej konsystencji więc obawiałam się, że może być zbyt słaby. Na początku miałam trudności z przyzwyczajeniem się do tej konsystencji. Jego plusem jest na pewno to , że szybko się wchłania i dobrze współgra z korektorem pod oczy. Kosmetyki się na nim nie rolują.
Jednak oczywiście najważniejsze jest działanie. Ja nie mam problemów z zasinieniami czy opuchnięciami  pod oczami także trudno jest mi się w tej kwestii wypowiedzieć. Jeśli miałam ciężką noc to wówczas wstawiam go dosłownie na kilka minut do lodówki (robię tak z każdym kremem) i taki zimny produkt wklepuję pod oczy. Szybko poprawia krążenie i zdejmuje opuchliznę, ale na pewno duża w tym zasługa niskiej temperatury.
Mimo tego, że na początku byłam do niego sceptycznie nastawiona to w miarę upływu czasu i regularnego stosowania naprawdę go polubiłam. Na dłuższą metę krem bardzo ładnie i długotrwale nawilża skórę pod oczami. A nawet lekko ją napina i wygładza.  Nie jest to jakiś natychmiastowy efekt WOW, ale jeśli będziecie cierpliwe i regularne to myślę, że będziecie zadowolone.  Ostatnio nakładam go również na całą twarz, gdyż jego data do zużycia już minęła. Ale na razie nie zmienił, ani koloru ani zapachu, nie podrażnił mnie również. Mimo wszystko chciałabym go jak najszybciej zużyć. Na twarzy również spisuje się bardzo dobrze. Jest lekki i nawilżający. Idealnie spisuje się jako baza pod makijaż. Nie zapchał mnie także polecam go również w takim wydaniu.
Podsumowując , polubiłam się z tym produktem, ale jednak nie aż na tyle żebym kupiła go ponownie. Dalej szukam kremu idealnego. Najlepiej gdyby był gęsty i miał naturalny skład. 

Zastanawiam się nad Sylveco, Resibo lub kokosowym z Dr Organic.
Miałyście może któryś z powyższych?
A może polecicie mi swój ulubiony krem pod oczy?

Dobrej nocy!
Emi

grudnia 16, 2015

[RECENZJA] EFEKTIMA SUNFREE-SPA Balsam brązujący

[RECENZJA] EFEKTIMA SUNFREE-SPA Balsam brązujący
Witajcie!

Dzisiejszy dzień przyniósł nam odrobinę zimy, gdyż w 100-licy sypnęło nieznacznie śniegiem. Sypnęło, ale niestety szybko się także rozpłynęło. Meteorolodzy zapowiadają ponowne ocieplenie. Szkoda tylko, że żadnego ochłodzenia zimowego jak dotąd nie było. A trochę tęskni mi się za pięknymi, białymi świętami.
W związku z brzydką pogodą postanowiłam ponownie podąć temat słonecznej opalenizny. 
Dosyć niedawno przedstawiałam Wam Piankę Samoopalającą Vita Liberata. Jednak zanim odezwala się do mnie p. Klaudia z propozycją współpracy zakupiłam w Rossmanie poniższy produkt.


EFEKTIMA SUNFREE-SPA Balsam brązujący Profesjonalny balsam nadający efekt pięknej, równomiernej opalenizny. Pozwala uzyskać odcień naturalnie opalonej skóry, bez narażania jej na szkodliwe promieniowanie słoneczne. 
Doskonały dla skóry wymagającej odnowy oraz regeneracji. 
Komfortowy w zastosowaniu, z łatwością się rozprowadza, pozostawiając na skórze przyjemny zapach. 

Idealny jako preparat brązujący oraz utrwalający kolor po kąpielach słonecznych.
Profesjonalny balsam nadający efekt pięknej, równomiernej opalenizny. Pozwala uzyskać odcień naturalnie opalonej skóry, bez narażania jej na szkodliwe promieniowanie słoneczne. 
Doskonały dla skóry wymagającej odnowy oraz regeneracji. 
Komfortowy w zastosowaniu, z łatwością się rozprowadza, pozostawiając na skórze przyjemny zapach.
 Idealny jako preparat brązujący oraz utrwalający kolor po kąpielach słonecznych. 

SKŁADNIKI AKTYWNE:

MASŁO KAKAOWE – posiada właściwości nawilżające i odżywcze. Bardzo korzystnie wpływa na stan naskórka, doskonale go pielęgnując. 
OLEJ Z KAROTKI Z BETA-KAROTENEM – idealny do preparatów brązujących i przyspieszających powstawanie opalenizny.  Działa przeciwstarzeniowo i regenerująco. Pomaga w pielęgnacji suchej i łuszczącej sie skóry.
KOMPEKS WITAMIN (ECF)- chroni skórę przed wpływem niekorzystnych czynników zewnętrznych. Przeciwdziała utracie wody, reguluje gospodarkę wodno-lipidową naskórka. Witamina E wspomagana przez witaminę C chroni skórę przed wolnymi rodnikami, co zmniejsza widoczność wczesnych objawów starzenia. Witamina F pomaga zniwelować podrażnienia i wygładzić skórę.
MASŁO SHEA - posiada kwasy tłuszczowe, które wykazują zdolności do regeneracji i odnowy zniszczonego naskórka, chroni skórę przed wpływem szkodliwych czynników zewnętrznych.
ROŚLINNE DHA – składnik roślinny nadający kolor słonecznej opalenizny.

SKŁADNIKI: Aqua, Hydrogenated Polydecene, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Isopropyl Myristate, Theobroma Cacao Seed Butter, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Dihydroxyacetone, Paraffinum Liquidum, Petrolatum, Polyacrylate-13, Cetyl Alcohol, Polyisobutene, Parfum, Phenoxyethanol, Carthamus Tinctorius Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Dmdm Hydantoin, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Polysorbate 20, Methylparaben, Sorbitan Isostearate, Citric Acid, Ascorbyl Palmitate, Linoleic Acid, Propylparaben, Beta-Carotene, Daucus Carota Sativa Root Extract, Daucus Carota Sativa Seed Oil.





Produkt dostajemy w dosyć niepozornym opakowaniu. Powiem Wam, że jedynie przypadek i "Cena na do widzenia" sprawiły, że zwróciłam na niego uwagę. Bardzo podoba mi się to, że balsam jest zamknięty w butelce z pompką, gdyż bardzo ułatwia mi to jego aplikację.
Sam produkt jest bardzo gęsty i treściwy. Ma on wręcz maślaną konsystencję, która jest bardzo przyjemna i dobrze rozsmarowuje się na ciele. Mimo gęstości produkt w miarę szybko wchłania się w skórę i pozostawia ją gładką i nawilżoną. Trochę szkoda, że zawiera w sobie parafinę, ale jednak wyżej w składzie ma masło shea oraz kakaowe. I to naprawdę daje się odczuć po nawilżeniu skóry. Moje ciało uwielbia te składniki w kosmetykach :) Szkoda, że pozostałe oleje są już w minimalnej ilości (za składnikami zapachowymi). Dużym plusem produktu jest też to, że ma przyjemny zapach i nie sprawia, że nasza skóra pachnie spalenizną.
Co do samego opalenia to po pierwszym użyciu efekt jest delikatny, ale zauważalny. W miarę codziennego używania możemy ten efekt pogłębiać. Nie jest to tak mocne opalenie jak za pomocą typowego samoopalacza, ale lekkie muśnięcie słońcem przez co skóra wygląda na gładszą i zdrowszą. Dzięki dobrej aplikacji możemy być pewni, że nie narobimy sobie nieestetycznych smug. Warto jest jednak zrobić dokładny peeling przed nałożeniem produktu. Pamiętajmy o oszczędnej aplikacji na łokcie i kolana, a także o umyciu rąk już po całym procederze. Ale to są , myślę, zasady o których wie każda osoba, która chociaż raz używała samoopalacza.

Podsumowując jest to bardzo dobry balsam/masło do ciała, który nawilża a jednocześnie delikatnie przyciemnia naszą skórę. Jeśli boicie się standardowych samoopalaczy, albo nie chcecie mocnego efektu to ten produkt jest jak najbardziej dla Was. Zachętą może być również jego cena - ostatnio widziałam go w Rossmanie za coś ok 12 zł.
Jedynym minusem może być jego wydajność, gdyż mam wrażenie, że starczył mi może na 5 aplikacji. Ale może też być to kwestia tego, że tak przyjemnie mi się tym produktem smarowało. Pompka, która jest niewątpliwie bardzo wygodna, przy tak gęstym produkcie niestety też nie do końca się sprawdza. Balsam osiada na ściankach i nie zostaje już przez nią zasysany. Jednak po przecięciu pudełka w środku jest jeszcze bardzo dużo balsamu.
Mimo tych drobnych niedogodności bardzo się z nim polubiłam i myślę, że zastąpi mój balsam brązujący z Ziaji Sopot w którym w głównej mierze przeszkadzał mi zapach.

Pozdrawiam!
Emi

Post nie jest sponsorowany, a produkt kupiony przeze mnie.

grudnia 12, 2015

[RECENZJA] MOKOSH Glinka Biała

[RECENZJA] MOKOSH Glinka Biała
Witajcie w ten sobotni poranek!

Dzisiaj porozmawiamy sobie o maseczkach do twarzy. Przyznaję, że jestem maseczkowym nałogowcem. Bardzo lubię je stosować. Jest to dla mnie sposób na relaks. Nakładam maskę, zapalam kominek z jakimś fajnym zapachem i mam 15 minut tylko dla siebie. 
Od jakiegoś czasu w mojej kosmetyczce goszczą tylko maseczki z naturalnych składników. Bardzo polubiłam również glinki oraz tworzenie maseczek z półproduktów. A moją ulubioną jest właśnie delikatna glinka biała.


MOKOSH Glinka biała kaolinowa jest jedną z najdelikatniejszych. Łagodna dla skóry, usuwa zanieczyszczenia, wygładza i uelastycznia. Cechuje ją lekka i jedwabista konsystencja. Polecana jest zwłaszcza do cer delikatnych, suchych, wrażliwych, skłonnych do podrażnień oraz dla skór dojrzałych. W składzie ma liczne mikroelementy: krzem, wapń, magnez, żelazo, potas, sód. Można ją stosować do masek i kąpieli.
Działanie:
  • Wygładza skórę
  • Oczyszcza
  • Łagodzi podrażnienia
  • Rewitalizuje
  • Odświeża
  • Matuje
Zastosowanie:
  • Maska na twarz i ciało - glinkę mieszamy z wodą lub hydrolatem do uzyskania postaci pasty (maska na twarz) lub gęstej zawiesiny (maska na ciało). Jeżeli do sporządzenia maski używa się wody, można dodać 1-2 krople 100% olejku eterycznego. Do przygotowywania masek z glinki nie powinno się używać metalowych akcesoriów.
  • Kąpiel - wsypujemy glinkę pod strumień ciepłej wody. 
Cena : 22.90 PLN
Glinka jest zamknięta w bardzo wygodnym słoiczku z fioletową, minimalistyczną etykietą. Jest to dobre rozwiązanie , gdyż słoiczek ma duży otwór i bardzo dobrze dozuje się z niego produkt. Sama glinka jest standardowo w postaci proszku, który rozrabiamy z wodą. Ja często stosowałam do rozrabiania wodę różaną w celu zwiększenia działania rozjaśniającego. Sam proszek bardzo dobrze się łączy z płynami i nie tworzy grudek. Aby wzmocnić działanie nawilżające możemy dodać kilka kropli ulubionego oleju. A żeby wzmocnić działanie oczyszczające olejku eterycznego np. z drzewa herbacianego. Pamiętajmy, że aby glinka przyniosła zamierzony efekt nie możemy jej mieszać metalową łyżką. Ja do rozrabiania glinek kupiłam specjalny plastikowy zestaw na allegro. Drugą zasadą jest niedopuszczenie do zaschnięcia maski na twarzy. Ja spryskuję ją co chwilę wodą termalną lub ziają oliwkową. Muszę gdzieś kupić płaty maseczkowe w pastylkach i spróbować przykrywać glinkę takim wilgotnym płatem.
Glinkę zmywam po 15 minutach ciepłą wodą. Najczęściej robię to lateksową gąbeczką. Jest to najszybsza metoda na doczyszczenie twarzy z grubej warstwy glinki.
Po zmyciu skóra jest bardzo miękka i gładka. Przy regularnym używaniu rzeczywiście zauważyłam delikatne rozjaśnienie skóry, ale przede wszystkim jej oczyszczenie. Glinka jest bardzo delikatna, nie podrażnia skóry, a jednak wysusza niedoskonałości i zapobiega pojawianiu się kolejnych.
Jedynym minusem akurat tego produktu jest cena. Używałam również glinek innych firm np. Calaya i niczym one się nie różnią w działaniu, a są po prostu tańsze.
Dlatego polecam Wam po prostu produkt sam w sobie, czyli glinkę białą. To opakowanie właśnie mi się skończyło, ale na pewno niebawem pojawi się nowe :)

A Wy lubicie glinki?

Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.
Swój niestety spędzam na uczelni :(
EMI

grudnia 08, 2015

[RECENZJA] GARNIER FRUCTIS GOODBYE DAMAGE Szampon Wzmacniający

[RECENZJA] GARNIER FRUCTIS GOODBYE DAMAGE Szampon Wzmacniający
Witajcie!

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kolejnego szamponu, który możecie dostać w niemalże każdym sklepie/ Do tej pory produkty z rodziny Fructis, a mianowicie standardowy szampon w zielonym opakowaniu, nie sprawdzały się u mnie. Dlatego byłam sceptycznie nastawiona również do wszelakich odmian tego produktu. jednak będąc któregoś dnia w Biedronce natknęłam się na zestaw szampon+odżywka w atrakcyjnej cenie i postanowiłam go ze sobą zabrać. Stwierdziłam, że najwyżej szampon zużyje mąż , a odżywką będę golić nogi.
Ale nikomu tego produktu nie oddałam...




Silnie działająca formuła szamponu wzmacniającego Goodbye Damage została wzbogacona o Keraphyll i olejek z owoców amli, które naprawiają zniszczone włosy odrwewnątrz i wypełnia ich ubytki. 

Skład: Water, Sodium Laureth Sulphate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Lauryl Sulphate, Glycol Distearate, Sodium Chloride, Amodimethicone, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Niancinamide, Sugarcane Extract, Sodium Benzoate, Hydrolyzed Vegetable Protein PG-Propyl Silanetriol, Sodium Hydroxide, PPG-5-Ceteth-20, Trideceth-6, Salicylic Acid, Limonene, Camellia Sinensis Leaf Extract, Linalool, Benzyl Salicylate, Benzyl Alcohol, Apple Fruit Extract, Carbomer, Pyridoxine HCI, Citric Acid, Cetrimonium Chloride, Butylphenyl Methylpropional, Lemon Peel Extract, Hexyl Cinnamal, Phyllanthus Emblica Fruit Extract, Fragrance.

Cena: 10zł / 400ml

Szampon znajduje się w standardowej buteleczce na klik. Butelka ma energetyczny, pomarańczowy kolor i na półce w sklepie na pewno przyciąga uwagę. Sam produkt jest dosyć gęsty , dobrze rozprowadza się na włosach i bardzo ładnie pachnie, tak owocowo, świeżo. Szampon dobrze się pieni, co oczywiście jest zasługą SLS praktycznie na pierwszym miejscu w składzie. Ale akurat moje włosy jakoś mocno nie cierpią i spokojnie używam produktów z tego typu detergentami.
Szampon przede wszystkim bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy i sprawia, że włosy są ładnie odbite od nasady. Oczywiście absolutnie nie wierzę w to, że szampon może odbudować włosy i wypełnić ubytki. Od tego są maski i odżywki, ale tutaj działanie również jest przecież ograniczone. Większość produktów trochę maskuje zniszczenia i sprawia że włosy wizualnie są zdrowsze i ładniejsze.
Dla mnie szampon ma dobrze oczyszczć skórę głowy i włosy. A ten to robi, a przy tym nie podrażnia skalpu ani nie placze włosów.
Tak bardzo mi się spodobał, że dokupilam resztę serii.
Gdyby nie to, że mam sporo innych szamponow do zużycia to kupiłabym go jeszcze raz. Tym bardziej że przypadł też do gustu mojemu mężowi. Dlatego chętnie jeszcze kiedyś po niego sięgnę.

A Wy lubicie Garnier Fructis?
Która wersja jest Waszą ulubioną?

Dobrej nocy!
Emi

grudnia 06, 2015

[RECENZJA] Cztery Pory Roku Skoncentrowane Serum do Rąk i Panokci.

[RECENZJA] Cztery Pory Roku Skoncentrowane Serum do Rąk i Panokci.
Witajcie!

Jakiś czas temu recenzowałam Wam odżywkę w pędzelku firmy Cztery Pory Roku. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoim działaniem pielęgnacyjnym. Niestety bardzo szybko się skończyła. W pudełku Inspired By Charlize Mystery dostałam ją w zestawie z serum w postaci delikatnego kremu. Czy sprawdziło się u mnie równie dobrze jak odżywka?




Serum Cztery Pory Roku zapewnia długotrwałe nawilżenie nawet bardzo suchej skóry już po pierwszym użyciu. Zdaniem 100% badanych kobiet od razu po zastosowaniu kosmetyku ich skóra była bardziej miękka. Po godzinie od użycia serum panie zauważyły wzrost poziomu wygładzenia skóry o 50%, a poziomu nawilżenia aż o 130%. Takie rezultaty to zasługa zastosowania w składzie preparatu ekstraktu z mandarynki i kwasów owocowych AHA, które działają nawilżająco, rozjaśniająco i wygładzająco na skórę i paznokcie. 5% gliceryny nadaje skórze miękkość i gładkość, chroni ją przed wysuszeniem, a D-panhtenol intensywnie i długotrwale nawilża oraz łagodzi podrażnienia.
Dzięki lekkiej konsystencji, kosmetyk bardzo szybko się wchłania, pozostawiając skórę jedwabiście gładką i miękką w dotyku.

SKŁADNIKI

Aqua, Glycerin, Panthenol, Propylene Glycol, Parfum, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Carbomer, Citrus Nobilis Fruit Extract, Passiflora Edulis Fruit Extract, Citrus Limon Fruit Extract, Sodium Hydroxide, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Alcohol Denat., Sodium Bisulfite, Potassium Sorbate, Disodium EDTA, Cl 16255, Cl 15510, Cl 19140

Moje dłonie raczej nie są problematyczne. Staram się co prawda nakładać krem kilka razy dziennie i dlatego trzymam krem na biurku w pracy jednak przyznam się, że nie zawsze o tym pamiętam. Zimą moja skóra staje się bardziej sucha i wymagająca.
Serum Cztery Pory Roku dostajemy w bardzo ciekawym opakowaniu z pompką. Dozuje ona bardzo niewielką ilość produktu, ale starcza ona na pokrycie całych dłoni. Serum pachnie przepięknie, owocowo.
Jesienią, gdy było dosyć ciepło byłam z niego bardzo zadowolona. Serum jest dosyć rzadkie i szybko się wchłania dlatego idealnie nadawało się jako produkt do torebki. Wysoko w składzie ma glicerynę i pantenol więc nawet fajnie nawilżał.
Niestety wraz z przyjściem chłodniejszych dni czar prysł. Nakładam go dużo więcej, Ale gdy się wchłonie to mam wrażenie że nic nie nałożyłam na dłonie.
Podsumowując jest to bardzo fajny produkt, ale zdecydowanie dla niewymagających dłoni. Chętnie jednak wrócę do niego latem, gdyż wtedy sprawdzał się rewelacyjnie!

Obecnie jestem na etapie szukania dobrego kremu do rąk więc może polecicie mi jakiś?
Jak na razie moim ogromnym ulubieńcem jest The Body Shop Hemp Hand Protector Silnie Nawilżający Krem Do Rąk.

grudnia 03, 2015

[NOWOŚCI] LISTOPAD 2015

[NOWOŚCI] LISTOPAD 2015
Witajcie!

Ostatnio pożegnałam w DENKU wiele zużytych produktów, także zapraszam Was dzisiaj na post z NOWOŚCIAMI. A tych w tym miesiącu również nie zabrakło :)

ALLEGRO

W tym m-cu sporą część funduszy przeznaczyłam na profesjonalny zestaw do kwasów od Bielendy. Obecnie stosuję kwas glikolowy 20%. Jestem po 4 zabiegach i muszę powiedzieć, że moja skóra wygląda rewelacyjnie. Ale Wam opiszę wszystko dokładniej po serii 10 zabiegów.


JASMIN

Czekając któregoś dnia na Dworcu Centralnym na pociąg weszłam do Drogerii Jasmin. I wyszłam stamtąd z od dawna przeze mnie chcianym Miodowym Mydełkiem od Babuszki Agaffi. Kupiłam również 3 maseczki w saszetkach tej firmy, gdyż bardzo je lubię, a obecnie nie mam żadnych masek oprócz glinek, które mi się chyba trochę przejadły. Dodatkowo w moje oczy wpadły Aktywatory Młodości od firmy AVA. Wzięłam Hydranov (moja skóra 1-2 dni po zabiegu kwasami jest mocno wysuszona) oraz Witaminę C.

 ROSSMANN

Nie poszalałam za bardzo na promocji w Rossmanie. Kupiłam nawet mniej niż miałam zamiar. Do mojego koszyczka wpadły kremowe cienie Maybelline Color Tattoo w odcieniach Creme de Rose i Creamy Beige. Z matowych szminek tej firmy skusiłam się na jasnoróżowy, delikatny odcień Color Sensational 940. Dołożyłam do tego tusz do rzęs L'Oreal VML Feline. Znalazło się również miejsce dla matowego lakieru do paznokci Wibo oraz pomadki ochronnej Lovely ( ale nie znalazło się miejsce na zdjęciu, gdyż oba produkty zostawiłam na biurku w pracy). Poza promocją kupiłam pędzelek do nakładania maseczek.

WYGRANA

 Było mi niezmiernie miło przetestować kolejny produkt od SKIN79 czyli maskę w płacie I'm Refreshing. Tę możliwość dała mi Patrycja z bloga INTERENDO. To prawdziwa skarbnica wiedzy na temat kosmetyków azjatyckich. 

AUCHAN

Skusiłam się na kolejną sól od Bingo Spa. Borowinowa bardzo przypadła mi do gustu. Ta ma mocny zapach eukaliptusa - tak jak olejki, którym smaruje się dziecko żeby ułatwić oddychanie podczas kataru. Mnie ten zapach bardzo mocno relaksuje. Sól ma dodatek SLS (ale na szarym końcu) więc się lekko pieni. 

KRINGLE CANDLE

W jednym ze sklepów z gadżetami do domu odkryłam świece Kringle Candle. Skusiłam się na 2 Daylighty o zapachu Coozy Cabin (prezent dla koleżanki) oraz Autumn Rain w którym momentalnie się zakochałam. Myślę, że zainwestuję w świecę lub chociażby kupię wosk o tym przepięknym i świeżym zapachu.

PREZENT

A to już paka od mojej siostry, która pracuje w agencji robiącej gazetki reklamowe. Czasem dzieli się ze mną tymi dobrociami. Chyba nie będę komentować :D Lakier Celia ON TOP już widziałyście. Na zdjęciu zabrakło zestawu peeling+balsam od Eveline o zapachu trawy cytrynowej (podzieliłam się z teściową ;) ) , żelu do brwi Eveline (niestety był za ciemny więc oddałam koleżance) oraz odżywki do rzęs również Eveline ( to już skleroza ).

I tyle dobrego :)

A co tam u Was wpadło do koszyczka?

grudnia 02, 2015

[DENKO] # 9 LISTOPAD

[DENKO] # 9 LISTOPAD
Witajcie!

Wczoraj rozpoczął nam się grudzień jednak pogoda cały czas listopadowa czyli buro, ponuro i na dodatek z deszczem.
A propos 1 grudnia - poszalałyście na Dniu Darmowej Dostawy? Ja skorzystałam z okazji i kupiłam kilka prezentów dla najbliższych.
A skoro pożegnaliśmy kolejny miesiąc to pora pożegnać również kolejną partię zużytych kosmetyków.

Zapraszam :)

Świetny! :)
Przeciętny :]
Uwaga Bubel! :(



 1. BIOCOSMETICS Mandelic Peel - kwas migdałowy 40%. Był to pierwszy kwas z jakim miałam do czynienia. Używałam go w tamtym roku i spisał się rewelacyjnie. Oczyszcza i wygładza skórę, a przy tym jej nie przesusza.
W tym roku postawiłam na coś mocniejszego, czyli Kwas Glikolowy 20% od Bielendy.

2. SYLVECO Lekki Krem Rokitnikowy i Krem Rokitnikowy z betuliną (niestety słoiczek został wcześniej wyrzucony). Oba kremy bardzo przypadły mi do gustu, co mogliście zauważyć czytając recenzje. Bardzo obawiałam się, że krem z betuliną będzie zbyt tłusty i mnie zapcha, a jednak nic takiego się nie stało. Na pewno wrócę do kremów tej firmy.
Obecnie zużywam kremy, które mam w zapasach np. Alantan Dermoline Lekki i olejek do twarzy z Alterry.

3. BIODERMA Sensibio - nie powiem, że to zly płyn do demakijażu, ale jakoś mnie nie zachwycił. Cały czas zbieram się do napisania recenzji.Tę małą buteleczkę zabierałam na wyjazdy i na siłownię. Mam jeszcze w zapasie całą , dużą butlę. Może ona mnie zauroczy.
Obecnie zużywam Garniera różowego.

4. YASUMI Clean and Fresh Silky Powder - bardzo dobry środek oczyszczający skórę. Był dla mnie niekonwencjonalny, ale szybko go polubiłam. Niestety przy codziennym używaniu może lekko wysuszać skórę. Stosowałam więc go 2-3 razy w tygodniu. Ładnie odświeża i rzeczywiście rozjaśnia. Robi delikatny peeling. Bardzo wydajny. Nie kupię tylko ze względu na to, że wolę bardziej naturalne produkty, ale polecam.
Obecnie używam żelu Balneokosmetyki Malinowy Zdrój

5. SKIN79 Snail Nutrition BB Cream . Bardzo polubiłam się z azjatyckimi kremami BB. Ten miał bardzo ładne krycie i dobrze nawilżał skórę. Niestety jego kolor nie bardzo mi podpasował.
Obecnie wróciłam do SKIN79 VIP GOLD

6. BIELENDA 1,5% Hyaluronic Face Serum In Cream - jakiegoś wielkiego szału próbka ta nie zrobiła więc raczej nie skuszę się na pełnowymiarowy produkt.

7. THALION Krem nawilżający do twarzy. Miał bardzo ładny i odświeżający zapach, takiej czystej oceanicznej wody. Dobrze nawilżał i szybko się wchłaniał. Bardzo go polubiłam. 



8. REXONA Sexy Bouqet czyli antyperspirant w sprayu. Był OK , ale nie aż tak żebym chciała do niego wracać. Miał ładny , świeży zapach. 
Ja jednak najbardziej lubię kulkę z Garnier Mineral zieloną do której chętnie wrócę.


9. DRY SHAMPOO czyli suchy szampon , który był dostępny w Biedronce. Jak to suchy szampon ładnie odświeżał i odbijał włosy od nasady. Niestety mocno je bielił i mam wrażenie, że trudniej go było wyczesać niż np. szampon Batiste. 
Obecnie używam BATISTE TROPICAL, którego jak wiecie nie mogę zdzierżyć. Całe szczęście używam bardzo rzadko.


10. JOANNA Fruit Fantasy, Brazylijska Mandarynka. Peeling do ciała, który miał przepiękny zapach. Niestety jego działanie było bardzo przeciętne. O wiele bardziej lubię te male peelingi Joanny. Obecnie mam peeling kawowy z Eveline.

11. JARDIN DE PROVENCE Apple & Cinnamonn, czyli świetna sól z Biedronki o zapachu jabłka i cynamonu. Mimo dosyć dużych kawałków soli ładnie się rozpuszcza w wodzie. Zawsze ją kupuję, gdy jest dostępna w sklepie. Trochę przeszkadzają mi pływające w wannie paprochy.
Obecnie mam sól BingoSpa.


12. HEROME Extra Strong Nail Hardener czyli moja ulubiona odżywka do paznokci. Zawsze ratuje mnie w trudnych sytuacjach i sprawia, że moje paznokcie są mocne jak tipsy.
Obecnie stosuję odżywkę witaminową z Paese.

13. SECHE VITE czyli kultowy już produkt do utwardzania i nabłyszczania lakieru do paznokci. Mimo kilku reanimacji removerem i tak zostało ok 1/4 buteleczki, której nie da się już ruszyć. Ale chętnie do niego wrócę.
Obecnie stosuję Sally Hansen Miracle Gel Top Coat.

14. ISANA zmywacz do paznokci. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Bardzo dobry zmywacz do paznokci. Ta wersja z acetonem jest w stanie również ściągnąć hybrydę.

15. THE BODY SHOP masło z masłem shea. To bardzo treściwe i mocno nawilżające masło. Mnie niestety męczył jego ciężki wręcz duszący zapach. Dlatego roztopiłam go z naturalnym masłem shea , co sprawiło że zapach stał się bardziej do wytrzymania, a masło było jeszcze bardziej nawilżające. Najczęściej jednak stosowałam do stóp i rąk na noc.
Obecnie używam cudowne masełko Dr Organic o zapachu granatu.

16. BIOLIQ balsam odżywczy do ciała. Miał świeży zapach i delikatną konsystencję. Na cieplejsze dni był fajny. Jednak nie zauważyłam jakiegoś szczególnego odżywienia czy nawilżenia.

17. LIRENE balsam z filtrem przeciwsłonecznym SPF30. Używałam go zarówno na żaglach tutaj w Polsce jak i na wakacjach na Majorce. W obu warunkach sprawdził się świetnie. 


18. BLISTEX MediPlus. Naprawdę rewelacyjny produkt do ust. Świetnie je natłuszcza i regeneruje. Ma w sobie dodatek mentolu , który lekko chłodzi usta. Latem było to fajne, ale jesienią podczas wiatru już niekoniecznie.
Obecnie używam masełek Nivea.

19. MARIZA Pomarańczowy peeling do ust. Bardzo fajny i naturalny peeling. Dobrze złuszczał naskórek, ja jednak wolę pomadkę peelingującą Sylveco. Jest dużo bardziej wygodna w użyciu i to jej obecnie używam.

20. DERMO PHARMA Skarpetki złuszczające do stóp. Bardzo lubię tego typu maski, gdyż szybko regenerują skórę stóp. Te również były dobre jednak moimi ulubionymi są nadal te z L'biotica.



21. NYX HD Concealer. Bardzo dobry korektor, który świetnie sprawdzał się na wypryski, ale także pod oczy . Mój był w odcieniu CW4. Chętnie do niego wrócę. 
Obecnie mam Deluxe Brightener z Wibo.

22. CATRICE EYEBROW FILLER czyli mój ulubiony produkt do brwi. Moje brwi są dosyć gęste i ciemne naturalnie więc zazwyczaj przeczesuję je tylko delikatnie żelem koloryzującym. Obecnie zużywam kredkę z Etre Belle.

23. LOVELY Curling Pump Up Mascara czyli mój ulubiony, niedrogi tusz do rzęs. Na pewno jeszcze nie raz go tutaj zobaczycie.


24. SEMILAC ACETONE . Czysty aceton do zdejmowania lakieru hybrydowego. Aceton jak aceton. Teraz zaopatrzę się w jakiś zwykły, który będzie po prostu tańszy.

25. SKIN 79 I'm Refreshing. Azjatycka maseczka do twarzy w płacie, którą wygrałam w rozdaniu u INTERENDO. Oczywiście musiałam ją w tempie natychmiastowym zużyć. Maseczka była przeznaczona do cery zmęczonej, poszarzałej i pozbawionej blasku. Płat był świetnie nasączony i zawartość super wchłaniała się w skórę. Kosmetyki SKIN79 nie przestają mnie pozytywnie zaskakiwać .

26 ESSENCE I love stage. Baza pod cienie, która ładnie podbija ich kolor i utrzymuje w ryzach. Bardzo wydajna. Ja używałam jej dosyć rzadko, gdyż najczęściej w roli bazy stosuję po prostu korektor lub MNY Color Tattoo.

27. OCEANIC Long4Lashes. Świetna odżywka na linię rzęs. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć porównawczych, ale zaczęłam ją stosować zanim zaczęłam regularnie pisać posty. Sprawiła, że moje rzęsy stały się długie i czarne. Oczywiście po odstawieniu rzęsy sukcesywnie wracają do swojej dawnej kondycji. Nie powypadały mi po zakończeniu kuracji , a takie opinie również słyszałam. Starczyła mi na ok 8 m-cy ( z regularnością u mnie bywa różnie stąd tak długi czas). Na pewno do niej wrócę po Nowym Roku. 

Zrobiłam również porządki na swojej półce z kosmetykami i wyrzucam kilka produktów, które mam już od dawna i jakoś nie mogę zużyć.







28. SORAYA After Sun balsam rozświetlający, który dostałam od siostry. No jeśli ktoś lubi rozświetlenie w postaci ogromnych drobin brokatu... beznadzieja. Miałam chociaż nadzieję, że będzie ładnie nawilżał i rzeczywiście utrwalał opaleniznę. Nic takiego nie robił więc także z nim się żegnam. 
Obecnie mam olejek Nuxe z drobinkami, który uwielbiam zarówno ze względu na zapach jak i działanie.

29. EVELINE Slim Extreme 3D Thermo Far Burner termoaktywne serum wyszczuplające. Kiedyś bardzo je lubiłam i przy regularnym używaniu ładnie napinało skórę ( oczywiście przy regularnych ćwiczeniach). Nie wiem czy zmienili formułę czy to moja skóra stała się bardziej wrażliwa, ale nie mogę znieść tego grzania. Na chwilę obecną nie używam balsamu tego typu.

30. AVON Advance Techniques Liquid Spray Wax czyli wosk w sprayu, który ma chronić włosy przed szkodliwym działaniem lokówki czy prostownicy. Nie bardzo polubiłam się z tym produktem. Łatwo z nim przesadzić i zafundować tłustą czuprynę. Nie utrwala również zbyt mocno. nałożony lekką ręką daje jednak w miarę ładny efekt. Co do ochrony to nie wypowiem się gdyż rzadko stylizuje włosy. Wyrzucam niemal 1/3 butelki gdyż jego data ważności dawno minęła.

31. JOANNA Styling Perfect krem podkreślajacy loki. Mam włosy proste i myślałam że ten krem podkreśli i utrwali moje włosy jeśli je zakręcę. Niestety nie dał rady, a tylko obciążył kosmyki. 
Zamiast tych dwóch produktów używam na imprezy lakieru Got2be

I to już całe moje denko. Wiem, że znowu sporo nazbierało się tych produktów, ale wyciągam to co mam rozpoczęte i staram się sukcesywnie zużywać.

Poza tym niebawem zobaczycie, że przybyło mi też sporo nowych produktów ;)

Pa!
Copyright © 2016 Uroda Według Blondynki , Blogger