Hej!
Wakacje minęły nie wiadomo kiedy i tak oto mamy już końcówkę września. Niedługo zacznie nam się kalendarzowa jesień i pogoda za oknem też jakby bardziej jesienna. Chociaż, nie narzekajmy, nadal jest bardzo ładnie i słonecznie :)
Na zakończenie lata mam dla Was sierpniowe DENKO. Jeśli jesteście ciekawi, co ostatnio zużyłam. - co mi się sprawdziło i do czego z miłą chęcią wrócę, a co okazało się bublem - to serdecznie zapraszam do lektury :)
BENTON BHA Skin Toner . Do napisania recenzji o kosmetykach Benton zbieram się już dobrych kilka miesięcy. A to dlatego, że tak naprawdę nie wiem, co na ich temat mam napisać. Tyle się naczytałam świetnych recenzji na temat tych kosmetyków i chyba trochę się zawiodłam. Myślałam, że będą lepsze. Toner miał bardzo przyjemną, żelową konsystencję. Lekko rozjaśniał i wyrównywał koloryt skóry dzięki zawartości kwasów. Natomiast miałam nadzieję, że będzie lepszym nawilżaczem. Jak dla mnie to nieco za mało.
EO LABORATORIE, Nawilżająca pianka do skóry suchej. Oj jak ja bardzo lubiłam ten produkt. Atomizer dozował idealną, puszystą piankę o sprężystej konsystencji. Duży plus za to, że pianka po zetknięciu z wodą nie znikała zbyt szybko. Świetnie sprawdziła mi się zarówno w pielęgnacji porannej jak i do wieczornego zmywania oleju z twarzy. Jest bardzo wydajna, przy używaniu dwa razy dziennie starczyła mi na jakieś pół roku. Nie podrażnia, ani nie wysusza skóry twarzy.
HOLIKA HOLIKA Lazy&Joy, cushion z filtrem do twarzy SPF 50. W tym uroczym opakowaniu z lusterkiem krył się bardzo dobry filtr do twarzy. Świetnie chronił przed promieniami słonecznymi, mógłby jednak trochę mniej bielić skórę. Mimo wszystko fajnie sprawdził mi się nawet pod makijażem. Dużym plusem jest jego poręczne opakowanie, które można było wrzucić do torebki i ponawiać aplikację w ciągu dnia, gdyż miał lusterko.
EOS, balsam do ust. O tym produkcie mogliście już przeczytać TUTAJ. I od tamtej pory nie zmieniłam swojego zdania. Balsam gadżeciarsko wygląda i jest lekkim kosmetykiem nawilżającym. Natomiast nie zrobił na mnie większego wrażenia, znam lepsze pomadki i to w niższej cenie.
BARTOS, APPLE QUEEN, krem do twarzy z komórkami macierzystymi jabłoni (Recenzja) Uwielbiam kremy do twarzy o naturalnym składzie, najlepiej mi się one sprawdzają. Czasem próbuję kosmetyków standardowych i mimo, że są ok (np. Neutrogena) to jednak te o naturalnym składzie biją je na głowę. A ten z Bartos to mój ogromny ulubieniec do którego z miłą chęcią wrócę w przyszłości.
NATURA SIBERICA, Rokitnikowy-Myjący peeling do skóry głowy. Peeling, który jest dostępny w Rossmanie. Substancją ścierną są zmielone łupiny orzeszków cedrowych oraz zmielone pestki maliny. Jest to bardzo dobry peeling, skutecznie złuszcza martwy naskórek ze skalpu, minimalizuje łupież (sprawdzone na mężu) oraz swędzenie skóry spowodowane suchością. Dla mnie trochę minusem było to, że drobinki się nie rozpuszczają i trudno wypłukać je z gęstych, długich włosów. Zaskoczyło mnie również, że peeling się pieni, jest w nim sporo substancji myjących. Myślałam, że może będzie to fajny produkt 2w1 - peeling i szampon, ale jednak u mnie taka metoda się nie sprawdziła i miałam wrażenie że włosy są klejące i nieumyte. Musiałam użyć innego, ale nadal delikatnego szamponu, bez SLS.
SYLVECO, Ziołowy płyn do płukania jamy ustnej. Doprawdy nie wiem, czemu recenzja na temat tego produktu jeszcze się nie pojawiła. Kupuję go regularnie i to już n-te opakowanie, które posiadam. Płyn nie zawiera alkoholu ani fluoru. Bardzo dobrze odświeża jamę ustną, a przy tym nie piecze. Ma miły, ziołowy smak.
RECEPTURY BABUSZKI AGAFII, Borówkowa pasta wzmacniająca dziąsła. Bardzo delikatna, owocowa pasta. Trochę przypominała mi pasty dla dzieci. Nie zawiera fluoru ani fenoksyetanolu. Jak dla mnie była niestety zbyt mało odświeżająca. Zdecydowanie bardziej lubię pasty miętowe lub ziołowe. Jeśli chodzi o wzmocnienie dziąseł to trudno jest mi cokolwiek na ten temat powiedzieć, bo nie mam tego problemu. Ale poleciła mi ją koleżanka u której w ciąży pojawił się problem krwawienia dziąseł i jej pomogła.
ALMA K, Krem do rąk z solą z Morza Martwego. Mała tubka, bardzo wygodna do noszenia w torebce. Krem okazał się świetny. Był bardzo lekki, szybko się wchłaniał - idealne rozwiązanie poza domem, czy np w pracy. Jednocześnie powlekał dłonie taką delikatną otoczką ( dosłownie jak po wyjściu z Morza Martwego - byłam, kąpałam się i wbrew pozorom po wyjściu z wody skóra nie jest wysuszona!) Po jego użyciu skóra była fajnie nawilżona i gładka, jedwabista. Myślę, że jeszcze kiedyś po niego sięgnę - widziałam te kosmetyki w Hebe.
VIANEK, normalizujący peeling do twarzy. Bardzo lubię peelingi z korundem. Te maleńkie drobinki idealnie polerują skórę. Trzeba jednak uważać z siłą tarcia, bo są one dosyć mocne . Peeling sprawdzał się u mnie bardzo dobrze, oczyszczał skórę i odświeżał. Mimo że jest przeznaczony raczej do skóry tłustej i mieszanej lub z niedoskonałościami to nie zauważyłam, aby mnie przesuszał.
DELIA GOOD FOOT, Kąpiel Perełkowa do stóp. (Recenzja) W ciąży naprawdę doceniłam działanie tego typu produktów. Już wcześniej takie moczenie stóp było bardzo relaksujące. Ale w obliczu tych upałów i puchnięcia nóg okazała się ona wybawieniem.
COSSI FULLEREN, Olejek upiększający (Recenzja) Pięknie pachnący, wielofunkcyjny olejek, który ma w buteleczce magiczny Kamień Księżycowy czyli szungit. Idealnie sprawdzał mi się wtarty w wilgotną skórę po ciepłym prysznicu. Była po jego użyciu bardzo miękka i nawilżona. Używałam również do olejowania włosów, a także do zabezpieczania końcówek. Zapach kojarzył mi się z owocami egzotycznymi, z mango.
COSNATURE, żel pod prysznic z solanką i rumiankiem. Kupiłam go z polecenia Czarszki i nie zawiodłam się. Żel miał delikatny zapach. Nie zawiera silnych detergentów więc ani nie wysusza, ani nie podrażnia skóry. Stosowałam go także do mycia twarzy i w tej kwestii również nie mam mu nic do zarzucenia. Chętnie do niego wrócę.
ISANA LEMON TASTE, pianka do mycia ciała. (Recenzja) Pachniała bardzo przyjemnie cytrynową tartą, nie był to taki rześki, cytrusowy zapach, bardziej subtelny. Pianka ma zbitą konsystencję i jest wydajna. Fajnie sprawdza się także jako produkt do golenia nóg. Mimo, że zawiera SLS nie wysuszyła mojej skóry.
MUSTELA, krem dla kobiet w ciąży, przeciw rozstępom. Przez te 9 miesięcy zużyłam więcej balsamów do ciała niż normalnie zużywam w ciągu roku, ale naprawdę przyłożyłam się do regularnego (może nie koniecznie codziennego ;) ) masażu. I opłaciło się - nie mam ani jednego rozstępu. Krem miał delikatną konsystencję i niedrażniący zapach. Pełną jego recenzję będziecie mogli przeczytać niebawem, gdyż szykuję dla Was wpis o produktach tego typu i ogólnie o rozstępach - nie tylko podczas ciąży.
KHADI, Olejek do twarzy i ciała z różowym lotosem. Olejek o bardzo fajnym składzie orientalnych olei. Miał intensywny różowy kolor i niestety bardzo intensywny, orientalny, kadzidlany zapach. Dla mnie niestety zbyt intensywny. Nie byłam w stanie używać go solo. Rozrabiałam z innymi olejkami. Najczęściej używałam go po kąpieli na jeszcze wilgotną skórę i samo działanie było bardzo dobre, jednak zapach hmmm kontrowersyjny.
FRESH&NATURAL, Orzechowe masło do ciała. Ten balsam mogłabym po prostu zjeść łyżeczką z opakowania jak najpyszniejszy krem do ciasta. Pachnie obłędnie Kinder Bueno :D Ale zapach nie jest jego jedynym atutem. Masło jest gęste i treściwe. Mocno nawilża i odżywia ciało. W ogóle mam wrażenie, że każdy produkt tej marki, który trafia w moje ręce okazuje się ogromnym hitem. Miałam także sól borowinową oraz peeling korzenny. Na pewno odwiedzę stoisko podczas najbliższych targów Ekocuda.
EFEKTIMA BLACK DETOX, płatki pod oczy. Bardzo lubię maski Efektima. Zazwyczaj stosuję je przed większymi wyjściami, rodzinnymi imprezami. Niemniej jednak zawsze jakieś opakowanie płatków posiadam. Te zaskoczyły mnie czarnym kolorem. Dobrze przylegały do skóry i nie spływały. Po zdjęciu okolica pod oczami była fajnie napięta i rozjaśniona. Życzyłabym jednak sobie, aby tego produkty były też produkowane w większych opakowaniach jak to ma miejsce np w wypadku płatków koreańskich.
MEDIHEAL, maski w płachcie. Myślę, że to jedne z lepszych masek, które można dostać od ręki w naszych sklepach. Mają miękkie, komfortowe płachty które dobrze przylegają do skóry. Są solidnie nasączone esencją. Po zdjęciu skóra jest intensywnie nawilżona i można w nią wetrzeć resztki esencji, która zostaje w opakowaniu. Często widuję je w Kaufland, wiem że pojawiają się także w Lidlu.
TOŁPA DERMO FACE SEBIO, Węglowa maska czarny detoks oraz peeling 3 enzymy. Z przyjemnością stosowało mi się ten duet, chociaż wiem że zdania na jego temat są bardzo podzielone. Szczególnie jeśli chodzi o peeling enzymatyczny. U mnie nie spowodował on pieczenia ani żadnego podrażnienia. Owszem czułam lekkie mrowienie skóry, ale było ono bardzo podobne do stosowanych przeze mnie kiedyś kwasów np migdałowego. Po zmyciu skóra była miękka, gładka i dobrze oczyszczona. To chyba najlepszy peeling enzymatyczny jaki miałam. Maska również przypadła mi do gustu, mimo że jest dedykowana do skóry tłustej i mieszanej. Podobała mi się jej konsystencja, która nie zastygała na skorupę. Przez co nie przesuszała mojej i tak suchej skóry. Po takiej kuracji czułam, że cera jest idealnie oczyszczona, a pory zwężone. Najczęściej nakładałam po niej jeszcze maskę w płachcie , a potem krem na noc. Kupię na pewno.
I to już wszystkie produkty, które zużyłam ostatnio. Trochę się tego nazbierało, ale cieszę się , gdyż sukcesywnie udaje mi się uszczuplać moje zapasy. Staram się nie kupować zbyt dużo i post z nowościami po raz kolejny będzie postem dwumiesięcznym.
Jestem ciekawa, czy znacie coś z mojego denka. A może coś Was zainteresowało?
Pozdrawiam
Emi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i wyrażenie swojego zdania :) Jeśli Ci się u mnie spodobało, dodaj bloga do obserwowanych i daj mi znać w komentarzu- z przyjemnością odwdzięczę się tym samym.
Zostawiając komentarz zgadzasz się z Polityką Prywatności.
Do zobaczenia !